Rozdział 7

492 27 4
                                    

Przyjrzałam się swojemu odbiciu w lustrze i westchnęłam cicho; dosłownie przez kilka minut cieszyłam się na to wyjście z Niallem, jednak moja radość szybko prysnęła, a jej miejsce zastąpiły wyrzuty sumienia. Yeah, miesiąc po śmierci Louisa, ja już zaczynam umawiać się z kimś innym, a żeby tego było mało, z jego przyjacielem.

Powinnam była mu odmówić, byłoby łatwiej.

Usłyszałam dźwięk dzwonka w przedpokoju, co równało się z tym, iż nie było już drogi odwrotnej. Niall przyszedł.

Wyprostowałam swoją beżową bluzeczkę, i na odchodnym zlustrowałam jeszcze swoje odbicie. Nie chciałam wyglądać zbyt elegancko, więc wybrałam czarną, dopasowaną spódnicę, sięgającą do połowy ud, tego samego koloru rajstopy i balerinki. Na beżową bluzkę zarzuciłam ramoneskę, a włosy, spiete w luźnego warkocza ułożyłam po prawej stronie. Chwyciłam w locie małą torebeczkę, gdzie wcześniej spakowałam już telefon, klucze od mieszkania oraz portfel, po czym opuściłam swój pokój.

Przy drzwiach powitałam ciepłym uśmiechem Nialla, który natychmiast go odwzajemnił. I choć bardzo go lubiłam - nadal miałam wyrzuty sumienia. To normalne, prawda?

- Pięknie wyglądasz. - uścisnął mnie.

- Dziękuję. - odsunęłam się od niego, by móc przyjrzeć się jego wyglądowi. Miał na sobie ciemne jeansy, rozdarte na kolanach oraz białą bluzę z nadrukiem i kurtkę. - Ty też. To znaczy, wyglądasz.. dobrze.

Świetnie, jego uśmiech mówił wszystko.

- Możemy iść? - wskazał na drzwi.

Chciałam mu odpowiedzieć: "Jasne, miejmy to z głowy", ale wyszłoby na to, iż jestem niegrzeczna. Więc skinęłam tylko głową i rzuciłam krótkie 'cześć' do ciotki, która znając życie siedziała w swoim pokoju, pisząc coś do pracy.

Podróż jego samochodem, trzeba przyznać, pierwszy raz widziałam go w tak eleganckim pojeździe, minęła w ciszy, którą zagłuszała tylko muzyka z radia. W zasadzie to do Granny's nie było daleko, w końcu Doncaster nie należało do szalenie wielkich miast. Poza częstymi bójkami pod klubami nocnymi, czy strzelaniną raz na rok, było tutaj cicho i spokojnie. No, zwłaszcza teraz, gdy jeden z najniebezpieczniejszych chłopaków z okolicy nie żyje.

Nigdy wcześniej nie byłam w tym lokalu, ponieważ Louis zawsze gustował w nieco bardziej ekskluzywniejszych miejsca, jednak nie narzekałam. Niezbyt mnie to obchodziło; jak wspomniałam wcześniej, chciałam mieć to z głowy. 

Kolacja upłynęła inaczej niż się tego spodziewałam. Niall wydawał się całkowicie nie przejmować tym, iż postępujemy niewłaściwie, wręcz przeciwnie, jakby nie przeszkadzał mu fakt, że miesiąc temu pochował swojego kumpla. Ja nie mogłam o tym zapomnieć. Nie, kiedy nadal go cholernie kochałam.

Po zjedzonej kolacji, czekaliśmy na deser, a w międzyczasie mój towarzysz opowiedział mi, w jaki sposób znalazł się w "gangu" Louisa. Stało się to całkowicie przez przypadek, kiedy to zajmował się przemytem jakiś nielegalnych części samochodowych z południa do Anglii, natrafił na niego Louis i po kilku spotkaniach biznesowych, doszedł do wniosku, iż Niall mu się przyda. Od tamtego momentu, byli nierozłączni i właśnie dzięki temu uroczemu blondynowi, Lou zdobył szacunek u mieszkańców Doncaster. Absurdalnie, te same osoby się go bały.

- Jak ty się w ogóle czujesz? - wyrwał mnie z zamyślenia Niall, więc zmuszona byłam przenieść na niego swoje spojrzenie.

- Um.. - zmarszczyłam brwi - Dobrze, dlaczego każdy się mnie o to pyta?

- Bo kiepsko się trzymasz po... No wiesz. - wzruszył ledwo widocznie ramionami.

- Aż tak to widać? - westchnęłam.

sweet despair // L.T.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz