Rozdział 26

375 14 0
                                    

Otrząsnęłam się z utrzymujących się skutków dezorientacji spowodowanych pojawieniem się i poszłam szybko i celowo do drzwi Nory. Włosy poleciały mi na twarz, ale odgarnęłam je do tyłu, rzucając się biegiem, gdy leciałem przez pola. Kroki Rona i Harry'ego były za mną, ale nie obejrzałam się.

- Hermiono! - zawołali, ale zignorowałam ich. Jeśli to miało się udać, musieliśmy się pospieszyć i zdobyć posiłki.

- Hermiono, zatrzymaj się! - Ron wrzasnął. Odwróciłam się do niego, unosząc w pytaniu brwi. Oddychałam ciężko i skrzyżowałem ramiona. Próbowałam tego nie robić, ale wszystkie moje myśli dotyczyły Draco i sprawdzania, czy wszystko z nim w porządku. Nie powinnam myśleć o palcu, ale nie mogłam przestać się martwić.

- Masz w ogóle plan czy coś? - powiedział Harry, sapiąc do nas. Rozglądałam się po polach, aż na krótko spojrzałem na zegarek. Kończył nam się czas.

- Właściwie to tak - wzdycham, jeszcze raz rozpoczynając swoją wędrówkę pod górę, - i jeśli wy, małe dupki, pospieszycie się, będziemy go realizować.

Kilka minut później, z wrzącą krwią i oczami płonącymi w przyćmionym świetle nocy, podeszłam do drzwi Nory - Harry i Ron tuż przy mnie.

Zapukałam mocno trzy razy. Nie zdziwiło mnie, że zaledwie sekundę później zdezorientowana, ale ożywiona Molly Weasley otworzyła drzwi. Jej włosy były wzniesione, a oczy zapadnięte, ale nadal miała swój dziki wygląd, który wydawał się domem. Wypuściła cień zachwytu, zanim wciągnęła nas do nędznych kwater mieszkalnych.

Krzyczała na męża, zanim posadziła nas w powozie. Na jej nieszczęście ze schodów zszedł nie tylko jej mąż, ale Ginny, George i Percy wbiegli z ojcem. Ginny nie marnowała czasu, obejmując Harry'ego i patrząc na niego pod kątem zadrapań, obsypując go małymi pocałunkami pomiędzy nimi. Spojrzałam na niego niepewnie, oddalając się od Rona.

-Gdzie byliście! - Molly wrzasnęła z rękami na biodrach. Wyglądała na pozytywnie zdenerwowaną, ale kiedy spojrzała na każdego z nas, odetchnęła z ulgą i przyciągnęła nas do mocnego uścisku. Wdychałem jej znajomy zapach drewna i wiśni i uśmiechnęłam się do siebie.

Na razie byłam wreszcie bezpieczna.

- Malfoy miał ją w Azkabanie, mamo - powiedział Ron pomiędzy pozdrowieniami od rodziny. - Musieliśmy coś zrobić. Była tam ciągnięta jak pies poszukiwawczy.

Na ogłoszenie mojej eskapady cała rodzina Weasleyów spojrzała na mnie z szokiem i przerażeniem na twarzach.

-Azkaban - westchnęła pani Weasley, przykładając dłoń do serca. - Dlaczego... Jakkolwiek udało ci się ominąć dementorów !?

Przełknęłam ślinę, mówiąc w swoim imieniu po raz pierwszy od chwili, gdy przybyłam. - Przy wejściu jest sekretny tunel. Ogłuszył strażników i jeśli się w nim zaklinuje, można dostać się od razu do środka.

Wspomnienia zalały mój mózg tamtej chwili i klaustrofobii, którą poczułam, i zadrżałam, zacierając ręce na ramionach. Rodzina patrzyła zszokowana, pani Weasley przeniosła dłoń z serca do głowy, wyglądając na oszołomioną. George usiadł, kładąc ręce na brodzie. Percy nie wpatrywał się w nic, a Ginny wpatrywała się w Harry'ego z obciążeniem.

-Myślałem, że to już koniec - wymamrotał George i zobaczyłam łzy napływające do oczu pani Weasley. - Myślałem, że skończyliśmy z misjami i niebezpieczeństwem. Wszystko zaczynało stawać się ... normalne ...

Zamilkł, a pani Weasley otarła łzę z policzka. Percy położył dłoń na ramieniu George'a, zapewniając cichy komfort. Pan Weasley stał w odległym kącie, jego szczęka pracowała pod skórą.

- Co robimy, Arturze? - Pani Weasley zachrypiała, patrząc na męża.

-Musimy zaalarmować Ministerstwo - powiedział, - Kingsley będzie wiedział, co robić.

-Nie! - Krzyknęłam, unosząc rękę, żeby go zatrzymać, zanim zdążyłam się opanować. Rodzina spojrzała na mnie szeroko otwartymi oczami, a moja warga zaczęła drżeć.

- Nie możesz, musimy dostać się do Hogwartu - mówię. - Draco i Lucjusz najprawdopodobniej są tam teraz. Planują dokończyć to, czego Voldemort nie zrobił.

Pani Weasley zbladła, a pan Weasley wyszedł zza jej pleców, żeby pomasować jej ramiona. George ukrył twarz w dłoniach. - Nie Hogwart - powiedział - Cokolwiek oprócz Hogwartu.

- Mam to - powiedział Harry, wyciągając Zmieniacz Czasu spod płaszcza. Patrzyłam na niego szeroko otwartymi oczami.

- Najwyższy czas, żeby ktoś to zrobił - powiedział Ron z warknięciem i bez ostrzeżenia wyrwał go z dłoni Harry'ego i rzucił na ziemię, rozbijając na milion kawałków. Wszyscy patrzyliśmy na to w szoku i byłam zaskoczona, widząc łzy napływające mi do oczu.

- Musimy powstrzymać Malfoya - powiedział po swoim wybuchu.

-Nie! - Błagam ponownie, chwytając się jego ramienia i patrząc rozpaczliwie, aż w oczy: - Nie, nie możemy! Draco potrzebuje naszej pomocy! Musimy go uratować. Muszę go uratować!

Ron oblizał usta, patrząc na mnie z góry, ale zakrył je, marszcząc brwi.

- Draco !?

-Tak! - zawołałam, odwracając się do reszty grupy, która patrzyła przerażonymi oczami. - Draco potrzebuje naszej pomocy. Nie masz pojęcia, przez co z nim przeszłam w tym roku, przez co przeszedł. Tak, wiem co robił w przeszłości, ale tym razem jest do tego zmuszany! Wiem, że mogę go uratować!

- Dlaczego tak bardzo chcesz go uratować, co? - powiedział Ron, a w jego oczach pojawiła się łza, wyglądając na całkowicie zniszczone.

-Ponieważ... ponieważ... - Nie wiedziałem, co powiedzieć.

- To za dużo - powiedział pan Weasley, cofając się i wchodząc do kuchni. - Alarmuję Ministerstwo. Pakujcie się wszyscy; wyjeżdżamy do Hogwartu o świcie.

Rodzina zaczęła się pędzić, pozostawiając mnie zamrożoną w czasie na środku pokoju. Czułam się bezradna, a jedyne, czego chciałam, to znaleźć Draco i zarzucić go ramionami, zabierając go z dala od jego złego ojca.

- Ponieważ go kocham - szepczę do nikogo.

Bitwa się skończyła, ale ból dopiero się zacząłWhere stories live. Discover now