Rozdział 27

354 16 0
                                    

Świat miał wrażenie, jakby się przechylał, trząsł pod moimi stopami, kiedy starałam się otworzyć oczy. Kolory świata były przytłumione i matowe, a może to była tylko moja wyobraźnia? Byłam bardzo zdenerwowana po ... czym? Co się stało?

Rozglądam się i widzę mahoniowe biurko z kilkoma ruchomymi portretami w tle. Pokój był pusty, z wyjątkiem poruszających się faksymilów, które krzyczały na mnie niesłyszalne, a ich miny były zamaskowane gniewem. Otarłam się, nasłuchując dźwięków i wchłaniając otoczenie.

Byłam w gabinecie McGonagall.

Co więcej, przynajmniej to widziałam. Nie sądziłam, że jestem w tym, ale tutaj jako jakaś zjawa. To miałoby sens, ponieważ tak naprawdę nie czułam ani nie słyszałam swojego otoczenia.

Albo tak myślałam.

-HERMIONO! - głos za mną jęknął i odwróciłam się zaskoczona. Młody mężczyzna z rozjaśnionymi blond włosami wpadł przez mój sen z ręką wyciągniętą, by się złapać, a inny z różdżką w dłoni.

-Draco !? - Wzdycham, łapiąc go, gdy spada pod własnym ciężarem. - Co ty tu robisz !? Gdzie my jesteśmy !?

Patrzy na mnie swoimi szarymi, wzburzonymi oczami. Wstaje, strzepując marynarkę, po czym spojrzał na mnie z wyrazem powagi. Wychyla się nade mną, wyglądając na zdecydowanie spanikowanego i przysuwając swoje ciało i twarz tak blisko mnie, że przełknęłam. Chwycił mnie za ramiona, potrząsając mną, gdy mówił.

- Hermiono. Nie mam dużo czasu - prycha, rozglądając się po pokoju, a jego twarz rozświetla się jak iskierki.

- Draco, czy jesteśmy we śnie? - Pytam, z każdą minutą bardziej zdenerwowana. Jego oczy były zamglone, wyglądając, jakbym patrzyła przez rozmazaną szybę. Chociaż tak wyglądał cały świat w tym momencie, ale wciąż mogłam dostrzec zadrapania na jego twarzy i zapadnięte rysy, które majaczyły wokół jego oczu.

-To nie ma znaczenia! - mówi trochę poirytowany: - Hermiono, mam ci coś ważnego do powiedzenia i nie mogę ci wystarczająco wyrazić, jak bardzo potrzebuję, żebyś była cicho przez jedną sekundę!

Jego stres trochę mnie zaniepokoił i spojrzałam w jego przekrwione oczy w poszukiwaniu odpowiedzi.

-W porządku.

Przeczesuje dłonią włosy, próbując uspokoić oddech.

-Tak, jesteśmy we śnie - potwierdza, potrząsając mną lekko. - Cóż, to raczej wizja. Ojciec i ja jesteśmy w gabinecie dyrektora.

- Jesteś w Hogwarcie? - Pytam zdziwiona. Nie sądziłam, że dotrą tam tak szybko, z całą ochroną zamku.

-Tak - mówi z naciskiem. - Teraz, Hermiono, musisz przyjechać tutaj z Ministerstwem. Mój ojciec przygotowuje swój ostateczny cios. Jeśli się nie pospieszysz, nie będzie już więcej Hogwartu do uratowania .

Czułam się odległa, bezradna. Dlaczego nie zostawiliby Hogwartu w spokoju? Zmieszanie zmieniło się w złość i splunęłam na Draco jak żmija.

-I zamierzasz mu pomóc !? - Pluję.

Oczy Draco miękną.

- Hermiono, nie masz pojęcia, pod jaką presją jestem...

-Oczywiście, że wiem, pod jaką presją jesteś! - Wybucham, a gniew przesącza się przez moje kości. - Na wypadek, gdybyś zapomniał, chodziłam z tobą do szkoły przez osiem lat.

Oczy Draco miękną.

- Nie mogę przeciwstawić się ojcu. Jeśli to zrobię, inni będą mieć poważne problemy.

-Na przykład? - Naciskam. Wiedziałam, że muszę przestać, ale coś mi mówiło, że muszę się podważyć, żeby zobaczyć, co się stanie.

- Hermiono - powiedział niewyraźnym głosem. - Myślisz, że mnie znasz, i kłóciłbym się o to samo o tobie, ale w rzeczywistości nie masz pojęcia, kim jestem. Nie wiesz, dlaczego to robię i to niebezpieczne. Dla mnie i dla ludzi, których kocham. Musisz mi w tym zaufać.

- Czy chcesz powiedzieć, że twój ojciec wyeliminuje każdego, kto stanie między wami? - Pytam z ciekawością i paniką krążącą w moich żyłach.

Draco oblizuje usta, wyglądając na zdziwionego. Wiedziałam, że nie chce zdradzić wszystkiego, co wiedział, ale wiedziałam, że dostanę wystarczającą liczbę odpowiedzi, by to powiedzieć.

-Tak

Moje serce podskoczyło. Nie spodziewałam się tak jasnej odpowiedzi, ale teraz to miało sens.

- Draco, dlaczego przeszedłeś przez te wszystkie kłopoty? - Pytam, wskazując na świat snów: - Po co?

- Hermiono - jego wyraz twarzy nagle stał się poważny. - Nie mogę ci powiedzieć, jak, ale mogę cię błagać. Potrzebuję, żebyś przyjechała do Hogwartu. Musisz zabić mojego ojca, gdy tylko się obudzisz. obiecaj mi, że to zrobisz? Zginie, jeśli zaczekasz.

Potrząsnęłam głową, rozważając słowa.

-Tak.

-Dobrze - mówi. Zaczyna iść w kierunku drzwi, które, jak sądzę, są wyjściem. Tuż przed wejściem do niego odwraca się, patrząc mi prosto w oczy ze spojrzeniem żalu i bólu.

-Hermiono - mówi, spoglądając w dół, a potem z powrotem. - Przepraszam za to, co zrobiłem. Naprawdę.

I po tych słowach wyszedł, a iglica zabrała go na trzecie piętro. Świat zaczął się zmieniać, jego ciemne kolory stawały się coraz jaśniejsze, aż zniknęłam z wszechświata ...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Obudziłam się gwałtownie, łapiąc powietrze i przyciskając dłoń do piersi. Ginny otworzyła oczy, siadając i patrząc na mnie z niepokojem.

- Hermiono? Co się stało? - pyta.

Spojrzałam na nią, moje oczy rozszerzyły się, a serce waliło.

- Musimy dostać się do Hogwartu. W tej chwili.

Bitwa się skończyła, ale ból dopiero się zacząłWhere stories live. Discover now