rozdział 8

393 17 2
                                    

Blaise sprawił wrażenie charyzmatycznego chłopaka i to nawet dość pociągającego. Poniekąd byłam ucieszona, że w razie nieprzewidzianych sytuacji znam choć jednego domownika Slytherinu, do którego mogłabym się zwrócić o pomoc. Siedziałam w pokoju wraz z moimi współlokatorkami, pochłoniętymi plotkowaniem o tym, jak wspaniali są zawodnicy quidditcha - były to Samantha i Katherine. Miałam okazję rozmawiać z nimi tylko raz, więc nie nazywałabym ich swoimi koleżankami. Nagle zamilkły i Katherine rzuciła:

- Będziesz dziś na kolacji? 

Nie ukrywam, że zaskoczyło mnie pytanie tej małej, dość puszystej blondynki w ogromnych okularach . Skłamanie, mówiąc, że będę na kolacji, nie miałoby sensu. Dostrzegłyby moją nieobecność. Poza tym zgodnie z tym co twierdził Blaise, każdy Ślizgon już wiedział o moich i Dracona planach. Chciałam spróbować wybrnąć z tej sytuacji bez zbędnego udzielania jakichkolwiek informacji.

- Więc... - nie zdążyłam skończyć zdania, bo przerwała Samantha.

- Och, nie wysilaj się, już każdy wie! Ale żeby on, Malfoy, z jakąś dziewczyną... Sama nie wiem czy takie spotkanie to moje największe marzenie czy największy lęk. Jest całkiem, całkiem ładny...- wtrąciła się rozmarzona. Delikatnie odgarnęła swoją grzywkę, wygładziła swoje kasztanowe włosy i wyprostowała się. Sprawiała wrażenie udającej idealną, która uważa nawet na to jak siedzi.

- Cóż, więc... planujemy...

- No co, co planujecie?! - krzyknęła aż nadto głośno Katherine. Stanowiła kompletne przeciwieństwo swojej koleżanki, była głośna i nie umiała usiedzieć na miejscu.

- Sama nie wiem. Niespodzianka. - odparłam beznamiętnie, nie miałam zamiaru się nikomu spowiadać. 

Odeszłam bez słowa w kierunku mojej zaczarowanej komody i zaczęłam przegrzebywać jej szuflady bez dna. Finalnie zdecydowałam się na jedwabną, czarną sukienkę do ziemi z lejącym się dekoltem, który odsłaniał subtelnie moje obojczyki. Założyłam cieliste pończochy i czarne półbuty na średnim obcasie. Z uwagi na to, że pogoda nadal nie uległa zmianie i było całkiem mroźnie, zarzuciłam na plecy czarne futro, które dostałam od matki na moje zeszłoroczne urodziny. Na szyję założyłam pierwszy lepszy, srebrny naszyjnik. Przez chwilę myślałam czy ubierać pierścień ojca, bo zaczęłam się obawiać, że nosząc go gdzie popadnie mogę go zgubić. Jednak ponownie, pociąg do błyskotek przezwyciężył rozsądek i ubrałam go. Zdążyłam tylko poprawić szminkę na ustach, bo była już 17:55. Kiedy Samantha i Katherine wychodziły na kolację, ja równocześnie z nimi opuściłam pokój, jednak zniknęłam w połowie drogi, za zakrętem. Gdy dotarłam na umówione miejsce, dostrzegłam postać Dracona. Obok niego stał zakapturzony wysoki, przygarbiony mężczyzna w czarnym płaszczu, którego nie byłam w stanie zidentyfikować. Gdy podeszłam bliżej, tajemnicza postać skinęła głową do Dracona i zaczęła się do mnie zbliżać. Mimo tego nie zatrzymałam się i szłam prosto w jego kierunku. Po chwili zauważyłam, że ową postacią jest profesor Snape. Gdy tylko się mijaliśmy, skinęłam do niego głową, zaś on odpowiedział:

- Najpóźniej 22:00 w dormitorium. Nikt ma was nie widzieć.

Powiedziawszy to, przyspieszył krok i zniknął za drzwiami szkoły które bezszelestnie otworzył i zamknął machnięciem różdżki.

Dracon odwrócił się w moim kierunku i już po chwili stałam naprzeciwko niego. Kiwnął głową w geście powitania i uniósł rękę sugerując, abym chwyciła go pod ramię. Zrobiłam to choć z pewnym zawahaniem, ponieważ nadal nie wiedziałam co będziemy razem robić dzisiejszego wieczora. Ruszyliśmy na błonia, w kierunku jeziora.

- Przygotowałem niespodziankę, mam nadzieję, że się nie zawiedziesz. - powiedział chłodno, w ten sam sposób co zwykle.

- Nie wydajesz się być zadowolony z tego, że się widzimy. - odparłam. Odnosiłam niepodważalne wrażenie, że nie chciał ze mną nigdzie iść, słyszałam to w jego głosie. Blondyn od razu zatrzymał się. Staliśmy na samym środku pola na błoniach Hogwartu.

- Dlaczego tak myślisz? 

Popatrzył mi mi prosto w oczy, choć czułam jakby patrzył na moją duszę. Jego lodowate spojrzenie stało się mniej lodowate, bo jego źrenice widocznie rozszerzyły się. Kolejny raz czułam przeszywanie mojego ciała połączone z rozpieraniem wszystkich moich wnętrzności. Każda komórka mojego ciała zdawała się mieć wybuchnąć w ciągu kilku sekund. Mimo to, udało mi się opanować, to nie był pierwszy raz gdy Malfoy mi patrzył w oczy, musiałam się uspokoić.

- Czuję to. - odparłam.

- Masz złe przeczucie. - odpowiedział szybko Malfoy i podszedł do mnie bliżej. Zmierzył mnie swoim wzrokiem od góry do dołu, po czym beznamiętnie odsunął się i kontynuowaliśmy spacer.

Szliśmy przez około pięć minut w niezręcznej ciszy, jednak Draco zdawał się nie mieć z tym najmniejszego problemu. Pomimo tego, przerwał nagle milczenie.

- Pansy to wariatka, co nie? - powiedział cicho i uśmiechnął się kącikiem ust. To już coś, na dobrą sprawę uśmiech Malfoya musi być niezłym sukcesem i być trudniejszy do wywołania niż wyczarowanie pierwszego patronusa przez piątoklasistę.

- Żebyś wiedział, już rozmawiałam o tym z Blaise'm i... - chłopak ewidentnie spochmurniał na wspomnienie Zabiniego - czemu się zasmuciłeś?

- Bzdura. Tak czy inaczej, niezależnie od tego co gada Blaise, Parkinson jest niewąsko stuknięta. 

- Nie mogę się nie zgodzić, choć uderzenie jej było niebywale satysfakcjonujące. - odparłam, śmiejąc się.

- Ale Potter... jak ja go nie mogę znieść, to jest nieprawdopodobne. - chłopak z rzeczywistą złością cedził każde słowo na temat Wybrańca, a w szczególności zaakcentował jego nazwisko, brzmiąc, jakby chciał je wypluć z ust.

- Dlaczego go tak nienawidzisz? - zapytałam.

- Co z nim wczoraj robiłaś po eliksirach? - warknął zdenerwowany Dracon przyspieszając kroku, mało brakowało, a musiałabym przy nim biec. Nie przejmął się moim pytaniem, a nie udzielenie odpowiedzi na nie sprawiło, że zamilkłam i wyłącznie posłałam blondynowi zirytowane spojrzenie.

- Nie chciałem tak zabrzmieć, po prostu go nie lubię. - mruknął zmieszany.

- Nie mogę się kolegować z Potterem, bo grozi mi taka sama nienawiść Malfoya jaką jest darzony Wybraniec? Wybacz, ale chyba już wiem, czemu nie jesteś zadowolony z tego, że się widzimy. - powiedziałam nie kryjąc swojego rozczarowania.

- Nie grozi ci nienawiść z mojej strony w żadnym wypadku. - powiedział chłopak od razu i otworzył szerzej oczy patrząc na mnie, dokładnie śledząc każdy mój ruch.

- Miło mi, to chyba jakieś wyróżnienie? - odparłam ironicznie. - może raczysz mi powiedzieć dokąd zmierzamy? 

- Niestety nie mogę. To niespodzianka, jak już wspominałem. Pomyślałem, że kolacja w jakiejś losowej, droższej restauracji w Hogsmeade będzie nudna. 

- Czyli to będzie kolacja? - powiedziałam zaciekawiona i uniosłam lekko brew.

Malfoy nic nie odpowiedział, tylko ponownie tajemniczo i ledwo widocznie się uśmiechnął. Szliśmy dalej. Przed siebie. Nie patrząc za nas.

possessed with love - Draco Malfoy fanfiction PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz