Rozdział 29 - „Naiwna krukonka"

12.3K 1.2K 722
                                    

Poprzednio:
— Co powiesz na... pokój życzeń? Albo nie! Czekaj zakazany las — zrobił ruch taki jak draco gdy mówił o dementorach.

— Zakazany las nie jest bez przyczyny „zakazany" —spojrzała w bok.

— Przed zakazany las — poprawił się — jest tam coś co ci się spodoba — uśmiechnął się do niej.

— Skoro tak mówisz... — zaufała puchonowi.

Katia szła obok Jacka, na dworzu było dosyć mroźnie, zbliżała się zima. Dziewczyna nie wiedziała co chciał pokazać jej chłopak, ale stwierdziła, że nie zaszkodzi pójść z nim i się przekonać. Wychodzili właśnie przez drzwi hogwartu, było już prawie ciemno.

— Jest ci zimno? — popatrzył na trzęsąca się krukonke.

— Trochę, wytrzymam — poczuła okropny chłód.

— Weź — zdjął swoją kurtkę i podał ją niższej dziewczynie.

— Dzięki... — ubrała jego kurtkę, nie obchodziło ją, jak wyglądał taki gest i jak bardzo to podchodziło pod typowy podryw, było jej zimno, a jeśli on chciał marznąć, to jego sprawa.

— Już prawie jesteśmy — popatrzył na zegar — to tutaj — doszli na jakaś górkę przy zakazanym lesie.

— Nie rozumiem... co tu jest ciekawego? — rozejrzała się dookoła.

— Poczekaj chwilę — spojrzał w niebo — patrz — wskazał nad siebie.

Zorza polarna, zwana Aurora borealis jest jednym z najbardziej niezwykłych zjawisk przyrodniczych. Są to pojawiające się na nocnym niebie przecudnej urody świecące obrazy. I w dodatku obrazy „żywe", bo zarówno formy, jak i barwy zorzy polarnej ewoluują. Jednego razu jest ciemno niebieska, innym razem zielona, żółta albo pomarańczowa. Zmienia się też kształt tej niezwykłej poświaty. Czasem po prostu migocze na niebie delikatny kolorowy woal. Innym razem obraz zmienia kształt, jak gdyby tańczył przed widzami. Oboje nic nie powiedzieli tylko patrzyli na ten piękny widok, Katia poczuła, że to najpiękniejsze co widziała dotychczas w swoim życiu za to Jake widział zorze nie pierwszy raz więc miał bardziej o obojętne uczucia co do tego zjawiska.

— To takie piękne — w jej oczach odbijały się światła.

— Dlatego ci to pokazałem... miałem nadzieję, że ci się spodoba — złapał ją za rękę.

— Spodobało — nie zwróciła uwagi na ich złączone ręce.

— Posłuchaj — stanął na przeciwko niej i popatrzył z góry — jeśli chcesz to możemy częściej się spotykać — puścił jej oczko.

— Możemy... — odpowiedziała nie do końca pewna — Nie spodziewałam się tego po tobie.

— Potrafię zaskoczyć — uśmiechnął się do dziewczyny po czym przyciągnął ją bliżej siebie, „pocałować ją?".

— Jack — puściła jego rękę.

— Słucham cię, piękna — popatrzył w jej oczy, byli bardzo blisko siebie.

— Jesteś bardzo miły, przystojny i w ogóle, ale nie mam teraz czasu na jakieś związki, znaczy nie jestem pewna swoich uczuć... yh No rozumiesz? Mam mętlik w głowie — założyła włosy za ucho i odsunęła się od niego na bezpieczną odległość.

— Nie śpieszy mi się... — skłamał, spieszy, przecież ma tylko kilka dni, inaczej przegra ten głupi zakład. Zawsze można obejść to inaczej...

— Skoro tak twierdzisz... — popatrzyła w bok, a później znowu w stronę „magicznych" świateł tańczących na niebie.

****

Odrzucona ślizgońska miłość | Ślizgońska  Dylogia IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz