1.8

1.3K 112 83
                                    

Zniecierpliwiona Krukonka spojrzała w stronę schodów, prowadzących na wieżę Gryffindoru. Prefekt Gryfonów nigdy się nie spóźniał na ich czwartkowe patrole, a najczęściej był przed czasem, dlatego zaistniała sytuacja zaczynała niepokoić Nadię.

Po kilkunastu minutach, poirytowana dziewczyna odepchnęła się od ściany, o którą przed chwilą się opierała, z zamiarem rozpoczęcia patrolu w samotności. Jednak zatrzymał ją głos Syriusza Blacka, który umiała rozpoznać po ostatnim spotkaniu w Trzech Miotłach.

— Szybciej! — szept rozniósł się echem po prawie pustych korytarzach zamku. Następne co usłyszała to głośne dyszenie jakby komuś brakowało powietrza. Kroki na schodach stawały się coraz głośniejsze, a po chwili ujrzała przed sobą Petera Pettigrew, a zaraz za nim Blacka i Pottera, na których wspierał się ledwo kontaktujący Remus.

— Co tu się dzieje? — spytała zdezorientowana, patrząc na zdenerwowanego Syriusza, któremu głos ugrzązł w gardle na widok Burgess, tak samo jak i spanikowanemu Jamesowi i Peterowi.

— Nadia. — sapnął Lupin, podnosząc na nią zmęczone oczy. Dziewczyna spojrzała na niego przestraszona.

Potter otrząsnął się w porę i nie zważając na brunetkę, pociągnął przyjaciół dalej, aby jak najszybciej wydostać się z zamku.

Ciekawska natura dziewczyny wygrała ze strachem, dlatego nie myśląc nad tym, co robi, biegiem ruszyła za nimi. Zatrzymała się na parterze, gdy zobaczyła, że Gryfoni wychodzą z zamku. Nawet jako Prefekt nie mogła tego zrobić, jednak będąc z nim powinna łapać wszystkich, którzy dopuszczają się jakichkolwiek przewinień. Zanim Krukonka zdążyła podjąć decyzję, co powinna uczynić, ni stąd ni zowąd pojawił się przed nią profesor Dumbledore.

— Dobry wieczór, panno Burgess. — uśmiechnął się pogodnie. — Napotkała pani jakiś problem podczas patrolu?

— Nie. — odpowiedziała szybko, po czym potrząsnęła głową, rozdrażniona zaistniałą sytuacją. — To znaczy tak. Widziałam pewnych uczniów, wychodzących na błonia.

Dumbledore nie tracił uprzejmego uśmiechu, tak jakby rozmawiała z nim o pogodzie, a nie o tym, że jacyś uczniowie robią coś nielegalnego.

— Widziałem kilku siódmorocznych Gryfonów przechodziło korytarzem, ale na pewno nie wychodzili na zewnątrz.

— Profesorze jestem pewna, że wychodzili. Poza tym jednym z nich był Remus, który powinien być dzisiaj ze mną na patrolu. — upierała się, nie rozumiejąc postawy dyrektora.

— Ach tak, pan Lupin. — kiwnął głową, jakby nagle przypomniał sobie o czymś ważnym. — Najwyraźniej profesor Flitwick zapomniał poinformować panią, że dzisiejszy patrol należy tylko do pani, ponieważ pan Lupin nie czuje się najlepiej. — odparł, splatając dłonie za plecami. — Jak mniemam, dlatego też widziała go pani wraz z kolegami, którzy odprowadzali go zapewne do Skrzydła Szpitalnego.

Nadia patrzyła na profesora z niedowierzeniem. Sama już nie wiedziała, czy to ona ma problemy ze wzrokiem czy on. Nie chciała się kłócić z dyrektorem, ale ta sprawa była tak podejrzana, że nie umiała tak po prostu jej zostawić.

— Nie będę już pani zawracać głowy. Może pani bez obaw wrócić na patrol, a ja pójdę sprawdzić, jak się czuje pan Lupin. — uśmiechnął się znów i skinął głową w jej stronę na pożegnanie. — Spokojnej nocy życzę.

Starzec zostawił zszokowaną uczennicę i zniknął w ciemnym korytarzu. Natomiast ona stała jeszcze chwilę, patrząc w stronę, gdzie ostatni raz widziała Gryfonów. Z wieloma pytaniami i niedopowiedzeniami w głowie, kontynuowała patrol.

stone cold | remus lupinWhere stories live. Discover now