1.16

1K 77 17
                                    

Weekend minął Nadii spokojnie i dość samotnie. Jednak tym razem wyjątkowo jej to nie pasowało. Nie widziała Remusa ani razu od ich spotkania w Pokoju Życzeń, co ją cieszyło i równocześnie martwiło. Zaistniała sytuacja tworzyła niezręczną atmosferę i zmusiłaby ich do porozmawiania o ostatnich wydarzeniach, a dziewczyna nie miała pojęcia co miałaby mu powiedzieć. Nie czuła się gotowa na jakąś poważną relację, a przynajmniej tak sobie wmawiała, w głębi duszy wiedząc jednak, że była to nadal kwestia strachu. Mimo to, odczuwała brak obecności chłopaka, a w głowie zaczęły jej się pojawiać różne pytania, co on o tym wszystkim myśli i scenariusze, jak będzie dalej wyglądać ich relacja.

Chcąc czy nie, w poniedziałek wieczorem, jako prefekt musiała stawić się na patrolu, który zawsze odbywała wraz z Remusem. Adaline, która po skręceniu kostki po kilku dniach w skrzydle szpitalnym wróciła do dormitorium, starała się uspokoić przyjaciółkę, która od samego rana miała ochotę powyrywać wszystkie włosy ze stresu. Między mówieniem "będzie dobrze" co chwilę wspominała o tym jakie to romantyczne i jaką zgraną parę by tworzyli, na co Burgess tylko kręciła głową i wywracała oczami z poirytowaniem.

Z miękkimi kolanami, Krukonka opuściła wierzę swojego domu w godzinę rozpoczęcia patrolu, w myślach układając sobie formułki na różne przebiegi rozmowy, która jak sądziła zbliża się wielkimi krokami.

— Panno Burgess! — usłyszała za sobą znajomy głos, więc natychmiast się odwróciła, czując coraz większe napięcie budujące się w jej od rana obolałym żołądku. W jej stronę zmierzał niski ciemnowłosy mężczyzna z okularami, które teraz lekko zsuwały się z dużego nosa. — Dobrze, że panią znalazłem. Profesor Dumbledore kazał przekazać iż dzisiejszy patrol musisz odbyć sama. — odparł profesor Flitwick, który odetchnął głęboko po tym jak w końcu dogonił dużo wyższą uczennicę.

— Czy coś się...

— Życzę spokojnego patrolu i dobrej nocy. — powiedział, zanim zdążyła dokończyć pytanie, a następnie jeszcze szybszym krokiem ruszył przez korytarz.

Zdezorientowana dziewczyna myślała, że taka wiadomość ją ucieszy. Sama w ciągu dnia kilka razy rozważała symulowanie choroby, aby odwlec spotkanie z Lupinem. Jednakże jej obawy tylko wzrosły. Czy przytrafiło mu się coś poważnego? A może chłopak sam spanikował przed konfrontacją z nią?

Tego wieczoru patrol Nadii nie był zbyt owocny. Dziewczyna nawet się nie rozglądała przechodząc przez ciemne korytarze. Cały czas myślała o podejrzanym zniknięciu Gryfona. Była to już druga sytuacja, gdy musiała odbyć patrol sama i znowu nikt nie chciał jej nawet poinformować dlaczego. Za pierwszym razem może i była to zwykła ciekawość, jednak tym razem naprawdę się tym przejęła, co budziło w niej pewien dyskomfort. Już od dawna nie martwiła się tak o drugą osobę.

Mimo, iż nie mogła się na niczym skupić, ktoś postanowił być wyjątkowo niedyskretny w swoich nocnych przechadzkach, bo na końcu korytarza usłyszała donośny huk zamykania drzwi. Od razu rozpoznała iż jest to biblioteka, dlatego jak najszybciej ruszyła przed siebie. Patrol powoli dobiegał końca, więc była to już naprawdę późna godzina i jako prefekt nie mogła na to przymrużyć oka. Szczególnie jeśli był to jakiś pierwszoroczniak, a ci bez przerwy wymykali i gubili się w zamku, nawet w dzień.

Znajdując się przy drzwiach czytelni nic jednak nie zauważyła. Wyciągnęła różdżkę i szepcząc lumos, oświetliła ciemny kąt z nadzieją, że znajdzie tam sprawcę zamieszania. Dalej nic nie widząc, odwróciła się z nadal zapaloną różdżką i rozejrzała się, sfrustrowana uczuciem czyjejś obecności, jednak z żadnym namacalnym śladem po tej osobie.

— Spokojnie, pani prefekt. Właśnie wracam do dormitorium. — usłyszała za sobą głęboki, ściszony głos. Gwałtownie odwróciła się w stronę, skąd dobiegał głos i zobaczyła nonszalancko opartego o ścianę Regulusa Blacka.

stone cold | remus lupinWhere stories live. Discover now