Rozdział 35

350 13 0
                                    

Patrzyłam, jak Weasley na mnie patrzy z ulgą, podbiegając do bariery zaklęcia i krzycząc. Draco spojrzał na mnie, zaniepokojony, ale uśmiechnięty, gdy był brutalnie trzymany przez ojca.

-Expelliarmus! - Wrzasnęłam na Lucjusza, rozbrajając jego różdżkę i patrząc, jak upada na ziemię z brzękiem. Spojrzał z niepokojem na miejsce, w którym spadł, jego momenty słabości były dla mnie oczywiste. Skorzystałam z tego.

- Stupefy! - Krzyknęłam, wysyłając w jego stronę kolejny cios i obserwując, jak jego ciało sztywnieje, spada na ziemię, sztywne jak deska. Draco został uwolniony z jego uścisku i bez namysłu podbiegłam do niego, ściskając jego ramiona.

-Myślałem, że zostałaś zamknięta! - powiedział: - Jak się wydostałaś!

-Blake! - Odpowiedziałam: - Co masz na myśli, on ma rację...

Odwróciłam się i nigdzie nie było widać Blake'a. Amerykanin był przez cały czas obok mnie, ale nic nie widziałam. Moje usta się rozchyliły, ale zanim zdążyłam zareagować, postanowiłam zająć się zadaniem. Szybko wymamrotałam zaklęcie odwracające pole siłowe i natychmiast zostałam złapana przez Rona, który mocno mnie ścisnął.

-Gdzie byłaś! - wykrzyknął: - Chorobliwie się martwiłem.

- Złapali mnie - powiedziałam, wskazując na Śmierciożerców stojących z tyłu sali, skulonych obok Lucjusza jak zagubione szczeniaki. - Uciekłam z pomocą Blake'a.

-Cóż, gdzie on jest? - zapytał. Nie miałam pojęcia i na szczęście nie musiałam odpowiadać, gdy podszedł George, a za nim jego rodzice.

-Dziękuję kochana - powiedział, całując mnie w policzek po bratersku. - Nie byłoby tego bez ciebie.

Już miałam mu podziękować, gdy nagle ziemia zatrzęsła się, gdy kłęby ziemi przesłaniały nam pole widzenia. Tylne drzwi do Wielkiej Sali wyskoczyły i zobaczyłam wyłaniającą się z gruzów wysoką postać, której sylwetka nie mogła ukryć grymasu perłowo białych zębów.

-A jednak to jeszcze nie koniec - rozległ się boleśnie spokojny amerykański akcent. Moja krew stała się zimna, gdy Blake wszedł przez drzwi, kręcąc różdżką w palcach jak dziecko z lśniącą nową zabawką. Zrobiłam krok do przodu, patrząc mu prosto w jego szkliste oczy.

-Gdzie byłeś? - Zapytałam, tupiąc nogą, gdy masa adrenaliny przepłynęła przez moje żyły: - Pomagasz mi uciec, a potem mnie zostawiasz?

Blake zaśmiał się, potrząsając głową.

- Naprawdę myślisz, że zamierzam ci pomóc. Zdajesz sobie sprawę, że kiedy weszłaś do pokoju, poszedłem po moją różdżkę? Mam ... niedokończone sprawy, którymi muszę się zająć .

Wycelował we mnie różdżkę z diabelskim uśmiechem i mój świat się zatrzymał. Jedyne, co zarejestrowałem, to ktoś wysoki, który stanął przede mną.

- Po prostu spróbuj - powiedział Draco z niebezpiecznie niskim syknięciem. - Połóż na niej rękę i zobacz, co się stanie.

Ron przeszedł na moją drugą stronę. Znowu stałam się spójna i próbowałam przecisnąć się przez potworności, nieudolnie. W końcu udało mi się prześlizgnąć i wyprostować, odzyskując spokój i patrząc na mężczyznę z zaciekłością.

-Amos! - Zawołałam: - Nie musisz tego robić! Możesz robić to, co dla Ciebie nalegaliśmy! Możesz zostać z nami!

- Nie wiesz, co mam zrobić - powiedział, z każdą sekundą wyglądając na coraz bardziej sfrustrowanego. Mogłam powiedzieć, że jego wewnętrzne demony się wynurzały i uznałam to za okazję.

-Wiem, że możesz zostawić świat za sobą, zostawić ciała i złą reputację, którą zbudowałeś w Ameryce - powiedziałam

- Możesz zostawić swojego ojca.

Na wzmiankę o zdrajcy Blake wyraźnie warknął, patrząc na mnie z nowym ogniem w swoich kryształowych oczach.

-Zamknij się.

-Jeśli nie robisz tego dla mnie, zrób to dla Evangeline.

-ZAMKNIJ SIĘ! - Blake wrzasnął, zakrywając uszy i zaciskając szczękę, - Zamknij się, zamknij, zamknij!

-Nie chciałaby tego dla ciebie - splunęłam, robiąc odważny krok naprzód. - Ona nie chciałaby, żebyś tak wyszedł!

-JAK MOŻESZ WIEDZIEĆ, CZEGO CHCE! - wrzasnął, wyglądając na pozytywnie psychicznego w swoim obecnym stanie, - JAK MOŻESZ WIEDZIEĆ CZEGO CHCĘ!.

Nie odpowiedziałam. Powietrze wisiało wokół mnie gęsto jak budyń i oparłam się pokusie pochylenia głowy. Skupiłam swój wzrok na Blake'u, który wyglądał teraz na chorego, walił w głowę i syczał intensywnie.

Po tym, co wydawało się wiekami, podniósł głowę, patrząc na mnie przekrwionymi oczami, ale w jego szalonym umyśle nie pozostał zdrowy rozsądek. Ledwo zdążyłam zareagować, zanim podniósł różdżkę.

- Nie możesz. Zrujnowałaś mi życie. Teraz za to zapłacisz.

Świat wirował i czułam się, jakbym brodziła przez syrop, gdy dzwoniło mi w uszach. Nawet nie widziałam rzuconego zaklęcia, ale jedyne, co zarejestrowałem, to ktoś skaczący przede mną i zaklęcie, które zakończyło życie Blake'a, rzucone przez Draco, który stał obok mnie, gwałtownie się falując.

Ledwo zauważyłem Amerykanina, bo jedyne, co zobaczyłem, to rudowłosy chłopak leżący na ziemi u moich stóp, jego oczy zaszkliły się, a jego skóra zbladła.

Ron.

Bitwa się skończyła, ale ból dopiero się zacząłWhere stories live. Discover now