VI

779 92 18
                                    


– Jako, że rozpoczynamy nowy projekt chciałbym wznieść mały toast... – zaczął z ogromną dumą Ernest, po czym zajął się usuwaniem wszelkich zabezpieczeń z trzymanego przez siebie trunku – ponieważ jest to idealny moment. Wszyscy razem jesteśmy wielką Paczą, a więc dla to nas jest ten szampan! – po tych słowach chłopak odkorkował butelkę, z której ulotniło się trochę cieczy.

To co nie znalazło się na podłodze, po kolei zostało rozlane do kieliszków przybyłych gości, aby uczynić pełnoprawny toast.

– A teraz, kontynuujemy zabawę! – krzyknął Łukasz, jednocześnie z powrotem włączając głośną muzykę, która w mgnieniu oka hucznie rozniosła się po domu. Wszyscy ponownie wrócili do tańców, bądź rozmów, przy których lały się wielobarwne mocniejsze napoje. 

Już po jakimś czasie impreza rozkręciła się na dobre, oczywiście spotkania w takim gronie – jak można by się spodziewać, nigdy nie przebiegały jak 'typowe domówki'. Był to szczególny czas na różnorodne wariacie i tym razem też ich nie zabrakło. Stojąc w małej już grupce obserwowałem, właśnie Marcina, który szykował się do skoku na Łukasza, aby prawdopodobnie połamać na jego głowie jakiś, znaleziony w domu obraz. Jednak nim zdążyło to nastąpić, poczułem czyjąś dłoń ramieniu, owa osoba pociągnęła mnie lekko w stronę kuchni. Spojrzałem w jej stronę. 

– Hubert, możesz nam pomoc? – spytała niska brunetka imieniem Martyna - była to wybranka Ernesta. Posłałem dziewczynie pytające spojrzenie, na co ta zaprowadziła mnie na taras. Siedział tam Karol z jakąś inną uczestniczką imprezy, którą kojarzyłem tylko z widzenia. Chłopak z widocznym wysiłkiem siedział na jednym z krzeseł, nieznacznie pochylając się nad trawą. Na pierwszy rzut oka widać, iż był mocno wstawiony.

– Chciałyśmy go odprowadzić, ale nie dałyśmy rady – oznajmiła ta druga, po czym poniosła się powoli – mógłbyś...

– Mhm, już go zbieram.

Martyna odpowiedziała coś brzmiącego jak podziękowania, po sekundzie zniknęły już drzwiami. Odstawiłem swoje piwo na pobliski parapet i podszedłem do przyjaciela 

– Dasz rade wstać? – pokiwał lekko głową.

Po mozolnej wędrówce i pomocy jeszcze jednego z gości w końcu znaleźliśmy się w pokoju z dwoma łóżkami. Poprowadziłem starszego na jedno z nich. Okazało się, że było z nim trochę gorzej niż myślałem. Zdziwiło mnie to ponieważ nigdy nie doprowadzał się do takiego stanu, powiedział bym wręcz, że rzadko pił jakikolwiek procenty. 

– Jesteś zły? – wybełkotał nagle, kładąc się na posłanie. W jego głosie słyszałem nutę zażenowania oraz... żalu? Pokręciłem przecząco głową – nie chciałem niczego zepsuć, naprawdę mi na tobie zależy – dodał cicho.

Zorientowałem się, że Karol praktycznie nie panuje nad słowami. Nie chciałem, aby powiedział mi teraz coś, czego będzie ewentualnie żałować kolejnego dnia.

– Nie musimy o tym teraz gadać, lepiej się prześpij – westchnąłem

– A zostaniesz ze mną?

– Chcesz żebym został? – ku mojemu zaskoczeniu Karol mruknął twierdząco. Postanowiłem, więc posiedzieć tu dopóki nie zaśnie – wszystko w porządku? – spytałem dla pewności.

– Odkąd tu jesteś, jest dużo lepiej – powiedział niewyraźnie, chowając twarz w miękką pościel. 

Nieplanowane | DoklereqWhere stories live. Discover now