Rozdział 9

305 24 1
                                    

- Dużą herbatę Spiced Apple Cider Rooibos, proszę. - położyłam na ladzie dziesięciofuntowy banknot, a w minutę później, wysoka blondynka o śniadej cerze podała mi wysoki, kartonowy kubek z parującą herbatą w środku. Podziękowałam jej i opuściłam kawiarnię.

Utknęłam w martwym punkcie. Od dwóch dni zastanawiałam się, w jaki sposób pomóc Louisowi przejść na tę drugą stronę, czytałam w internecie, ale nic nie znalazłam, jakby ktoś w ogóle był w takiej sytuacji, jakiej był on. Przecież ludzie nie mogli widzieć duchów, a 99% populacji na całym świecie uważa je tylko za wytwór wyobraźni, coś niewyjaśnionego i nieistniejącego. Ha, jak bardzo się mylili!

Od momentu, kiedy skończyłam sprzątać na strychu, Louis był ze mną niemalże przez cały czas; znikał tylko wtedy, gdy rozmawiałam z Destiney, choć i wtedy miałam wrażenie, ze stoi obok mnie i przysłuchuje się wszystkiemu. Może wydawać się to dziwne, ale uwierzyłam w to, iż jeszcze jest jakaś nadzieja dla nas. Yeah, żałosne, jednak każdy może wierzyć. Piotruś Pan wierzył w magię i w magiczne zdolności Dzwoneczka, więc wszystko jest możliwe.

Westchnęłam, minąwszy park zaraz przy krytym basenie, po czym upiłam łyk swojej herbaty. Natychmiast się skrzywiłam. Cynamonowo-jabłkowy smak nie należał do moich ulubionych.

- Kupiłaś jedną z moich ulubionych herbat - usłyszałam głos za sobą i zatrzymałam się, a na moich ustach momentalnie pojawił się uśmiech. Odwróciłam się w stronnę źródła głosu, a tam ujrzałam Louisa ubranego całkowicie inaczej niż ostatnio; w czarne spodnie, trampki i biały T-Shirt z narzuconą na ramiona jeansową kurtką. Jego włosy były w jeszcze większym nieładzie niż zwykle. Duchy tak mogą? Z każdym dniem stawać się coraz to przystojniejsze? - Tylko czemu? Nienawidzisz tego połączenia.

Uwielbiałam jabłka i cynamon, ale osobono; tego drugiego zazwyczaj dosypywałam do kakaa, jednak razem - znalazłabym dziesięć tysięcy wymówek byle by tylko tego nie jeść/pić.

Właściwie to kupiłam jego ulubioną herbatę jakby mógł ją w ogóle wypić.

- Wiem. - zmarszczyłam brwi, wpatrując się w parujący kubek - Przyzwyczajenie. - wzruszyłam ramionami, a następnie przyłożyłam go do ust i upiłam łyk herbaty. - I co, dowiedziałeś się jak się stąd wyrwać? - chciałam zmienić temat. Nie miałam ochoty na sentymenty, nie kiedy miałam okazję spędzić z nim chwilę.

 Usłyszałam westchnięcie chłopaka.

- Niezbyt. - podrapał się po szyi. - Istnieją dwie możliwości, ale są one dosyć... niezrozumiałe.

- Nawet jak dla ciebie? - uniosłam brew ku górze, a on skinął głową. - Myślałam, że Louis Tomlinson zna odpowiedzi na wszystko.

- Kochanie - uśmiechnął się słodko - jestem duchem, nie cudotwórcą.

 - Ta, widać. 

Nie odpowiedział. Z początku wydawało mi się, iż nie wiedział co, jednak kilka sekund później powędrowałam za jego wzrokiem i ujrzałam, po drugiej stronie ulicy, Nialla, idącemu w moją stronę. Dużo czasu mu to nie zajęło, gdyż zaledwie pół minuty później przytuliliśmy się na powitanie, a ja kątem oka mogłam zauważyć jak Louis opiera się o stojącą obok nas latarnię i bacznie obserwuje swojego przyjaciela. Gdyby Niall tylko wiedział...

- Rozmawiałem dziś z Charlotte i tak się zgadaliśmy, że.. - zaczął blondyn, jednak widząc poruszenie po mojej prawej stronie, weszłam mu w słowo.

- Gadałes z siostrą Lou? - nie wiem, czy ujrzał błysk w moim oku, ale byłam pewna, iż mój głos brzmiał na podekscytowany.

- Tak. - odpowiedział powoli, ponawiając próbę kontynuacji tego, w czym mu przerwałam - Zaprasza nas na parapetówkę jutro, o 7.

sweet despair // L.T.Where stories live. Discover now