XII

702 86 19
                                    


– ...  a więc, dziękuję za obejrzenie odcinka do końca, pamiętajcie o łapce w górę i siema! - oznajmił zwięźle Tritsus na zakończenie filmu, zaraz po wypowiedzianych słowach wyłączył nagrywanie – emm, Hubert mógłbym cię o coś spytać? – zaczął niepewnie, po krótkiej chwili.

– Jasne.

– Co wydarzyło się tamtego dnia? W sensie... – westchnął ciężko – obydwoje nic mi nie mówicie, a widzę, że jest coraz gorzej.

Nastąpiła pełna napięcia cisza, którą przerywał tylko mój cichy, niepewny oddech.

– Przecież wszystko jest już w porządku stary – odpowiedziałem z taką pewnością, na jaką mogłem sobie w tej chwili pozwolić.

– Ostatnio gdy do ciebie dzwoniłem, w nocy... wiem, że płakałeś – mimo że, przyjaciel nie widział mnie w kamerce, uciekłem spojrzenie w dół, poczułem, że moje policzki przybrały lekko różowawy odcień – Karol też nie wygląda za dobrze, chodzi osłabiony i strasznie blady.

– Jak to? – spytałem oniemiały. Przecież ostatnim razem wyglądał bardzo dobrze. – ...to nie takie proste.

– Cokolwiek nie powiesz, postaram się zrozumieć – oznajmił bez ogródek.

Skrupulatnie próbowałem zabrać w całość  wszystkie wzburzone w tym momencie myśli. Wciąż do końca nie mogłem pojąć własnego postępowania i reakcji na różne sytuacje. Podzielenie się tym wszystkim okazało się wręcz nieprawdopodobne, niczym misja niemożliwa. 

– Szczerze? Sam nie wiem dzieje – zacząłem szczerze – gdy przyjechałem by, porozmawiać z Karolem zobaczyłem go z kimś... poczułem coś dziwnego, jakby...

– Byłeś zazdrosny? – posunął łagodnie, jakby z jakiegoś powodu wiedział. 

Chciałem zaprzeczyć, lecz słowa nie były wstanie opuścić moich ust, wiedziałem, że Ernest po prostu ma racje. 

– I wierzysz mu w to? 

– A czemu miałbym cokolwiek kwestionować? – zapytałem, dość zdziwiony pytaniem.

– Jestem prawie pewien, że ten układ który nazwał związkiem jest czystą fikcją stary. 

~~~~

Słowa Ernesta, odnośnie relacji starszego jeszcze przez kilka długich godzin krążyły w mojej głowie. Wciąż zastanawiałem się czy mówił to wszystko na poważnie, w końcu nazwanie czyjegoś związku fikcją jest dość śmiałym wysunięciem wniosków. 

Z rozmyślań dość gwałtownie wybudził mnie dźwięk tłukącego szkła, spojrzałem w stronę z której dochodził hałas. Kotka umknęła zwinnie przed moim wzrokiem wspinając się na jedną z szafek, by następnie znaleźć schronienie za leżącym na niej dużym kartonem. 

– Ty złośnico – mruknąłem do niej półgłosem. Oczywiście nie mogło się obejść bez szkód materialnych. Moją podłogę zdobiły teraz odłamki szkła i kilka porozwalanych przedmiotów wokół. 

Nie chętnie udałem się w stronę bałaganu. Jedną z leżących rzeczy była trochę poobijana szara ramka ze zdjęciem w środku. Fotografia została zrobiona bodajże w dzień meet up'u we Wrocławiu, pare długich lat temu. Byłem tam wraz z Marcinem i Karolem. 

– Wychodzi na to, że jest komplet – stwierdził triumfalnie Marcin rozkładając ostatnie już przedmioty na dużej ladzie przed sobą. 

Znajdowaliśmy się właśnie przy stoisku w którym do kupienia będzie kilka ubrań oraz gadżetów z naszego merchu. Wszystko miało być gotowe jeszcze przez rozpoczęciem eventu, jednak z powodu ogromnych korków na terenie miasta, nie zdążyliśmy zjawić się na czas. Ilość przywiezionych rzeczy również na pomagała, by szybko się z tym uwinąć. 

– Ale ty wiesz, że ten komplet miał tu być już jakieś półtora godziny temu, nie? – zaśmiałem się lekko.

– To przez twoje ślamazarne ruchy, ja pracowałem na najwyższych obrotach – powiedział z dumą. Opowiedziałem mu rozbawionym spojrzeniem, ponieważ było dokładnie na odwrót. 

– Dobra, to ja jeszcze lecę po plakietkę i będzie można otwierać. Podczas gdy i tak musiałem czekać przy stoisku, postanowiłem się trochę wokół niego rozejrzeć. Zgarnąłem więc stojącą nie daleko kawę i wyszedłem z małego 'zaplecza', które było okryte jasną płachtą na wzór pawilonu. 

W oddali dostrzegłem Karola, który zostawił nas już dłuższy czas temu, by załatwić sprawy związane ze wspólnym występem naszej trójki, kolejnego dnia. Jednak w tym momencie siedział wraz z około piętnastką młodszych widzów przy wejściu na trybuny. Energicznie pociągał za struny, trzymanego w rękach ukulele. Młodzież na około niego śpiewała coś do rytmu. Jednak z tej odległości kompletnie nie słyszałem co to za utwór. 

Twarz chłopaka zdobił ogromny beztroski uśmiech, wyraźnie promieniował radością. Uwielbiałem go takiego. Złapałem się na tym, iż spoglądam na przyjaciela ciut za długo, jednak nim zdążyłem się wycofać Karol podchwycił moje spojrzenie. Jakby dokładnie wiedział, że stoję akurat w tym miejscu. Szepnął coś do swoich rozentuzjazmowanych słuchaczy i już w ułamku sekundy znalazł się przede mną. 

– Dołączysz do nas? – zagaił wesoło. Jednak nie czekając moją odpowiedź szybkim ruchem wziął mnie na ręce. Krzyknąłem cicho z zaskoczenia, prawie wylewając kawę . Od razu zacząłem mu się wyrywać – spokojnie, przecież cię nie upuszczę. 

Wraz ze mną zaczął kierować się z powrotem w poparzenie miejsce.

– O co ci chodzi? – krzyknąłem, a na moje policzki wkradł się ledwo dostrzegalny rumieniec. 

– Pewnie byś odmówił. Obiecałem im, że cię z przyprowadzę, a to najskuteczniejszy sposób. 

Mimo średniego nastroju, nagle przywołane wspomnienia choć na chwilę przywróciły mi szczerzy uśmiech. Oddałbym wszystko, by znów było jak dawniej.

Nieplanowane | DoklereqWhere stories live. Discover now