Rozdział 23. Jego ostatni oddech.

1.5K 99 454
                                    



Widok, który miał przed oczami, wzbudzał w nim nieopisaną trwogę. Platforma umiejscowiona na zwykle spokojnej tafli morza, zatapiała się coraz głębiej. Ludzie tonęli na jego oczach, pochłaniani przez kłęby wzburzonej, spienionej wody. Ciemność nocy skutecznie utrudniała widoczność, co potęgowało uczucie beznadziei, które go obezwładniało.

Na brodę Merlina, jak mogło do tego dojść?

– Czy to śmierciożercy? Zdecydowaliby się teraz na atak? – krzyknął Zabini, próbując przebić się głosem przez huczący wiatr.

– Nie wiem – odpowiedział Draco, wyciągając przed siebie różdżkę. – Teo, miałeś mieć to pod kontrolą! Zobowiązałeś się do tego!

– Nie mam wpływu na wszystko, ale nie wydaje mi się, żeby...

– Cholera jasna! – przeklął Zabini, próbując szybko zebrać myśli.

– Też to poczuliście? – zapytał Nott, podciągając rękaw kurtki wyżej, odsłonił szczupłe przedramię. Ich oczom ukazał się czarny, wijący się mroczny znak w pełnej krasie, tak samo przerażający, jak w czasach powrotu Voldemorta.

– Tak, ale porozmawiamy o tym później – uciął szybko Malfoy. – Teraz musimy coś zrobić. Budowałem tę platformę. Ma swoje słabe punkty, a są nimi krawędzie. Podtrzymywana była na wodzie zaklęciami i coś musiało zawieść albo ten sztorm jest zbyt silny. – Wyrzucał z siebie słowa, dokonując pobieżnej analizy możliwego problemu. - Załóżmy, że to nie jest atak. Teo, sprowadź pomoc. Blaise, zejdziesz ze mną na dół i będziemy wyciągać ludzi na powierzchnię. Rozświetlisz tę cholerną ciemność, a ja będę wyciągał tych gamoni, którzy nie zdołali uciec, zanim zrobiło się niebezpiecznie!

Draco przemieścił się na sam dół klifu, tak jak to zrobił kiedyś z Hermioną i rozejrzał się, oceniając aktualną sytuację. Parł do przodu, wyciągając kolejnych czarodziejów, kurczowo uczepionych wystających elementów konstrukcji. Dzięki Zabiniemu, regularnie rzucającemu zaklęcie „Lumos Maxima" mógł rozpocząć swoje działania od niesienia pomocy najbardziej potrzebującym. W kłębowisku obcych twarzy, odnalazł Wooda, z którym porozumiewał się praktycznie na migi i przekazał mu, aby za pomocą magii transportował wszystkich na górę.

***

Akcja ratunkowa, zarządzana przez czarodziejów stacjonujących na klifie, zaczęła nabierać kształtów i przeprowadzana w zorganizowany sposób, zaczęła przynosić oczekiwane przez wszystkich efekty. W pierwszej kolejności należało ocenić skalę zagrożenia oraz zweryfikować liczbę osób, które były w bezpośrednim niebezpieczeństwa utraty życia lub zdrowia. Potem konieczne było jak najszybsze wdrożenie procedur, mających na celu ratowanie ludzi, włączając w to użycie wszelkich dostępnych i znanych metod magicznych, jak również siły ludzkich mięśni. Uznano, że tylko najodważniejsi, którzy czują się na siłach, powinni włączyć się do czynnego ratowania. Następnie planowano ewakuację rozbitków miotłami, a dopiero na końcu, gdy morze się uspokoi zostaną dopuszczeni wykwalifikowani ratownicy, aby wejść do wody i ratować tych, którzy mieli najmniej szczęścia.

Wszyscy uwijali się jak w ukropie, próbując zapanować nad tym, co się działo, a sytuacja zmieniała się z minuty na minutę wraz z pogarszającymi się zjawiskami meteorologicznymi. Ocena przyczyn całego zamieszania miała być dokonana na samym końcu.

– Kto jest na dole? – krzyknęła Hermiona, dopadając do przemoczonego Wooda, który właśnie wrócił z platformy.

– Draco i Blaise. Widziałem też Nott'a.

Romans | Dramione | 🍓💚🖤Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz