Rozdział 20

468 20 0
                                    

Draco POV

W końcu to mam.

Zmieniacz czasu siedział w moich dłoniach, kiedy muskałem go kciukiem. To było prawdziwe. Ojciec miał rację.

Mimo to, kiedy malutki przedmiot leżał w mojej dłoni, poczułem to od wstrętu. Poczucie winy też było, ale poczucie wstrętu było najsilniejsze ze wszystkich, że zaledwie rok później zostałem zmuszony być tą samą nieszczęsną osobą, którą byłem rok temu. A to wszystko dlatego, że jestem zbyt słaby, by przeciwstawić się ojcu.

Spotkało mnie nagłe pragnienie, by rzucić przedmiot tak daleko od siebie, jak tylko potrafię, ale przerwał mi dźwięk zbliżającego się spotkania.

-Przyjaciele! - mój ojciec woła przez lustro do ludzi siedzących przy stole, z chorymi uśmiechami na twarzach - Pierwsza faza planu została zakończona! Będziemy znowu królować!

Okrzyki i brawa rozległy się od stołu, a ja skrzywiłem się z podniecenia. Matka wyglądała na uszczęśliwioną.

-Teraz ta pierwsza faza jest zakończona, Lucjuszu - powiedział Amos Blake zza stołu - czy w końcu powiesz nam, do czego go wykorzystamy !?

- To dla ciebie pan Malfoy, chłopcze - powiedział ojciec szorstkim tonem, a Blake tylko przewrócił oczami, słysząc ten dźwięk - i tak, uważam, że nadszedł wreszcie czas, aby pokazać wam wszystkim fazę trzecią.

Serce podskoczyło mi w gardle. Ojciec nie ufał nawet mnie ani matce w fazie trzeciej, a teraz zamierzał ujawnić to całej rzeszy swoich wyznawców?

- W takim razie zrób to - wychrypiał Yaxley, kopiąc nogami w stół

Ojciec spojrzał na niego i wziął głęboki oddech. Cały pokój zapadła cisza, oczekując słów, które wkrótce nadejdą.

- Jak wszyscy wiecie - zaczął - Draco Malfoy, mój syn, zdołał oszukać Hermionę Granger, by oddała Zmieniacz Czasu prosto w nasze ręce. Zadanie, które wcześniej zawiodło przez naszego Amosa.

Blake przewrócił oczami i skrzyżował ramiona.

- Teraz, gdy posiadamy taki obiekt, będziemy wypełniać pierwotne zamierzenia Czarnego Pana.

- Na przykład... - wycedziła mama, odnosząc się do zamieszania, które wypełniło pokój.

- Zabijemy Harry'ego Pottera, cofając się w czasie, dzięki czemu Czarny Pan znów powróci.

Moje serce pękło. Nigdy nie myślałem, że ojciec sprawi, że znowu do tego wrócimy. Myślałem, że po prostu wyrywamy go z Azkabanu.

-A co z tobą - przerywam, zaskakując nawet siebie swoją odwagą. - Jesteś w Azkabanie. Co my z tobą zrobimy.

To, mój drogi chłopcze - mówi ojciec z błyskiem w oku, - to praca, którą specjalnie dla ciebie wybieram.

Zacisnąłem pięści, starając się nie patrzeć, jak bieleją.

-Co?

- Musisz sobie przypomnieć Draco - mówi ojciec, spoglądając na mnie bystrym wzrokiem - że nie powiedziałem ci o drugiej fazie naszego planu.

Moje serce biło szybciej, a ojciec miał zły wyraz w oczach. Przełknąłem.

-To jest?

Ojciec zachichotał.

- Widzisz, Azkaban to najbezpieczniejsza placówka w całym świecie czarodziejów. Udało się to tylko raz, w nieznanych okolicznościach.

-Widzisz, do wykonania tego konkretnego czynu potrzebujemy kogoś mądrego, pilnego, odważnego w obliczu niebezpieczeństwa...

- Być może najjaśniejsza czarownica naszych czasów ...

Moje serce się zatrzymuje. Nie. Cokolwiek, kogokolwiek oprócz niej.

Bitwa się skończyła, ale ból dopiero się zacząłWhere stories live. Discover now