Rozdział 13

258 15 2
                                    

Winston Corporation to jedna z największych firm, zajmujących się sprowadzaniem i ulepszaniem samochodów spoza wysp Anglii i Irlandii, głównie specjalizująca się autami australijskimi, niemieckimi i chińskimi. Współpracują z wieloma renomowanymi spółkami, które znajdują się u szczytu listy o największych dochodach w całej Europie. Zasięg W.CA. jest na skalę europejską, jednak udało im się dotrzeć także do Dallas, czy też Stanu Waszyngton i części Florydy. Założyciel firmy, Winston Reed Jr potwierdził w ostatnim wywiadzie, iż planuje rozszerzyć działalność W.CA. na całą Północną Amerykę. Pomóc mają mu w tym najdroższe części samochodowe, które sprowadził ze Wschodu-

Od godziny siedziałam przed laptopem Louisa i szukałam jakichkolwiek informacji na temat tego, co mi powiedział, jednak nic nie znalazłam. Przynajmniej nic, co mogłoby być wykorzystane przeciwko temu całemu Winstonowi. Jedynie do jego ostatniej wypowiedzi można byłoby się przyczepić, jednak nie ma dowodów, które mogłby go pogrążyć, a co dopiero mówić tutaj o dowodach na to, że zabił mojego chłopaka.

To nie było tak, iż mu nie wierzyłam. Wierzyłam i byłam święcie przekonana, że gdyby tylko nie dbał o moje cholerne bezpieczeństwo, z pewnością byłabym już w drodze do W.CA. Nie wiedziałam, co bym zrobiła jej kierownikowi, ale z pewnością w jakiś sposób spróbowałabym pomścić Lou.

Każda strona, na którą przekierowywała mnie przeglądarka pisała o tym samym i spotkałam się może tylko z kilkoma złymi opiniami na temat korporacji, jednak żadne nie były takie złe, jakie mogłyby się wydawać ich autorowi.

Zrezygnowana wyłączyłam internet, a moim oczom ukazała się tapeta, jaką ustawił Louis na swoim komputerze. Z trudem udało mi się przekonać Bena i Nialla, by zostawili mi jego laptopa do użytku, choć przypuszczałam, iż oni nie znaleźliby niczego konkretnego, zważywszy na to, że wszystkie foldery były zabezpieczone hasłami, których treść tylko ja mogłabym się dowiedzieć.

- Kendall? - usłyszałam czyjś głos zza swoich pleców, więc odwróciłam się i ujrzałam zmartwioną twarz Nialla. - Słuchaj, bo Lottie z Fizzy wariują i tak sobie pomyślałem, że może dobrze by było, gdybyś została tutaj na noc. Oczywiście, jeśli to nie żaden pro-

- Okay. - weszłam mu w słowo, posyłając delikatny uśmiech - A ty? - uniosłam brwi ku górze.

- Jadę z Benem do warsztatu. Musimy wszystko jeszcze raz sprawdzić. - odpowiedział.

- W takim razie, życzę wam powodzenia. - mruknęłam od niechcenia. Gdyby było coś jeszcze, to chyba Louis by mi powiedział, prawda? Więc raczej nie byłam całkowicie przekonana, co do ich "misji".

Przez kilkanaście sekund wpatrywaliśmy się w siebie, a ja poniekąd miałam już dosyć tej ciszy. I obecności Nialla. Chciałm być sama.

- Dobrze się czujesz? - zapytał nagle, a ja musiałam przetworzyć w głowie to, o co zapytał - Przedtem dziwnie się zachowywałaś i-

- Wszystko okay. - powtórzyłam, nie wiedząc, co powiedzieć. - Po prostu to jest dla mnie czymś- czymś nowym. - w sumie, to było zgodne z prawdą.

- Rozumiem. - posłał mi uśmiech - Ale jeśli coś będzie nie tak, daj mi znać.

- Jasne.

Wyciągnął dłoń w moją stronę, jednak sekunde później ją cofnął jakby się rozmyślił i podrapał się po karku, a następnie wyszedł z pokoju.

Nie miałam pojęcia, co robić; zostać w Doncaster, czy je opuścić, dla nowego życia?

***

Jade postawiła przede mną wysoki kubek z czerwonym logo, który musiał być z cukierni naprzeciwko. Przysunęłam go do ust, by upić łyk gorącej, jak się okazało, herbaty malinowej. Natychmiast tego pożałowałam, gdyż poparzyłam sobie język.

sweet despair // L.T.Where stories live. Discover now