Warzywniak

284 13 1
                                    

Juliusz Słowacki na szybko ubrał się w dresy i podarta bluzę od Ludwiku Spitznagela. Matka kazała mu pójść po ziemniaki, niestety nie powiedziała jaką ilość mu kupić. Młody poeta założył słuchawki i zblstował My Chemical Romance w drodze do sklepu. 

Przewrócił się po drodze. (chodzi o to że się wyjebał)

Chłopak otworzył delikatnie drzwi do sklepu. Okazało się, że oprócz ekspedienta nie ma nikogo w środku.

- Dzień dobry, poproszę cztery ziemniaki - rzekł dumnie Julek. 

- Tylko cztery? - zaśmiał się ekspedient z bokobrodami. Słowacki musiał przyznać, że jest dosyć przystojny. 

Słowacki zdjął słuchawki z uszu. 

- Mógłby pan powtórzyć? 

- Tylko cztery? - zaśmiał się ekspedient z bokobrodami. Słowacki musiał przyznać, że jest dosyć przystojny.

Słowacki speszył się. Zarumienił i się wyjebał. 

- Spierdalaj - chrząknął Julek podnosząc się z podłogi. 

- Co powiedziałeś, chłopcze? 

- Poproszę cztery ziemniaki - rzekł dumnie Julek.

- Cztery ziemniaki to mogę ci pokazać na zapleczu ( ͡° ͜ʖ ͡°). Dwa tutaj - zabokobrodowany sklepikarz dotknął swoich sutków na pokaz - i dwa tutaj - włożył rękę poniżej lady, więc zniknęła ona z pola widzenia Juliusza.

Dwóch wieszczy zaczęło mieć rap battle, niczym podczas Wielkiej Improwizacji, tylko że nie monolog.

- Wygrałem - rzekł Adam. - Teraz musisz pójść ze mną na zaplecze, aby zobaczyć te cztery ziemniaczki. 

- Okej.

Julek udał się do schowka. Ziemniaki ani chłopczyk nie byli już nigdy widziany przez swą rodzinę ani znajomych (których naprawdę pewnie miał, na serio). Dociskanko było tak potężne, że młody Słowacki nie zobaczył już nigdy na własne oczy światła dziennego. 




Słowackiewicz one-shotsजहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें