Rozdział 13

596 25 0
                                    

W Trzech Miotłach było dość tłoczno, ale przeciągłe powietrze na zewnątrz pomagało w przewietrzeniu małego pubu. Pociągnęłam łyk kremowego piwa, śmietanka i whisky w satysfakcjonujący sposób popłynęły mi do gardła. Wyjrzałam przez okno budynku i patrzyłem szczęśliwie na uczniów trzeciego roku, wyglądających tęsknię i pełnych radości, gdy dzielili się cukierkami lub pierwszy raz się całowali. Pamiętam mój pierwszy pocałunek. Całkowicie zmieniło to moje nastawienie do chłopca, którego kiedyś uważałam za najlepszego przyjaciela. Niezręczność jest dziełem diabła.

Usłyszałam bicie dzwonka nad drzwiami i, jak już piętnasty raz, gdy to zrobiłam, spojrzałam na niego rozbieganym, wyczekującym wzrokiem. Zegar nad barem wskazywał drugą pięćdziesiąt pięć, a jeśli głupi chłopak się spóźni, przeklnę go. Miałam serce nastawione na otrzymanie odpowiedzi dzisiaj i to wszystko.

Czując się rozczarowana, gdy do pubu wszedł stary czarodziej, opowiadając Madame Rosemercie jakąś tanią kolejkę na podryw. Westchnęłam i ponownie wyjrzałam przez okno. Zbliżały się ostatnie dni listopada, a ja z zaciekawieniem obserwowałam, jak małe skrzaty domowe dekorują wioskę na Boże Narodzenie. Hogsmeade zawsze było piękne o tej porze roku.

-Przepraszam.

Głos mnie zaskoczył, ale z każdego miejsca rozpoznałbym ten chłodny ton. Odwróciłam się i wygładziłam spódnicę, desperacko próbując nie pokazać, jak bardzo zaskoczyła mnie jego obecność. Draco patrzył na mnie swoimi przeszywającymi szarymi oczami, a jego brwi były uniesione w aroganckiej minie. Godryku, gdybym była jego matką, już obcięłabym mu brwi.

Usiadł i posłał mi irytujący uśmiech. Wziął długi łyk piwa kremowego, delikatnie wycierając kąciki ust serwetką.

- Nie chciałem cię przestraszyć, Granger, ale pochlebia mi, że moja obecność sprawia, że ​​drżysz.

Przewróciłam oczami.

-Chciałbyś.

Prychnął, zanim pochylił się, sprawdzając po pubie, czy jakieś wścibskie oczy Ślizgonów obserwują naszą interakcję, po czym flirtował z niewygodnie bliską krawędzią. Wzięłam ostry oddech i chciałam się uderzyć, kiedy uśmiechnął się z satysfakcją z mojego dyskomfortu.

-Kiedy ostatnio widziałaś Blake'a? - zapytał.

-Porzuciłam go u Zonka - powiedziałam zgodnie z prawdą - Powiedziałam mu, że mam „nagły wypadek" i muszę wyjść. Blake może być ładnym chłopcem, ale nie jest głupi, więc musimy się pośpieszyć.

Malfoy skinął głową w zamyśleniu, lekko wydymając usta i potarł kciukiem rączkę piwa kremowego. Spojrzał na mnie przez krótką chwilę, po czym odwrócił wzrok na pary z trzeciego roku na wiejskim placu, obserwując, jak rozmawiają i dają sobie nawzajem prezenty. Niektóre szczęśliwe dziewczyny dostały pocałunek w policzek, a ja patrzyłam, jak ich policzki nagrzewają się, przybierając piękny odcień różu. Uśmiechnęłam się trochę z powodu tej akcji, zanim poczułam, że para oczu mnie obserwuje. Odwróciłam się i zobaczyłam, że Malfoy przygląda mi się uważnie, mieszając łyżką swoje piwo kremowe.

-Co? - Zapytałam.

Westchnął.

- Co w nim widzisz?

Prawie zakrztusiłam się drinkiem.

-Przepraszam?

- Blake. Co jest w nim takiego uroczego, że ​​przyprawia cię o zawrót głowy?

To pytanie cofnęło mnie. Odpowiedź zajęła mi chwilę dłużej, niż bym chciała. Prawdę mówiąc, nawet nie myślałam o tym pytaniu, zanim je poruszył. Co mi się podoba w Amosie? To jest pytanie, z którym się zmagałam.

-Cóż, na początek ma miły uśmiech, jest miły, uczciwy, zawsze szuka w ludziach tego, co najlepsze, przystojny, mądry, naprawdę, bardzo mądry ...

-Cóż, ja też jestem mądry!

Zerknęłam na niego zmartwiona. Co do cholery...

-I jestem przystojny, mam dużo pieniędzy, mój uśmiech sprawia, że ​​wszystkie dziewczyny mdleją, co on ma, czego ja nie mam?

Spojrzał na mnie poważnie. Poczułam się trochę zaniepokojona intensywnością jego spojrzenia, ale trzymałam się mocno i mogłam powiedzieć, że to docenia. Jeśli była jedna rzecz, której nie zamierzałam stracić w tej bitwie, to moja duma, rzecz tak zniszczona przez poprzednie wydarzenia, że ​​mam nadzieję, że kiedykolwiek ją zobaczę.

Był tak blisko, że czułam jego miętowy oddech na twarzy, gdy patrzył na mnie z dzikością. Jego chłodne szare oczy wbiły się w moje mlecznobrązowe i poruszyłam się niewygodnie na swoim miejscu, ale jego wzrok nie drgnął.

- Odpowiedz mi, Hermiono.

Zakrztusiłam się. Gdy zmarszczyłam brwi, poczułam ciepło moich uszu. Moje imię nigdy nie drażniło mnie tak bardzo, jak słysząc, jak wychodzi z ust tego chłopca. Nigdy nie mówił do mnie moim imieniem i wydało mi się to zaskakująco satysfakcjonujące.

- Draco, skąd to się bierze?

Wzdrygnął się, słysząc własną strategię, i odchylił się do tyłu w kabinie, zanim wypuścił długi oddech. Wstał, przeczesując dłonią włosy i dopiero wtedy zauważyłam, że jego linia włosów była pokryta kroplami potu. Rozejrzał się gorączkowo, spoglądając z jednego kąta na drugi, po czym praktycznie rzucił kilka galeonów na stół przy czeku.

-Muszę ..... muszę już iść. Do zobaczenia później.

-Draco...

I po tym odszedł. Spojrzałam na róg, na który patrzył, i nic dziwnego, że nic nie znalazłam. Westchnęłam, chowając głowę w dłoniach i jęcząc.

To tyle, jeśli chodzi o odpowiedzi.

Bitwa się skończyła, ale ból dopiero się zacząłWhere stories live. Discover now