1.13

1.2K 82 19
                                    

Ranek nadszedł szybciej niż Nadia się spodziewała, dlatego gdy została obudzona przez Adaline, czuła się jak po piętnastominutowej drzemce. Mimo małej ilości snu, miała wyjątkowo dobry humor. Spacer z Remusem potrwał dużo dłużej niż oboje się spodziewali, dzięki miłej atmosferze i wspólnej niechęci do mrocznego domu Blacków. Oboje stracili poczucie czasu, przez co dopiero nastający zmrok uświadomił ich, że już dawno powinni wrócić. Nie umknęło to uwadze pozostałych domowników, dlatego gdy tylko Nadia przekroczyła próg pokoju Adaline, została zbombardowana pytaniami. Od „zgubiłaś się?" po „dlaczego nie powiedziałaś mi, że coś między wami jest?". Mimo wyjaśnień brunetki, że był to nic nieznaczący spacer, Ada nada upierała się przy swoim. I może miała rację, jeszcze tydzień temu Nadia nie zdecydowałaby się dobrowolnie na spędzenie wieczoru w jakimkolwiek towarzystwie prócz przyjaciółki, a już na pewno nie w towarzystwie Remusa. Tymczasem stała w łazience i uśmiechała się do własnego odbicia w lustrze, czując się jak skończona idiotka. Ale najdziwniejsze było to, że to było najlepsze uczucie jakiego kiedykolwiek zaznała. Zaraz po nietrzeźwości.

— Nadia, rodzice mnie wołają, więc spotkamy się już na śniadaniu. — zza zamkniętych drzwi usłyszała głos blondynki, która wyszykowała się już wcześniej.

Burgess pokiwała tylko głową w odpowiedzi i zanim zdążyła się zorientować, że dziewczyna tego nie widzi, usłyszała trzask drzwi pokoju.

Po szybkiej porannej toalecie i ubraniu się, Krukonka wyszła z łazienki, stając w pokoju przyjaciółki. Kiedy miała już wychodzić, usłyszała ciche pukanie w szybę, a gdy się odwróciła, zobaczyła w oknie czarną sowę. Zmarszczyła lekko brwi, podchodząc do okna, które otworzyła, wpuszczając ptaka. Po białych plamkach na skrzydłach, dziewczyna razu rozpoznała w nim doręczyciela poczty swojej matki.

Odwiązała kopertę przyczepioną do nóżki zwierzęcia, które ku jej zdziwieniu natychmiast odleciało, nie czekając na żaden poczęstunek. Wyjrzała za okno, ale sowa szybowała już, zbliżając się do linii horyzontu. Nadia spuściła więc wzrok na list, który szybko odpakowała. Był on wyjątkowo krótki, ale jakże treściwy.

Cieszę się, że dobrze bawisz się u Blacków, ale radzę Ci zważać na to dla kogo poświęcasz, a raczej marnujesz swój czas.

Burgess wpatrywała się przez długą chwilę w pochyłe pismo jej matki, która jak zwykle posługiwała się jakimiś zagadkami. Czyżby chodziło jej o Lupina? Ale skąd mogła wiedzieć? Poza tym był to tylko jeden spacer. Mnóstwo pytań tłoczyło się w głowie Krukonki, a zamiast uzyskać odpowiedź na jakiekolwiek z nich, usłyszała ciche pukanie do pokoju.

— Tak? — spytała rozproszona, odwracając głowę w stronę wejścia, w którym po chwili pojawił się Remus.

— Wygląda na to, że tylko my jesteśmy spóźnieni na śniadanie, więc pomyślałem, że pójdziemy razem. — odparł chłopak i mimo, że był równie niewyspany co ona, posłał jej promienny uśmiech.

Przeanalizowanie słów Lupina zajęło jej długą chwilę, gdyż jej myśli nadal krążyły wokół wiadomości od matki. Roztargnienie Nadii nie umknęło Gryfonowi, jednak zanim zdążył o to spytać, ona znalazła się przy nim, wsuwając do kieszeni dżinsów pomiętą kartkę papieru.

— Chodźmy. — skinęła głową, posyłając mu niemrawy uśmiech.

— Zgaduję, że ty też nie pospałeś za długo. — mruknęła Krukonka z rozbawieniem, zerkając kątem oka w stronę szatyna.

stone cold | remus lupinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz