Rozdział 26. Jego prawda.

1.7K 98 1.1K
                                    


Aurorzy po przeprowadzonej akcji odpoczywali w swoim biurze, przygotowując się do dalszych czynności, do których byli zobowiązani po przydzieleniu do pionu dochodzeniowo – śledczego. Niektórzy przeglądali notatki oraz dokumenty i dowody zgromadzone w początkowej fazie postępowania, inni zaś wyciągnięci na sofach i fotelach, zbierali siły przed ponownym wyruszeniem w teren. 

Gonitwa za podejrzanymi wciąż się nie skończyła.

Każde postępowanie wszczyna wystąpienie zdarzenia, które obliguje śledczych do podjęcia pierwszych czynności. Zdarzeniem, które zmusiło aurorów do działania było odkrycie na przedmieściach Londynu, kilku miejsc zbrodni, nad którymi złowieszczo unosiła się czaszka z wypełzającym z jej wnętrza wężem, otulona ciemnozieloną mgłą – znak Lorda Voldemorta i jego zwolenników.

Harry Potter po przybyciu na miejsce, pomimo doświadczenia związanego z latami walki ze złem, zwymiotował widząc to, co ukazało się jego oczom. Był pewien, że Voldemort nie żyje, ale ujrzenie choćby cienia świadectwa jego dawnych zbrodni, wywoływało w nim nagły i niespodziewany ból, z którym nie potrafił sobie poradzić.

Z każdą kolejną minutą aurorzy otrzymywali więcej szczegółów związanych z popełnionymi zbrodniami i Harry wiedział, że to z czym mają do czynienia do złudzenia przypomina czasy, o których większość wolała zapomnieć. Po dokonaniu oględzin domów, w których zamordowano mugoli, zabezpieczono wszystkie możliwe dowody, a wezwana ekipa amnezjatorów rozpoczęła swoje działania związane z modyfikowaniem pamięci świadków tych zdarzeń.

Dopiero po upływie kilku godzin odkryto kolejny dom, naznaczony znakiem, w którym odnaleziono zwłoki małżeństwa, ale tym razem czarodziejów. Ponownie wezwano ekipę magotechników, którzy zabezpieczyli ślady użytej magii oraz ciała, aby dokonać w prosektorium znajdującym się w podziemiach szpitala im Św. Munga, sekcji zwłok.

Harry i Ron, znajdujący się na miejscu, starali się być, jak najbardziej pomocni, ale w związku z brakiem doświadczenia w przeprowadzaniu czynności procesowych, usuwali się z drogi specjalistom.

– Oni wrócili – powiedział Ron, wyciągając z kieszeni paczkę papierosów, poczęstował jednym przyjaciela.

– Nie wiem – odpowiedział Harry. – To wszystko wygląda bardzo podejrzanie. Zupełnie tak, jakby wszystko miało wskazywać na śmierciożerców, ale coś mi tutaj nie pasuje.

Wziął papierosa i drżącymi dłońmi go podpalił, a po zaciągnięciu się nikotynowym dymem, zaczął kaszleć.

– To nie dla ciebie – powiedział Ron, klepiąc go mocno po plecach. – A śmierć do nich pasuje, Harry. Te gnidy, które pozostały na wolności zapewne postanowiły przypomnieć nam o swoim istnieniu.

Patrzyli na największy i najważniejszy dowód wskazujący na winę dawnych zwolenników Voldemorta i z ulgą przyjęli to, że rozpłynął się przed nimi w powietrzu, gdy czarna magia straciła swoją moc. Obaj wiedzieli, że znak ten pozostanie w pamięci tych, którzy z trwogą w sercach na nowo poczuli oddech śmierci i zła. Odwrócili się, gdy oślepił ich blask fleszy reporterów z Proroka Codziennego, chcących jak najszybciej zebrać podstawowe informacje, aby zdążyć przed publikacją porannego wydania gazety.

A potem nastąpił pościg za tymi, którzy mogli być odpowiedzialni za tak makabryczne czyny, które wstrząsnęły do tej pory uspokojoną społecznością czarodziejów. Byli śmierciożercy pozostający na wolności stali się pierwszymi, głównymi podejrzanymi, ponieważ tylko oni potrafili wyczarować Mroczny Znak.

Harry i Ron zostali przydzieleni do drużyny, która miała zatrzymać Dracona Malfoya, Blaise'a Zabiniego i Teodora Notta. Po ustaleniu ich prawdopodobnej lokalizacji, wyruszyli do Dover, uzbrojeni po zęby, gotowi na starcie.

Romans | Dramione | 🍓💚🖤Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz