Pozwól sobie na uczucia

870 101 82
                                    

𝐬𝐚𝐦𝐨𝐜𝐡ó𝐝 𝐢 𝐦𝐲
𝐬𝐭𝐨𝐤𝐫𝐨𝐭𝐤𝐚 𝐢 𝐭𝐲
𝐤𝐨𝐜𝐡𝐚𝐣 𝐦𝐧𝐢𝐞 𝐭𝐞𝐧 𝐣𝐞𝐝𝐞𝐧 𝐫𝐚𝐳

❁❁❁

Nienawidził tego hipisa z całego serca, gdy kazał mu na siebie czekać o piątej nad ranem w centrum miasta.

Zdenerwowany szperał w schowku, z którego wyciągnął jedną z wielu płyt i włożył ją do odtwarzacza w radiu. Założył ręce na klatce piersiowej, uderzając butem o drzwi pożyczonego od Hyunjina srebrnego Hyundaia. Było mu zimno, oczy wciąż kleiły się do snu, a w dodatku bolało go serce, gdy oddawał przyjacielowi pieniądze za benzynę do samochodu.

Dlatego z każdą chwilą czekania na młodego mężczyznę miał ochotę wyrwać mu wszystkie włosy z głowy. Zdecydowanie miał problemy z asertywnością, co nigdy wcześniej mu się przecież nie zdarzało.

– Cześć, stokrotko.

Jisung uniósł głowę na dźwięk szeptu starszego, który wrzucił swój bagaż na tylne siedzenie i prawie położył się na fotelu z przodu, zapinając się pasem.

– Spóźniłeś się.

– Grawitacja mnie zatrzymała na schodach, a czas... czas to jedynie kłamstwo korporacji... – wybełkotał, wtulając bok głowy w zagłówek.

Han zmarszczył brwi, ale bez słowa odpalił silnik, po chwili włączając się do małego ruchu.

Musiało mu się naprawdę nudzić w życiu, skoro zgadzał się na poranne wycieczki z facetem, którego ledwo znał, a przy tym całował się z nim, co kolejne spotkanie.

Jechali w ciszy, słuchając przyciszonych piosenek w radiu. Minho praktycznie spał, tuląc do siebie własną kurtkę, co skłoniło Jisunga do podkręcenia ogrzewania. Słońce powoli wspinało się po niebie, oświetlając twarz skupionego na drodze artysty i skutecznie wybudzając Lee Minho ze snu. Han jedynie zacisnął zęby, prosząc w duchu, by mężczyzna dalej milczał aż do końca podróży.

– Zatrzymasz się?

Cholera by to.

– Bez postojów dojedziemy szybciej na miejsce – poinformował go, skręcając na rondzie w odpowiedni zjazd.

Minho wyjrzał przez okno na ciągnące się daleko lasy, a przed nimi miękkie łąki z pojedynczymi kwiatami.

– Stokrotkooo – zajęczał, łapiąc młodszego za ramię.

Ten mruknął coś pod nosem i zjechał na pobocze, w obawie, że mężczyzna mógłby w najgorszym wypadku nawet wyrwać mu kierownicę, w końcu wydawał się nieprzewidywalny. Nim zdążyłby zapytać Minho, po co się zatrzymali, ten odpiął pas i wyskoczył z pojazdu, dezorientując Jisunga.

Han szybko otworzył własne drzwi i również opuścił samochód, rozglądając się na zewnątrz na boki. Odnalazł hipisa wzrokiem, ruszając w jego kierunku. Przeskoczył przydrożny rów wodny, zatapiając czarne glany w puchatej trawie i doczłapał do leżącego w polu Minho.

– Wracaj do samochodu – wycedził przez zaciśnięte zęby, opierając dłonie na biodrach.

Lee chichotał zatopiony w trawie, co nasuwało na myśl tarzającego się w kocimiętce, wypełnionego ekstazą kota.

Lee Hipis || minsungOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz