Rozdział 11. Jej odwaga.

2.2K 118 658
                                    


Kolejny poranek, kolejny dzień, który miała przeżyć, ale coś się zmieniło i nie mogła sobie z tym poradzić. Do codziennych emocji, które towarzyszyły jej po przebudzeniu, doszło zdenerwowanie, nad którym Hermiona nie była w stanie zapanować. Nie chciała nad tym panować. Pierwszy raz od dawna coś czuła, podobało jej się to. 

Stała przed lustrem, zniesmaczona własnym odbiciem w lustrze. Zmęczenie kilku ostatnich dni odmalowało się na jej twarzy i nie była w stanie ukryć tego pod makijażem.

Czy dzisiaj miała ostatni raz mieć do czynienia z Malfoyem? Nie wiedziała, dlaczego ta perspektywa tak bardzo ją martwiła. Jeszcze niedawno nie było go w jej życiu i czuła się dobrze. Teraz zamierzała zrobić wszystko, aby odciągnąć ten moment w czasie.

Nałożyła ciemne spodnie w kant i wygodne wiązane buty na niewielkim obcasie. Po długim namyśle dobrała do tego bordową koszulę, ze stójką, zapinaną na maleńkie, złote guziczki. Ten kolor dodawał jej odwagi, której dzisiaj tak bardzo potrzebowała. Włosy związała w ciasny, dziwny węzeł i przypięła go drobnymi spinkami, jednak kilka nieposłusznych kosmyków uwolniło się z upięcia i spłynęło swobodnie na jej kark.

Westchnęła cicho i sięgnęła po szminkę w kolorze ciemnej kawy i pociągnęła nimi nawilżone wcześniej balsamem usta. Pragnęła zrobić na nim wrażenie, ostatni raz. Ostatnio przyglądał się z zaciekawieniem jej ustom, była tego pewna, może i tym razem skupi swoją uwagę na niej.

Narzeczony podszedł do niej, przytulając się do niej od tyłu. Lekkie dreszcze przebiegły po jej plecach, gdy jej dotknął. Pragnęła wzbudzić w nim namiętność, liczyła, że może to pozwoli jej zapomnieć o obrazie innego mężczyzny, który zupełnie nieproszony coraz częściej ją nawiedzał.

- Pięknie wyglądasz, Hermiono — mruknął, zatapiając usta w zagłębieniu jej szyi. - Co to za okazja?

- Mówiłam ci, dzisiaj muszę być ładnie ubrana w pracy. Mamy spotkanie.

- Bo jeszcze pomyślę, że stroisz się dla innego mężczyzny — powiedział, odrywając się od niej i wpatrując w jej sylwetkę w lustrze. - Wybieramy się z Harry'm do Irlandii.

- Słucham? - zapytała zbita z tropu, odwracając się do niego z impetem. - Kiedy zamierzałeś mi o tym powiedzieć?

- Dzisiaj. Harry dostał bilety, rozgrywki ligowe w Quidditcha, świetna okazja, wyjeżdżamy jutro i nie będzie nas kilka dni, ale nie wyglądasz, jakbyś był zła.

- Bo nie jestem — odpowiedziała zrezygnowanym tonem, sięgając po marynarkę i torebkę. - Jak wrócisz, to zajmiesz się organizacją wesela, przynajmniej rozpoczniemy przygotowania, bo nie mamy nic.

- Słucham? - zapytał z niedowierzaniem. - Przecież kobiety uwielbiają takie rzeczy.

- Ron, ja nigdy do takich kobiet nie należałam i należeć nie zamierzam. Do zobaczenia wieczorem.

- A suknię ślubną też mam ci wybrać? - krzyknął za nią rozbawiony. Nie usłyszał odpowiedzi.

***

Biegła szybko do sali w Departamencie Tajemnic, w której wszystko się zaczęło. Nie chciała się spóźnić, liczyła na kilka chwil sam na sam z Draco. Weszła do pomieszczenia i rozejrzała się wkoło, zdziwiona liczbą osób. Na końcu dostrzegła długi stół, przy którym siedzieli nieznani jej czarodzieje razem z panią Hithrope, która dzisiaj miała na głowie krzykliwy kapelusz z drapieżnym, zwierzęcym motywem, przypominającym geparda.

Odnalazła Malfoya w tłumie, wyciągając szyję, przemieściła się szybko w jego stronę. Nie potrafiła ukryć zdenerwowania. To były ich ostatnie chwile, których nie zamierzała zmarnować. Kilkanaście osób dzisiaj też zdawało relację z wykonania pierwszych zadań. Dotknęła delikatnie jego ramienia, skrzywił się i zrobił jej miejsce obok siebie, trzymał pod pachą stertę pergaminów, które składały się na ich wspólny projekt.

Romans | Dramione | 🍓💚🖤Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz