"Żyję tylko dzięki Wam" |część I|

1.2K 37 2
                                    

— Każdy nasz poranek będzie tak wyglądać?

Astrid leżała na brzuchu i przyglądała się swojemu mężowi; podpierała się na łokciach i wodziła palcami po nagiej klatce piersiowej Czkawki. Mężczyzna obserwował ją uważnie, próbując uspokoić szalone bicie serca. Jednak widok nagiej ukochanej oraz jej pięknej rumianej twarzy wcale mu w tym nie pomagał.

— Moim zdaniem takie rozpoczęcie dnia jest wręcz idealne, nie sądzisz? — uśmiechnął się i nawinął na palec złoty lok Astrid.

— Owszem, jest perfekcyjne. Mam nadzieję, że nigdy nam się nie znudzi. To byłaby tragedia. — Pokręciła głową i zaśmiała się cicho.

Czkawka poprawił się na poduszkach; dziewczyna wyczuła jak mięśnie jego brzucha napinają się. Uniosła się delikatnie i położyła głowę przy jego sercu. Mężczyzna głaskał ją po nagich plecach i ucałował złote włosy Astrid.

— Bardziej prawdopodobne jest to, że stracę drugą nogę niż to, że przestanę cię pragnąć. — Rzekł poważnie. Czkawka wyczuł jej gorące wargi na swoim mostku; poczuł jak po jego ciele rozchodzi się przyjemne ciepło zrodzone z bliskości ukochanej.

— Zakochałam się w tobie na dobre.

Haddock zaśmiał się słodko, słysząc to wyznanie z ust żony. Wiele razy wyznawali sobie miłość; Astrid nie była zbyt wylewna jeżeli chodzi o uczucia, jednak z każdym dniem powtarzała mu coraz częściej i odważniej, jak bardzo go kocha. Młody wódz uwielbiał to; szczególnie dlatego, że widział jaka jest naprawdę - wrażliwa, uczuciowa i troskliwa.

I fakt.

Niezaprzeczalnie w nim zakochana.

Młode małżeństwo postanowiło wybrać się w krótką podróż poślubną na Koniec Świata. W zasadzie to Czkawka sam wszystko zorganizował, chcąc zrobić niespodziankę ukochanej kobiecie. Doskonale wiedział, że powrót do miejsca, w którym wszystko się zaczęło sprawi im ogromną radość. Kraniec był ich początkiem; tutaj rozpoczęła się ich wspólna największa przygoda.

Na wyspie nastał wczesny poranek; było dość chłodno i rześko. Na bezchmurnym niebie pojawiły się nieśmiało promienie słońca, zupełnie tak, jakby dzień bał się zająć miejsce nocy. Zakochani leżeli na futrach rozłożonych przy palenisku w centrum dawnego Klubu. Wszystko wyglądało tak jak wtedy, gdy opuszczali Koniec Świata. Przy ścianie stało kilka skrzynek, a na stole rozstawione były naczynia, chleb, kufle z wodą oraz dzban. W pomieszczeniu nadal unosił się zapach seksu, miłości i radości; było tutaj przyjemnie ciepło, co było sprawką tlącego się ognia.

Trwali tak w ciszy, ciesząc się swoją obecnością. Czkawka przyglądał się żonie, która tuliła się do jego piersi. Czuł jej gorący, spokojny oddech na skórze. Wszystko było idealnie, tak jak o tym marzył, mimo że nigdy nie przypuszczał, że będzie kochać się z Astrid tutaj w Klubie.

— Nie ruszajmy się stąd. — Odezwał się szeptem i założył złoty lok za jej ucho.

Blondynka poruszyła się w jego ramionach i spojrzała wymownie w szmaragdowe oczy ukochanego.

— Chcesz przeleżeć pod tymi futrami cały dzień? Umrzesz z nudów. — Jej śmiech odbił się od ścian chaty. Czkawka chwycił ją za podbródek i przybliżył do pocałunku.

— Dlatego chcę byś mi towarzyszyła, kochanie. — Usta mężczyzny były ciepłe, słodkie i nadal głodne pocałunków.

Astrid przymknęła powieki, czując przyjemne dreszcze przechodzące przez jej ciało. Jak to możliwe, że ten mężczyzna tak bardzo na nią działa?

𝐨𝐧𝐞-𝐬𝐡𝐨𝐭𝐬 |𝐇𝐢𝐜𝐜𝐬𝐭𝐫𝐢𝐝|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz