Rozdział 15

177 14 3
                                    

Leżałam pod kocem, w łóżku Nialla, ubrana w jego koszulę. Od dziesięciu minut próbowałam zasnąć, jednak bez skutku. Gdy tylko zamykałam oczy, widziałam przeróżne obrazy, które wymyślił sobie mój mózg; obrazy przedstawiające moją śmierć. Być może popadałam odrobinkę w paranoję, ale ciężko było pogodzić mi się z myślą, że gdyby nie Niall albo Louis, na pewno byłabym już trupem.
Przewróciłam sie na plecy, wpatrując się w sufit. Od razu po tym jak Ben podstawił nas do mieszkania Nialla, oboje zdecydowali, iż trzeba było niezwłocznie powołać kilku stróżów, którzy mieliby pilnować, żeby sytuacja z dzisiaj się nie powtórzyła. Ben natychmiast pojechał do swojej dziewczyny, jednocześnie powiadamiając ją o niebezpieczeństwie. Za pewne wiedział też już o wszystkim Tyler i reszta ich teamu.
Po kolejnym westchnięciu, usłyszałam dzźwięk otwieranych drzwi, a kilka sekund później do pokoju wszedł Niall. Najwidoczniej myślał, że śpię, ponieważ starał sie zachowywać jak najciszej. Podszedł do komody i coś z niej wyjął, a następnie skierował się do łazienki, zostawiając za sobą uchylone drzwi, dzięki temu do pomieszczenia wpadało tyle światła, bym mogła cokolwiek widzieć. I choć miałam okazję ku temu, by rozejrzeć sie po jego pokoju, nadal leżałam w łóżku, zastanawiając się nad swoimi uczuciami do niego. Nienawidziłam siebie za to, iż nie potrafiłam go polubić tak bardzo jak on lubił mnie.
Był jeszcze Louis. Może nie brzmiało to jakoś szczególnie realnie, ale ja naprawdę nie potrafiłam bez niego żyć. Samo to, że był duchem sprawiało, iż czułam sie nieco sfrustrowana, ale nie umiałam go ot tak porzucić, a tym bardziej mając świadomość tego, że widzi moje szczęście z kimś innym.
Zamknęłam oczy, czując znużenie i mając nadzieję, iż w końcu zasnę, otuliłam sie ciaśniej kocem. Jednak to nie było takie łatwe, ponieważ kwadrans później wciąż leżałam lekko podirytowana faktem, że nie mogłam spać. W momencie, kiedy chciałam zmienić swoją pozycję, Niall wyszedł z łazienki ubrany w spodnie dresowe i jakiś cienki top.
- Niall? - zagadnęłam, gdy zobaczyłam jak odchodzi od szafy.
- Tak? - w jego głosie słyszałam zdziwienie.
Niezbyt wiedziałam, co chciałam powiedzieć.
Wypuściłam powietrze z ust i przejechałam dłonią po włosach, choć on i tak nie mógł tego widzieć przez ciemności, jakie panowały w pokoju.
- Gdzie będziesz spał? - to było najgłupsze pytanie, na jakie wtedy było mnie stać.
- W salonie, na kanapie.
- Przecież nie musisz tego robić. - zauważyłam.
- Niby czego? - stał na przeciw mnie z założonymi na piersi dłoniami.
- Nie musisz rezygnować ze spania w swoim łóżku. - odpowiedziałam, a w połowie zdania powstrzymałam sie od śmiechu.
Przez kilka sekund milczał.
- Nie pozwolę ci spać na kanapie, więc-
- Nie zamierzałam tego proponować - weszłam mu w słowo i mogłam przysiąc, iż usłyszałam jak próbuje sie nie zaśmiać - Chodzi mi o to, że możesz spać tu. Ze mną.
Zdziwiło mnie, z jaką swobodą to powiedziałam.
- Sam nie wiem, mówiłaś, że nie jesteś jeszcze gotowa na nowy związek, a tu taka propozycja... - podszedł do łóżka i usiadł na wolnej jego części. - Ale skoro ci to nie przeszkadza, to okay.
- Dziękuję. - uśmiechnęłam się.
Położył sie obok mnie, przykrywając kocem, a następne pięć minut spędziliśmy na wpatrywaniu sie w sufit i milczeniu.
- Wiesz... - zaczęłam niepewnie, podpierając sie na łokciach i zapalając nocną lampkę przy łóżku - Jesteś moim przyjacielem i bardzo bym chciała, żeby tak zostało.
- Nie martw się, nie zamierzam cię do niczego zmuszać. - usłyszałam w jego głosie odrobinę chłodu.
- Daj mi skończyć. - założyłam kosmyk włosów za ucho i spojrzałam na niego. Patrzył na mnie z zainteresowaniem. - Niall, wiem, ostatnio zachowałam sie jak totalna kretynka i bezduszna suka, odrzucając cię, ale musisz zrozumieć, że naprawdę się staram. Może nie wychodzi mi to za dobrze, ale próbuję. - przełknęłam ślinę - Bardzo cię lubię, a dziś Ben coś mi uświadomił. Coś, do czego musiałabym dochodzić przez najbliższe miesiące, bo całkowicie się załamałam i...i, wydaje mi się, że powinieneś mi pozwolić coś zrobić.
Widziałam jak marszczy brwi, ale kiwnął głową na znak zgody.
Przysunęłam sie do niego, a kiedy nasze twarze dzieliły tylko centymetry, oblizałam wargi i spojrzałam mu w oczy. Kilka sekund później pocałowałam go. Na początku był trochę zaskoczony, jednak to uczucie zniknęło jak tylko dotknęłam dłońmi jego torsu. Odwzajemnił mój pocałunek, kładąc jednocześnie swoje ręce na mojej talii. Naparłam na jego wargami swoimi własnymi aż zaparło mi dech. Nie przypuszczałam, że kiedykolwiek będę go całować i to jeszcze z taką pasją. Przez tę chwilę zapomniałam, iż straciłam miłość życia. I była to naprawdę przyjemna chwila.
Odsunęłam się od niego, by zaczerpnąć powietrza, a następnie ponownie pochyliłam się nad nim i złożyłam krótkiego całusa w kąciku jego ust, po czym położyłam głowię na jego torsie, a on objął mnie ręką.
- Dziękuję. - powiedziałam po kilku minutach milczenia - dziękuję za to, że na mnie poczekałeś.
Poczułam jak całuje mnie w głowę i sięga, by zgasić lampkę.
- Dla ciebie zrobiłbym wszystko. - szepnął.
A potem poczułam jak w końcu nadszedł czas na to, by zasnąć. Czułam sie bezpiecznie, więc nie stanowiło to już żadnego problemu.
*
Rano obudziłam się wtulona w Nialla, co na dobry początek dnia wywołało u mnie uśmiech. Miałam wrażenie jakby wszechświat chciał, bym znowu była szczęśliwa, choc ja trochę sobie z nim pogrywałam, bo tak naprawdę usiłowałam tylko zamaskować tęsknotę za dotykiem i prawdziwą obecnością Louisa. I jak za machnięciem magicznej różdżki, oczami wyobraźni widziałam go, stojącego przy mnie, gdy śpie wraz z Niallem, z miną zbitego psa. Choć nie był to prawdziwy obraz, czułam się podle, iż w ogóle pozwoliłam sobie na takie wyobrażenie. Być może bolał mnie fakt, że już nigdy go nie pocałuję, ale teraz miałam Nialla. Musiałam pogodzić sie z tym, co szykował dla mnie los.
Mój towarzysz sie poruszył, ściskając mnie przez sekundę mocniej niż to bylo konieczne, a w następnej sekundzie jego błękitne oczy wpatrywały się we mnie.
- Dzień dobry. - uśmiechnęłam się do niego ciepło - Jak się spało? - ku mojemu zaskoczeniu nie brzmiałam sztucznie, naprawdę mnie to interesowało.
- Wyjątkowo dobrze. - ziewnął - Chyba częściej musisz ze mną spać.
- Chyba tak. - uśmiech nie schodził mi z twarzy. - Co chciałbyś na śniadanie?
Przetarł dłonią prawe oko, po czym spojrzał na mnie z wesołym wyrazem twarzy.
- Coś dobrego..
- Czyli? - drążyłam.
- Zaskocz mnie. - obdarował mnie szczerym uśmiechem.
Bardzo dawno nie rozmawiałam z nikim w taki sposób; tak lekko.
- Ciężko będzie cię zadowolić. - mruknęłam pod nosem, wyplątując się z jego uścisku. Miałam nadzieję, iż tego nie usłyszał.
- Wcale nie! - zauważył zakładając dłonie za głowę - Jestem łatwy w obsłudze.
Czy tylko ja nie miałam pojęcia, o czym on mówił?!
- Ha, dobre! - zaśmiałam się, siadając na brzegu łóżka i przeczesując sobie włosy na lewy bok, przeciągnęłam się. - Ledwo co ogarniam zmywarkę ciotki Des, a gdzie tu mowa o Niallu Horanie.
- Wierzę w ciebie. - co było w tym najdziwniejsze? Że uwierzyłam, iż naprawdę mogę się przyzwyczaić do takich poranków.
*
Po miłym śniadaniu z Niallem, wróciłam do mieszkania, by wziąć prysznic i sie przebrać. Wychodząc z łazienki, zamieniłam kilka zdań ze swoją ciocią, starając sie brzmieć normalnie. Zaskoczyło mnie to, iż wcześniej wróciła. Potem Destiney poszła do pracy, a ja usiadłam przed telewizorem.
Nie rozmawiałam jeszcze z Louisem; przynajmniej od wczoraj. Po tym, jak pomógł mi wydostać sie bezpiecznie z domu, jakby zniknął. Dziwne było tez to, że mimo "napadu" na mieszkanie, wyglądało ono nadzwyczaj schludnie i czysto. Niall chyba użył swoich wpływów i przez noc kazał komuś posprzątać, co wydawało mi się zbędne.
Westchnęłam, drapiąc się po kolanie. Ben i Tyler wiedzieli o zainstaniełej sytuacji i byłam przekonana, że nie spuszczają swoich dziewczyn z oczu. Niall też gdyby mógł, to by był ze mną non stop, jednak namówiłam go, żeby zajął się pracą i wykombinowaniem dobrej ucieczki z miasta. Po części chciałam być sama, ponieważ liczyłam na to, iż zjawi sie Lou. Byłoby niezręcznie, jeśli byłby ze mną Niall, więc...
Najgorsze było to, że nie potrafiłam znaleźć odpowiedniego wytłumaczenia. Kochałam Lou i zawsze będę go kochać, a z Niallem nie jestem do końca szczera i to mnie frustruje. Choć gdybym wyznała mu prawde, czyli że przestałam go odrzucać, z pewnością by się załamał, a ja wystarczająco czuje sie winnA za swoje postępowanie i uczucia.
- Puk, puk. - usłyszałam wraz z charakterystycznym dźwiękiem otwieranych drzwi, a kilka sekund później stanęła przede mną Jade. - Kendall, jak sie czujesz? Tyler mi wszystko powiedział, nawet sobie nie wyobrażasz jak sie martwiłam.
- Jest okay. - zdobyłam sie na uśmiech.
Jade usiadła w fotelu i przez chwilę nie spuszczając ze mnie wzroku, zastanawiala sie, co powiedzieć.
- Wiesz, że powinniśmy wyjechać?
- Wiem. - odpowiedziałam.
- I to jak najszybciej.
- Wiem. - powtórzyłam.
- To... - zaczęła, wypuszczając powietrze - gdzie zamierzasz teraz zamieszkać?
Wzruszyłam ramionami, starając sie nie dać po sobie poznać, iż średnio podoba mi sie perspektywa opuszczenia miasta.
- Tyler dostał propozycję pracy w Vancouver, więc od przyszłego tygodnia stanę się po części Kanadyjką. - uśmiechnęła się, a ja odwzajemniłam ten gest.
- Tak szybko. - bardziej stwierdziłam niż zapytałam.
- Tak będzie najlepiej. Musimy iść do przodu. Felicity z Benem lecą do Austrii, Dan i Johanna mają zapewnioną pracę w Oslo, a Charlotte, mając na uwadze studia, przenosi się do brytyjskiego wydziału swojej uczelni w Waszyngtonie.
- Tylko ja nie wiem, co robić. - przyznałam.
- I właśnie dlatego tu jestem. - spojrzałam na nią - Tata ostatnio ci proponował pracę i myślę, że powinnaś ją przyjąć. Przekonałam go, by zatrudnił cię w jak najdalej oddalonym miejscu od Doncaster i zaproponował Melbeurne.
Oczy prawie wyszły mi z orbit.
- Wow.
- No. Będziemy mieszkały w innych strefach czasowych, to przeraża, ale nie martw się, nie dam ci o sobie zapomnieć. - szturchnęła mnie w ramię.
- A co z ciocią Des? - zmieniłam temat. Nie chciałam na razie rozmawiać o własnej wyprowadzce z miasta.
- Nie wiem. Pogadaj z nią. Mieszka tu od dawna i ciężko będzie ją przekonać do wyjazdu stąd.
Jade miała rację, Destiney bardzo dobrze wspominała Doncaster, no poza zdradą jej chłopaka, śmiercią jej siostry i jej uzależnieniem.... Yeah, chyba łatwo ją przekonam.
- Okay, załatwię to. - przytaknęłam. - Dzięki. Za wszystko.
- Nie ma sprawy, mała. Jesteśmy przyjaciółkami. Nie pozwolimy, by jakieś uzbrojone kutasy rozbiły naszą paczkę. - Jade posłała mi promienny uśmiech.
Jej słowa sprawiły, iż sama sie uśmiechnęłam.
- Oj, nie pozwolimy. - odpowiedziałam - Nikt z nas już nie zginie.
I wtedy wiedział, co muszę zrobić.

Czeeeść wam! Długo mnie nie było, ale to przez matury, egzamin zawodowy itp. Pochwalę wam sie, iż zdałam ten drugi! Jestem technikiem wohoo! Na wyniki z poprawkowej matury z matmy czekam xd
Nie jest to zachwycający rozdzial, ale pisała go chyba z dwa miesiące, masakra jakaś!
Odliczacie do rozpoczęcia szkoły, czy show Janoskians? Bo ja będe w Poznaniu :)
Życzę wam uśmiechu w nowym roku szkolnym, bo wierzcie mi, chcialabym wrócić do szkoly, jakkolwiek to śmiesznie brzmi XD
Do następnego xx

sweet despair // L.T.Where stories live. Discover now