1.5

1.6K 116 14
                                    

Trzydziesty pierwszy października był dla uczniów Hogwartu bardzo ekscytującym dniem. Nie było lekcji, po zamku latało jeszcze więcej duchów niż zwykle, a na finał tego święta miała odbyć się wykwintna kolacja. Zapachy z kuchni unosiły się w każdym zakątku zamku i zachęcały nawet najbardziej wybrednych.

Wielka Sala od rana była już mrocznie, ale i klimatycznie udekorowana. Z sufitu zwisały ozdoby w kształcie nietoperzy. Zamiast świec, pomieszczenie oświetlały dynie, stojące na parapetach i stołach. Miały wycięte usta i oczy, przez które wydostawało się słabe światło, a dzięki temu na sali panowała dużo większa ciemność niż zwykle.

Kiedy podekscytowsni uczniowie, a w szczególności młodsze klasy, zebrali się w Wielkiej Sali, dyrektor Dumbledore podszedł do mównicy z, typowym dla siebie, serdecznym uśmiechem. Wszystkie pary oczu obecne na sali skierowały się w jego stronę, więc zaczął mówić:

— Witam was, drodzy uczniowie! Jak wszyscy wiemy, w tej wyjątkowej uczcie towarzyszyć nam będą duchy Hogwartu. W końcu to ich święta, dlatego powitajcie ich gorąco! — wykrzyknął radośnie, a drzwi sali otworzyły się z impetem, a do środka wleciało kilka duchów, unosząc się nad stołami. Duchy zawsze miały spektakularne wejście, co spotykało się z entuzjazmem i aplauzem ze strony uczniów. Tak samo było i tym razem, wszyscy zaczęli natchymiast zaczęli klaskać i wiwatować. - Podzielam wasz entuzjazm i zanim przejdziemy do kolacji, przypomnę tylko, że korytarze będą dziś wyjątkowo patrolowane, gdyby komuś przyszło do głowy spędzić tę noc poza dormitorium. A teraz życzę smacznego!

Długo nie trzeba było czekać, gdy pierwsi wygłodniali nastolatkowie zabrali się za pałaszowanie smacznie pachnących potraw.

Prawie Bezgłowy Nick zaczepiał uczniów Gryffindoru, przysiadając się do nich i żartując z nimi. Z kolei Krwawy Baron latał przy uczniach swojego domu, zbliżając się co chwilę z miną, mrożącą krew w żyłach nawet zuchwałych Ślizgonów. Gruby Mnich, podobnie jak Sir Nicholas, siadał przy Puchonach i wesoło ich zagadywał. Jedynie Szara Dama trzymała się z boku, nie wdając się w rozmowy ani jakikolwiek kontakt z uczniami.

Gdy Syriusz rozmawiał z Sir Nicholasem, Remus przyjrzał się innym duchom. Największą zagadką była dla niego Helena, wyróżniająca się na tle pozostałych duchów. Kobieta była bardzo skryta i zdystansowana nawet wobec uczniów swojego domu. Przypomniało mu to o pewnej Krukonce, która zapewne nieświadomie utożsamiała się z Szarą Damą.

~*~

Patrol o dziwo przebiegał całkiem spokojnie. Przyłapali tylko jednego pierwszoroczniaka, który jak twierdził, zgubił drogę do dormitorium. Nadia nie była zbyt skłonna, żeby mu uwierzyć, jednak Remus odpuścił chłopakowi, pozwalając mu wrócić bez szlabanu. Decyzja chłopaka spotkała się z poriytwanym westchnięciem ze strony dziewczyny, jednak odpuściła, gdyż było pięć minut po ciszy nocnej.

Większość patrolu przebiegła im w, dla Nadii błogiej, dla Remusa niekomfortowej, ciszy. Jednak Gryfon nie byłby sobą, gdyby tego nie zmienił.

— Naprawdę lubię te ucztę w Noc Duchów. Kiedy przychodzą duchy i możemy z nimi porozmawiać lub tak jak Ślizgoni, chować się przed spojrzeniem Krwawego Barona. — stwierdził Remus, śmiejąc się pod nosem.

— Akurat nasz dom nie zauważa żadnej różnicy, czy Helena jest obecna na uczcie czy nie.

— Zauważyłem. Helena jest dość... Skryta i tajemnicza. — mruknął szatyn, po czym zerknął w stronę towarzyszki i uśmiechnął się. — Całkiem jak jej uczniowie.

stone cold | remus lupinTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang