rozdział 9

400 13 7
                                    

Nasz spacer przez przesiąknięte wilgocią pola zakończył się w momencie w którym dotarliśmy na brzeg ogromnego jeziora. Jego woda była przezroczysta jak kryształ, choć patrząc z daleka sprawiała wrażenie czarnej jak smoła. Słońce powinno zachodzić, jednak gęste kłęby chmur zawieszonych w dżdżystym powietrzu zasłaniały je dokładnie. Poczułam ożywczy chłód bijący od zbiornika, więc zapięłam dokładniej futro.

- Jesteśmy. - powiedział pod nosem Dracon. Szczerze powiedziawszy, nie wiedziałam co myśleć. Z jednej strony widok rozlewającego się pod naszymi nogami, subtelnie szumiącego falami jeziora zapierał dech w piersi, jednak z drugiej strony zaczęłam rozmyślać co będzie się tu właściwie działo.

- Ładny widok. Co mamy zamiar tutaj robić? - zapytałam i rozejrzałam się dookoła szukając czegoś więcej niż tafli wody. Kopnęłam lekko czarny, okrągły kamyk leżący na piasku.

- Chodź. - powiedział Malfoy, po raz kolejny lekceważąc moje pytanie.

- Zadałam pytanie. Co mamy tutaj zamiar robić? - spytałam stanowczo, lekko poddenerwowana.  Zaczęłam nabierać podejrzeń. Przypomniały mi się słowa matki, 'uważaj na Slytherin'. Poza tym, przecież ostatni raz widziałam się z nią gdy opuszczała dom w podejrzany sposób bez większych waliz czy toreb wraz z właśnie Draconem i jego matką. Mogłam jedynie zgadywać kim on jest i jakie ma zamiary, więc uznałam, że lepiej się upewnić na czym stoję.

- Weź mnie za rękę i chodź. - odparł chłodno.

- A co jeśli tego nie zrobię? Nie mam zamiaru...

- Zaufaj mi. Proszę. - blondyn przerwał mi i kolejny raz popatrzył mi w oczy. Zdawał się celowo używać swojego wzroku do oniemiania i manipulowania mną. Ponownie nie umiałam się powstrzymać i bez słowa podałam mu swoją prawą rękę.

- Ładny pierścień. Przykuwa uwagę. - powiedział, przyglądając się dokładnie mojej bladej z zimna dłoni. Nie odpowiedziałam na jego komentarz, więc chłopak ruszył do przodu, prosto w kierunku tafli jeziora.

- Na pewno idziemy dobrz... - urwałam zdanie i zamarłam. Od lodowatej wody dzieliły nas już pojedyncze metry. 

- Tak. - powiedział szybko Malfoy. Gdy czubki naszych butów dotknęły wody, poczułam niezwykle silne szarpnięcie. On dalej trzymał mnie za rękę, choć jakaś niewidoczna siła mocno rzucała nami na wszystkie strony świata. Po kilku sekundach wszystko uspokoiło się, a ja oniemiałam.

Staliśmy w niewielkim pomieszczeniu. Nie było w nim jednak ścian ani sklepienia. Wszystko wyglądało tak, jakbyśmy byli w szklanej bańce. W bańce pod wodą, w samym centrum ogromnego jeziora, zaraz naprzeciwko zamku.  Zaczęłam się rozglądać z niedowierzaniem i otwartymi z oniemienia ustami. Podziwiałam skomplikowane podwodne życie jeziora. Choć było już dość ciemno, dostrzegałam mnóstwo różnorodnych podwodnych roślin o przeróżnych kształtach liści i łodyg. Gdzieniegdzie pływały drobne rybki, które pałały subtelnym, różowym blaskiem odbijającym się od ich perłowych łusek. Źródłem światła w całym pokoju było wyczarowane, nocne, gwieździste niebo z wielkim księżycem w pełni, przywołujące na myśl to, które znajduje się w Wielkiej Sali w szkole. Na samym środku bańki stał okrągły, czarny stół do którego dostawione były dwa krzesła o wysokich oparciach obitych czarnym materiałem przeszywanym srebrną nicią. 

- Tu jest pięknie... - powiedziałam cicho, nieco rozmarzona. Przyglądałam się wszystkiemu jak małe dziecko, a Dracon nie spuszczał mnie z oczu uśmiechając się praktycznie niewidocznie. Chyba cieszył się, że udało mu się mnie zaskoczyć. Po chwili poczułam, jak jasnowłosy zbliża się do mnie zza pleców. Był blisko, a jego oddech sprawił, że czułam jakby pojedyncze igiełki lodu wbijały się w moją skórę na karku. Zaczęłam się zastanawiać, dlaczego ten chłopak emanuje takim zimnem, które mimo wszystko nie był zimnem świadczącym o jego złu czy podłości, cechach jakie chłód przywodzi na myśl. Podświadomie czułam, że on by chciał móc się śmiać, cieszyć z życia, uśmiechać. Ale nie mógł. Coś go zatrzymywało.

possessed with love - Draco Malfoy fanfiction PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz