2

10K 506 133
                                    


Odwróciłem się a z krzaków wynurzyła się Sara

~ Sara nie strasz mnie - warknąłem lekko lecz ta tylko się  zaśmiała

- Oj już się nie gniewaj. Przyniosłam ci ciuchy. Chcesz porozmawiać?-  podała mi ciuchy a ja tylko kiwnąłem pyskiem

Dziewczyna odwróciła się a ja szybko zmieniłem się w człowieka. Przyniosła moje ulubione ciuchy. Czyli wszystko na czarno. Czarna bielizna czarne buty czarna bluza czarne spodnie. No kocham ją po prostu

- Już- powiedziałem siadając na trawie przy strumyku

- Mogę?- wskazała na miejsce obok mnie

- Nie pytaj się tylko siadaj - poklepałem miejsce obok mnie a ta szybko usiadł na wskazanym miejscu

Pomiędzy nami zapadła cisza a ja rozkoszowałem się wolnością która mi została

- Słyszałam od Pana Christophera co się stało- odezwała się przerywając ciszę

- Jakoś sobie tego nie wyobrażam wiesz

- Patrząc na twój wybuchowy charakter nie dziwię sie. Pewnie jest to dla ciebie trudne bo stało się to bardzo nagle. Aż dziwne że nie uciekłeś. No chyba że ci w tym przeszkodziłam  - zaśmiałem się na jej wyznanie a ta czule się do mnie uśmiechnęła

Położyłem się na trawie zaplatając dłonie za głową głośno przy tym wzdychając

- Może mi się to nie podobać jednak nic z tym nie zrobię. To dla dobra watachy. Gdy stado Rodriguez będzie z naszym stadem w zgodzie będziemy mieć pewność że oni nas nie zaatakują

- Chodzi ci o watache Smith ?

- Tak...

Od lat ich watacha atakuje nasze stada. I mimo że jest liczebna nie jest w stanie nas pokonać. Jednak jeśli będzie rozrastać się w tak błyskawicznym tempie jak robi do tej pory będzie w stanie nam zagrozić. Dlatego tak ważne jest zawarcie pokoju z drugim równie silnym stadem. Nie mogę stawiać swojego dobra nad innymi, tym bardziej że jestem synem przywódcy a już niedługo Luną następnego stada. Może mój przyszły Alfa będzie na tyle wyrozumiały że pozwoli mi walczyć tak jak to robiłem do tej pory. Nie chcę się ograniczać tylko to prania, gotowania i rodzenia szczeniąt.

- Wierze że dasz sobie radę- powiedziała obdarowując mnie czułym uśmiechem

- Zawsze dawałem rade - przekręciłem głowę w bok posyłając jej ten sam uśmiech- Idziemy? Robi się już ciemno- wstałem wyciągając do niej rękę

- Tak. Dziś dzień pieszczot twojego futerka - powiedziała z bananem na twarzy

- I kto się zaopiekuje moim futerkiem jak ciebie nie będzie

- Będę przyjeżdżać

- Mam taką nadzieję

Naprawdę fajnie by było gdyby mogła ze mną jechać. Tylko jej pozwalam zająć się moim futrem. Zawsze używa szamponów które tak pięknie i odświeżająco pachną

Gdy dochodziliśmy do posiadłości usłyszałem wycie oznajmujące wtargnięcie na teren wrogiego wilka. Nie zwracając na uwagi Sary pobiegłem na miejsce zbiórki gdzie czekali już wszyscy

- Też idę!- krzyknąłem podbiegając do ojca

Wszyscy dobrze wiedzieli na co mnie stać więc nikogo to nie zdziwiło że przybiegłem. Może i mój wilk był mały przez co moja siła nie była jakoś wielka lecz byłem bardzo zwinny i szybki przez co wszyscy zaczęli mnie nazywać białym błyskiem

Niezależny ABOWhere stories live. Discover now