a może zaproszę Cię na obuz?

75 22 63
                                    

Wakacje minęły. Uczniowie targają plecaki po szkolnych korytarzach, kreda powoduje smugi na spodniach, dzieci nie wiedzą, co to znaczy być cicho i ganiają w tę i z powrotem. Szkoła. Cyrk na kółkach.

Co prawda studenci mają jeszcze wolne, ale Wiktor narazie nie wie, czym jest nawet uczelnia. No cóż, każdy wiek ma swoje prawa.

Ale czy na chwilę nie możemy przystopować i z powrotem poczuć magię sierpniowego aromatu? Znów rzucać po plazy butelkami (znaczy się welonem, no ba!), jeść lodów, pic cherbaty i przezywać tych wspaniałych chwil? Nie wiem jak Ty, ale ja z wielką chęcią to zrobię.

W takim razie zapomnij o pracy domowej z matmy. Teraz mamy ważniejszy cel. Zapraszam Cię na obuz!

Jesteśmy nad morzem. Przy niewielkim pensjonacie podzielonym na oddzielne, kilkuosobowe domki. W jednym z tych domków słychać krzyki...chyba nie muszę mówić Ci, kto w nim mieszka, no nie?

Przechodzimy na plażę. Na leżaku spokojnie wypoczywa sobie wychowawca podczas gdy dzieciaki grzecznie siedzą na plaży, nie sprawiając żadnych kłopotów, miło grają ze sobą w kapier pamień norzyce...dobra dobra, przejrzałeś mnie, ściemniam....tak naprawdę drą się niemiłosiernie, wpychają się do wody, krzyczą, piszczą, kwiczą i urządzają wyimaginowane śluby, a wychowawca biega po plaży, próbując przywrócić ich do porządku.

Zaglądamy przez okno do restauracji. Jakiś dzieciak nalewa kompot drugiemu, ale miły kolega, no nie?
Nagle tamten drugi zaczyna płakać...eee, zawracajmy!

Obserwujemy chłopców w ich domku. Jeden bawi się komórką, och, co ten dzieciak ma w głowie?
Za to inny bierze kartkę i zaczyna pisać...czyżby pisał list do rodziców...och, znasz tego uroczego młodzieńca?
Chwila, chwila...czy on wkłada do koperty szklankę?
W tył zwrot, naprzód marsz!

Wracamy na plażę. Jakaś dziewczynka ma na sobie za dużą koszulę...czekaj, jest ich więcej?
Policzmy...jedna, druga, pięćdziesiąta...o nie, tylko trzydzieści jeden! Mają na sobie zielone sukienki, hmm, takie same...czy to jakaś nowa moda?

Podchodzimy do nich. Mówią nam, że są druchnami na dobrzylakowym ślubie jakiegoś Soczka...za dużo kreskówek, wracajmy!

Cały czas słyszymy różne słowa...najczęściej chyba kurka rurka, kurka rurka, rurka kurka, kurka rurka, kurka rurka, gdzie ta rurka, kurka rurka...o kurka rurka, to uzależniające!

Dalej oglądamy konkurs piosenek. Ta dziewczynka, podobno panna młoda śpiewa utwór pana Biebera, ma ładny głos no nie? Następny jest chłopak od listów...wychodzi i zaczyna śpiewać...chyba lepiej nie chcesz tego słyszeć, idziemy stąd!

Słyszymy jakiś płacz...to na pewno chłopczyk od listów! Biegnijmy do niego! Pomoc już nadchodzi! Pomożemy Ci, dziecko! Aha, nic mu nie jest...no dobra, cofamy się.

Z powrotem na płazy dostrzegamy, jak dzieciaki grzecznie budują babki z piasku...no, grzecznie do czasu, gdy jeden z nich niszczy pracę drugiego. Czekajcie, czy to nasz listowy maluch? Zaczyna się drzeć, możemy usłyszeć coś o starych majtkach...koniec tych rewelacji, wychodzimy!

Przez okno obserwujemy, jak jeden z dzieciaków wyciąga butelkę z alkoholem...o nie, daje ją swoim kolegom! Szybko, musimy biec po wychowawcę!

Nie zdążyliśmy, a w tym czasie chłopcy opróżnili butelkę...o jeny, co tu się wyprawia, uciekamy z tego obozu!

No cóż, musimy już wracać. Ale nie martwcie się...ten obuz to też był niezły cyrk...może szkoła nie jest taka najgorsza?

Dziękuję, za wspólną wycieczkę...a kto wie, może kiedyś jeszcze raz zaproszę Cię na obuz? Chociaż z drugiej strony...

n|a
tak z okazji soboty, bo to najdobrzylakowy dzień.

sierpniowy aromat ✓Where stories live. Discover now