Rozdział 11

273 22 1
                                    

Pochyła czcionka oznacza, iż wypowiada się Louis, pod koniec rozdziału. Nie chcę, byście się pogubiły :)

Uniosłam wzrok na swojego rozmówcę, mając nadzieję, iż nie ma mi za złe tego, że zrezygnowałam ze spaceru tylko po to, aby posiedzieć w domu, zakopana pod kołdrą. Liczyłam także na jego dobre serce i zrozumienie, a co za tym szło - że zostawi mnie samą, jednak się przeliczyłam. Czasami żałowałam, iż w ogóle pozwoliłam mu być w moim życiu.

Niall siedział naprzeciwko mnie, co chwilę unosząc kubek z herbatą do ust i zerkając w moją stronę z troską wymalowaną w oczach. Czy to nie dziwne, że mówi się, iż troska jest wymaolowana w oczach? Przecież to jest praktycznie niemożliwe. Zwłaszcza wtedy, gdy umawiasz się z dziewczyną swojego zmarłego kumpla, który, prawdę mówiąc, mógłby pojawić się w każdej chwili przed moimi oczami i-

- Mam nieodparte wrażenie, że nie chcesz, bym tutaj był. - mruknął, odkładając czerwony kubek na stół i przyglądając mi się uważnie.

Jego spostrzeżenie wyrwało mnie z zamyślenia. Ostatnio bardzo często to robiłam; odpływałam w potoku swoich myśli, nie dopuszczając do siebie rzeczywistości. Tak funkcjonowałam, chciałam być choć przez chwilę szczęśliwą osobą, która wcale nie tęskni za swoją miłością.

Podrapałam się po ręce.

- Mogę cię o coś zapytać? - zagadnęłam, ignorując jego słowa.

- Wal.

Przez kilka sekund milczałam, podciągając kolana do klatki piersiowej, co nie było takie łatwe jak się wydawało, gdyż siedziałam na krześle, którego śliska powierzchnia nie za bardzo chciała ze mną współpracować, jednak w rezultacie udało mi się uzyskać pożądany efekt.

Przełknęłam ślinę i zebrałam się w sobie. W końcu, co takiego może mi zrobić? To Niall, prawa ręka Louis'a, to znaczy, była prawa ręka, teraz to raczej- och, nie ważne.

- Dlaczego to robisz, dlaczego siedzisz tu ze mną? I ten wypad za miasto, czemu mnie tam zabrałeś? - zapytałam cicho.

Naprawdę mnie to interesowało, bo kiedyś tak sie nie zachowywał. Wręcz jakby mnie unikał.

Niall westchnął i zamyśliłl się na chwilkę, co dało mi czas do przyjrzenia mu się dokładniej; jakoś nie zwróciłam wcześniej uwagi na to, iż włosy miał nieco przydługawe tak, że grzywka wpadała mu do oczu, a spora część jego włosów przy skórze była już ciemnobrązowa. W dodatku miał zmęczone oczy i wydawać by się mogło, że energia, jaką zwykle tryskał umarła razem z Louisem. Starał się utrzymywać pozory, ubrany w białą koszulkę i czerwoną koszulę w kratę oraz jasne jeansy. Doskonale wiedziałam, że była to tylko przykrywka; ubrania tylko zakrywały to, co działo się w środku.

- Chcę byś się dobrze czuła. - właśnie takiej odpowiedzi się spodziewałam; całkowicie obronnej.

Prychnęłam. Być może moja reakcja na jego odpowiedź nie była zbyt miła, ale naprawdę zależało ma na tym, by dowiedzieć się, dlaczego nagle się mną zainteresował.

- To nie to. - powiedziałam powoli. Pamiętam, że zaprosił mnie na kolację do Granny's, co raczej nie było niewinnym wypadem dwójki znajomych. Chciał mnie poznać? - W każdym razie, nie chodzi tylko o to, prawda?

Widziałam na jego twarzy wahanie.

Fakt, za każdym razem, kiedy wymuszał na mnie wyjście, byłam na niego wkurzona, jednak z czasem nawet mi to nie przeszkadzało. Nadal gdzieś w tyle głowy miałam Louisa, co wcale nie ułatwiało mi życia, ale chciałam je sobie jakoś ułożyć.

sweet despair // L.T.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz