1.17

507 31 6
                                    

Po dwóch dniach w Skrzydle Szpitalnym Remus znów stanął na nogi, a po ostatniej pełni zostało tylko kilka niegroźnych blizn. Pierwszy raz to sama pani Pomfrey musiała go wyprowadzić prawie siłą. Zazwyczaj chłopak już po kilku godzinach chciał wrócić do rutynowych zajęć, nie zważając na swoje osłabienie. Jednak codzienne wizyty Nadii, przepełnione długimi rozmowami i czekoladą, sprawiły, że Remus miał ochotę zostać choć jeden dzień dłużej, aby ponownie doznać tej niespotykanej troskliwości ze strony Krukonki.

Ku jego zadowoleniu pierwszymi zajęciami po jego powrocie były Eliksiry. Stojąc przed lustrem, starał się zapanować nad swoimi gęstymi włosami, których niesforna natura wyjątkowo zaczynała mu przeszkadzać. Wzdrygnął się, czując nagłe klepnięcie w plecy.

— Zbieraj się, bo się spóźnimy. — burknął Syriusz, który jeszcze nie do końca się obudził i nie był zadowolony z tego faktu. — Nie sądziłem, że doczekam dnia, kiedy to ja tobie to mówię. — zmarszczył brwi, przyglądając się przyjacielowi.

— Tak, masz rację, chodźmy. — odparł automatycznie Lupin i łapiąc za książki, szybkim krokiem ruszył w stronę drzwi.

Black dopiero przy samej pracowni połączył fakty i uśmiechnął się w swój wyjątkowy sposób, który dla Remusa zwiastował kłopoty.

— Co tak długo się dziś szykowałeś? Czyżbyś miał spotkać kogoś ważnego? — uniósł brwi, szturchając go lekko w ramię, jednak w odpowiedzi uzyskał tylko gromiący wzrok i zakłopotane rumieńce na twarzy Gryfona. Pokręcił głową, śmiejąc się, po czym umilkł, postanawiając na ten moment odpuścić przyjacielowi więcej niewygodnych pytań. W końcu i tak go to nie ominie.

Nadia siedziała przy swoim stanowisku, opierając brodę na ręku, a rozmarzonym wzrokiem sunęła po całej klasie, tak jakby otaczały ją malownicze krajobrazy, a nie dziwnie pachnące eliksiry i składniki, które w niektórych przypadkach jeszcze się ruszały. Dobry humor dopisywał jej już trzeci dzień z rzędu, co nie umknęło uwadze Adaline, która mimo, że na każde pytanie czy coś się stało nie uzyskała satysfakcjonującej odpowiedzi, domyśliła się, co, a raczej kto wprawia brunetkę w taki stan. Przez ostatnie kilka dni od razu po lekcjach biegła do Skrzydła Szpitalnego i spędzała tam czas aż do wieczora, a wtedy była wypraszana przez pielęgniarkę. Remusa nadal nie było na zajęciach, więc nie trudno było się domyślić kogo tak namiętnie odwiedza.

Burgess, wiedząc, że tego dnia Gryfon ma wrócić na zajęcia, przyszła do klasy nieco wcześniej niż zwykle i co jakiś czas zerkała w stronę drzwi. Kiedy dochodziła ósma, a w sali pojawili się prawie wszyscy członkowie Domu Lwa, tylko nie ten jeden, zmarkotniała. Wyobrażała sobie, iż chłopak musiał gorzej się poczuć w nocy i jego pobyt w Skrzydle Szpitalnym się przedłużył.

— Przepraszamy za spóźnienie, Profesorze. — z drugiego końca pomieszczenia rozległ się znajomy, ciepły głos, w momencie gdy Slughorn miał zaczynać lekcję.

Spóźnieni chłopcy szybko zajęli miejsca, a nauczyciel ponownie przystąpił do omówienia tego, czym mieli zająć się na dzisiejszych zajęciach.

Remus uśmiechnął się delikatnie w stronę Nadii, która odwzajemniła gest, a widząc jego poczerwieniałą twarz, zmarszczyła lekko brwi, jednak nie powiedziała nic.

— Pierwsze spóźnienie od siedmiu lat. Myślisz, że rozdają za to dyplom na zakończenie? — zagaiła cicho, powstrzymując się od chichotu, aby nie zwracać na siebie uwagi innych.

— Dowiem się przy okazji sprawdzania, czy jest dyplom za zjedzenie całej czekolady, którą sama przyniosłaś w prezencie. — odpowiedział z figlarnym uśmiechem, na co brunetka położyła dłoń na piersi i lekko oburzona odparła ciut za głośno:

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Feb 16, 2022 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

stone cold | remus lupinWhere stories live. Discover now