"Żyję tylko dzięki Wam" |część III|

754 31 53
                                    

Na Końcu Świata słońce zbliżało się ku zachodowi; niebo przybrało czerwono-pomarańczową barwę, upiększając tym samym to miejsce. Czkawka stał przed wejściem do Klubu i wpatrywał się w horyzont. Lekki wiatr rozwiał zebrane chmury, słychać było tylko szum oceanu i spokój natury. Mężczyzna głęboko nad czymś rozmyślał, próbował znaleźć odpowiedzi na pewne pytania, które pojawiły się w jego głowie. W jego szmaragdowych oczach lśniło skupienie, jakby obmyślał jakiś plan.

Ciszę przerwało kwilenie małej Liv, która musiała się obudzić. Czkawka odwrócił się i od razu dostrzegł Astrid, która wyciągała niemowlę z koszyczka.

- Ktoś tu się obudził - szepnęła czule i chwyciła maleństwo w ramiona. Kobieta zmarszczyła nos. - Trzeba cię przebrać, kruszynko.

Czkawka uśmiechnął się i przyjrzał się żonie, która zmieniała ubranka Liv. Astrid była bardzo skupiona na swoim zadaniu, jej twarz wykrzywiona była w rozkosznym grymasie, działała spokojnie i delikatnie. Dziewczynka wierciła się chwilę i kopała nóżkami.

- Pomóc ci? - mężczyzna podszedł do nich i przyjrzał się dziecku, które znowu pakowało drobne dłonie do swoich usteczek. - Zagotuję mleko.

Astrid uniosła wzrok na jego oczy; w tym spojrzeniu było wszystko - zrozumienie i miłość.

- Dziękuję - szepnęła z uśmiechem i wróciła do wiązania pieluszki u małej.

Pracowali w milczeniu; słychać było jedynie kwilenie małej i szepty Astrid w stronę dziecka. Kobieta nie wiedziała co się z nią dzieje, nie rozumiała jakim cudem potrafi wyczuć czego to dziecko potrzebuje. Wiedziała, że matki tak mają, jednak ona jej nie urodziła. Jakim cudem więc przemawia przez nią tak silny instynkt?

Gdy ubrała dziewczynkę do końca chwyciła ją w ramiona i usiadła na krześle przy stole. Liv chciała chwycić pierś Astrid, jednak ona była szybsza i podała jej swój palec. Niemowlę ścisnęło go lekko, ale chwilę później zaczęła płakać niespokojnie.

W samą porę pojawił się Czkawka z butelką i mlekiem. Podał je żonie i usiadł naprzeciwko nich.

- Już, już - blondynka przystawiła ją do butelki i pogłaskała po główce. - Jedz, kruszynko, jedz.

Astrid nie spuszczała z niej wzroku; czuła się jak oczarowana, oszołomiona tym, że to niemowlę tak bardzo im ufa. Dziewczynka dużo spała i chętnie jadła.

- Czkawka - zagaiła do męża, który obserwował je w milczeniu. - Nad czym tak myślisz? - zapytała go, gdy ujrzała jego ściągnięte brwi.

- Ona potrzebuje mleka matki - westchnął. - Ludzkiego.

- Wiem - kobieta spuściła wzrok na dziecko, które ssało łapczywie smoczek.

- Astrid - nachylił się nad stołem - musimy pochować jej matkę.

Blondynka oderwała wzrok od dziecka, jednak nadal nie podnosiła głowy. Jej serce zaczęło bić szybciej, a wspomnienia mrocznego poranka zaczęły zalewać jej myśli.

- Muszę wiedzieć, gdzie ona się dokładnie znajduje - rzekł spokojnie. - Może znajdę jakieś wskazówki co do jej pochodzenia. To ważne.

Astrid podniosła wzrok; jej oczy były chłodne i pełne strachu. Śmierć nie była jej obca, w końcu była wojowniczką i wikingiem, jednak ta naprawdę nią wstrząsnęła.

- Pójdę z tobą - odparła drżącym głosem. - Nie chcę tu zostać z nią sama.

Czkawka spojrzał na Liv, która wypluła smoczek wyraźnie najedzona.

𝐨𝐧𝐞-𝐬𝐡𝐨𝐭𝐬 |𝐇𝐢𝐜𝐜𝐬𝐭𝐫𝐢𝐝|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz