Cudo współczesnej literatury.

432 18 13
                                    

Wszystko zaczęło się od pewnej, na pozór małej sprawy, kiedy Adam Mickiewicz czytał papiery na temat problemu Norwida. Miał zamiar zadzwonić do niego, aby zapytać go o detale odnośnie rozprawy. Adam nie mógł uwierzyć w to, że nawet w tych czasach tak niedorzeczne przestępstwa zdarzają się w Paryżu. Gdyby tylko wrócił do swej ukochanej Litwy, miałby totalny spokój – w końcu to absolutnie odizolowana od świata kraina, płynąca miodem i mlekiem, która jest przykładem dla innych narodów. Adam na samą myśl o ojczyźnie zaczął przygryzać wargi oraz krzyżować nogi.

- Później, Adasiu, później będzie czas na takie rzeczy - powiedział sam do siebie.

Wracając do skradzionej własności, Adam złapał za słuchawkę i wykręcił numer do swojego klienta. Mickiewicz udając się na kierunek humanistyczny spodziewał się, że jego wykonywany w przyszłości zawód będzie polegał bardziej na pisaniu wierszy lub dramatów, a mniej na siedzeniu nad nudnymi rozprawami. Mężczyzna czekał z telefonem przy uchu. Norwid nie odebrał.

- Ugh, pewnie znowu płacze w kącie.

Adam położył się spać zastanawiając się, z kim jutro będzie mierzył się na sali sądowej.

~~~

Mężczyzna umówił się wcześniej na spotkanie z Norwidem, aby przegadać z nim parę spraw oraz uspokoić go przed rozprawą (bardzo prawdopodobne było, że dostanie na sali ataku paniki). Stojąc na korytarzu sądu okręgowego omawiali najważniejsze elementy oskarżenia. Gdy wzrok Adama uciekł na chwilę w bok, zauważył on parę osób wchodzących do sali. Był to oskarżony – Zygmunt Krasiński - oraz druga osoba, którą okazał się... Juliusz Słowacki.

- Po co on mógł tu przyjść?! Czy chce sprawić, że upokorzę się przed całą publiką na sali sądowej? Co jest naturalnie niemożliwe, bo jestem na to za dobry – pomyślał Mickiewicz.

Wszedł za nim na salę sądową i z przerażaniem ujrzał, jak Juliusz zasiada koło oskarżonego.

Mickiewicz nie miał nawet czasu, aby cokolwiek pomyśleć zanim usłyszał.

- Proszę wstać! – zarządził wysoki mężczyzna przy drzwiach.

Na salę wszedł sędzia – Andrzej Towiański – zasiadł na krześle i ogłosił rozpoczęcie rozprawy.

Adam nie do końca słuchał początkowej przemowy sędziego. Od czasu do czasu spoglądał na Słowackiego widząc, że młodszy mężczyzna również na niego spogląda. Jednak za każdym razem, gdy ich spojrzenia się przecinały, Adam szybko odwracał wzrok.

Mickiewicz zaczął swoją typową przemowę rozpoczynając streszczanie zaistniałej sytuacji.

- Nie wyobrażam sobie, jak źle musi czuć się teraz mój klient po stracie tak cennego przedmiotu, jakim jest jego ulubiony lakier do paznokci. Oskarżony bardzo dobrze wiedział, co ten lakier znaczy dla mojego klienta i w jakim stanie zostawi go zniknięcie przedmiotu.

Po skończonej wypowiedzi Adama, Słowacki wstał ze swojego miejsca po przeciwnej części sali i również rozpoczął swoją mowę początkową. Do Adama dochodziła tylko część słów wypowiadanych przez Juliusza, gdyż Mickiewicz był zbyt skupiony na tym jak poruszały się podczas mówienia usta bruneta.

Norwid został wezwany na świadka. Minęło już jakieś 5 minut, przez które ciągnął się jego nieprzerwany płacz. 

- Miałem go *chlip* za przyjaciela, a on bezczelnie mnie okradł. Spędził w moim domu ostatnie trzy tygodnie, to jedyna osoba która mogła to zrobić. Przeszukałem cały dom pięć razy i nigdzie nie znalazłem mojego ukochanego lakieru, który zawsze stał w szklanej gablotce mojego salonu zamknięty na klucz... *chlip* Czy mogę dostać chusteczkę?

Adam stał na środku sali, czekając aż któryś z pracowników przyniesie chusteczkę. Odważył się na chwilę spojrzeć na Juliusza. On również się na niego patrzył. Ich spojrzenia się zablokowały. Nie mogli odwrócić od siebie wzroku. Aż do momentu gdy przechodzący obok pracownik z chustką pchnął Mickiewicza w ramię. Kiedy Adam wrócił wzrokiem w poprzednie miejsce, Juliusz już był zajęty udawaniem, że robi coś ważnego, jak to miał w zwyczaju.

~~~

Słowacki widocznie nie mógł już znieść rozprawy. Wyglądał jakby był na skraju płaczu. W pewnym momencie wystrzelił z krzesła i krzyknął:

- PANIE PROKURAORZE MÓWI PAN CIĄGLE, ŻE JEST PANU TRUDNO UWIERZYĆ, ŻE KTOŚ KOMUŚ UKRADŁM LAKIER, A TO CZYSTA HIPOKRYZJA!

- O co panu chodzi?

- WIEM, ŻE PO TYM JAK MNIE ZOSATWIŁEŚ DALEJ MALUJESZ SOBIE PAZNOKCIE, I TO MOIM LAKIEREM, KTÓRY MI UKRADŁEŚ, BO BAŁEŚ SIĘ, ŻE KTOŚ ZOBACZY CIĘ W SKLEPIE JAK KUPUJESZ BABSKIE RZECZY!

Wszyscy w sali wstrzymali powietrze.

- Julek! - krzyknął Mickiewicz.

- BARDZO DOBRZE WIESZ O CO MI CHODZI! WIEM, ŻE NAWET TERAZ CHOWASZ POMALOWANE PAZNOKCIE POD TYMI SKÓRZANYMI RĘKAWICZKAMI!

Widoczne krople potu zaczęły spływać po czole Adama. Mężczyzna poczuł się złapany na gorącym uczynku.

- M-masz rację – Adam zdjął z rąk rękawiczki, ukazując wszystkim na sali swoje pomarszczone już dłonie, których paznokcie były pomalowane pizdoróżowym lakierem – chciałem mieć jakąś pamiątkę po tobie...

W tamtym momencie Julek zaczął płakać, a Adam jedyne co mógł zrobić, to podejść do niego i mocno go przytulić. Na sali było słychać niezręczny szept pomiędzy uczestnikami rozprawy, ale Adam i Julek w tamtym momencie nie zwracali na to uwagi. Cieszyli się, że znów mogą być razem po wszystkim, co przeszli. Nagle Adam odsunął się lekko od Julka, po czym uklęknął na jedno kolano. Julek zakrył usta dłonią, nie dowierzając w to, co widzi. Adam wyciągnął z kieszeni płaszcza małe pudełeczko, w którym znajdował się drobny różowy lakier.

- Juliuszu, wyjdziesz za mnie?

Julek powoli wyciągnął swój lakier z pudełka, jakby nie dowierzając, że buteleczka jest prawdziwa. Podniósł ją do ust i pocałował delikatnie. Na sali panowało bardzo wyczuwalne napięcie - tak, że powietrze można by ciąć nożem. Adam z niecierpliwością wpatrywał się w bruneta.

- Tak – wyszeptał Julek jednak na tyle głośno, że usłyszał to każdy na sali.

W tym momencie wszyscy wstali i zaczęli klaskać.

~ written by Leśny Mech in cooperation with anonymous ciostko

Słowackiewicz one-shotsWhere stories live. Discover now