It's the only gift I need [1/2]

1K 31 55
                                    

Pierwsze promienie ostrego, wschodzącego słońca rozproszyły się po sypialni. Ich ciepło ogrzało jej twarz, którą próbowała zakryć pod futrami. Jeżeli dobrze pamiętała, to wieczorem zasłoniła okno, by właśnie teraz – z samego rana – nie musieć męczyć się ze wschodem. I chociaż kochała, gdy wybudzało ją słońce, tak teraz pragnęła po prostu dłużej pospać. Być może nawet przespać cały dzień.

Tak by zapewne było, gdyby nie to, że Astrid poczuła jak materac łóżka ugina się pod dodatkowym ciężarem. Nieśmiało otworzyła jedno oko, tylko po to, by dostrzec przed sobą uśmiech swojego męża.

Czkawka wyciągnął dłoń w jej stronę i delikatnym ruchem zdjął z jej zaspanej twarzy i opuchniętych oczu cienkie futra. Wziął w dłoń jej policzek i pogłaskał go kciukiem. Astrid zamknęła oczy i wtuliła się w jego ciepłą skórę.

— Dzień dobry, skarbie — powiedział czule, po czym nachylił się i cmoknął ją w czoło.

Astrid westchnęła rozkosznie i podparła się na jednym ramieniu.

— Dzień dobry — odparła sennie i przeciągnęła się leniwie, opierając się o wezgłowie łóżka. Czkawka siedział z boku; był ubrany w strój codzienny i miał na sobie nawet protezę.

Astrid zmarszczyła brwi i rozejrzała się po sypialni.

— Jakim cudem jesteś już na nogach? I to wcześniej ode mnie. — Dziwiła się. Czkawka zaśmiał się pod nosem.

— Nie wstałem o świcie. Wiesz jakie są teraz dni – bardzo krótkie, także i dzień zaczyna się później niż zwykle. — Wzruszył ramionami i usiadł obok niej. Spojrzał na nią przelotnie. — Czasami uda mi się zwlec z łóżka, gdy tylko wstanie słońce. Choć nie powiem, dziś miałem naprawdę utrudnione zadanie i prawie się nie udało. Gdyby nie moja silna wola i dusza wojownika to zapewne byłbym teraz na twoim miejscu.

— A co ci utrudniało wstanie z łóżka? — zapytała zaciekawiona. Spodziewała się, że znała odpowiedź.

Objął ją ramieniem i przyciągnął do swojej piersi.

— Naprawdę trudno mi się wstaje i zostawia ciebie w łóżku, gdy tak uroczo mlaskasz, jak śpisz. No i owinęłaś się wokół mnie jak bluszcz. Dobrze, że nie mam jednej stopy, bo dzięki temu mogłem się łatwo uwolnić — rzekł sarkastycznie.

Astrid odsunęła się od niego i rzuciła mu spojrzenie, które mówiło ty idioto.

— Zawsze możesz mnie wyplewić, jak ci coś nie pasuje. — Wzruszyła ramionami i ziewnęła.

Czkawka odrzucił głowę w tył, gdy zaśmiał się ciepło.

— Nie odważyłbym się. — Przytulił ją ponownie i cmoknął w czubek głowy. Astrid uśmiechnęła się pod nosem. Uwielbiała jego ciepło, zapach i czułe gesty. — Jestem najszczęśliwszy na świecie, że mogę cię witać każdego ranka — wyznał.

Astrid poprawiła się w siadzie i zbliżyła swoją twarz do jego. Ciepły oddech mężczyzny owiał jej drżące wargi.

— Też mnie to cieszy. Bardzo. — Uśmiechnęła się tuż przy jego ustach, nim go pocałowała.

Tak jak przypuszczała jego usta były miękkie, lekko słodkie i wilgotne. Całowali się spokojnie i czule – jak co rano. Czkawka ujął jej policzek w swoją dłoń i przyciągnął ją do siebie mocniej. Astrid oparła jedną dłoń na jego piersi i lekko przygryzła jego dolną wargę. W momencie, gdy miała przejechać językiem po jego ustach, on odsunął się i lekko odchylił, sięgając po coś ręką za swoje plecy.

Zdezorientowana odsunęła się od niego i założyła za ucho uciekające blond pasmo jej włosów.

Po chwili, przed jej oczami ukazało się małe pudełeczko, które jej ukochany trzymał w swoich zapracowanych dłoniach.

𝐨𝐧𝐞-𝐬𝐡𝐨𝐭𝐬 |𝐇𝐢𝐜𝐜𝐬𝐭𝐫𝐢𝐝|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz