Inspirowane postem w mediach.
Osobom wrażliwym nie zalecamy czytania tego rozdziału.
Lekcja EDB w gimnazjum imienia Jana Kochanowskiego dłużyła się już od paru dobrych minut. Juliusz spokojnie siedział sobie w ostatniej ławce z kolegami: Fryckiem i Zygmuntem. Mieli totalnie wyjebane na to, o czym pierdolił czterdziestoletni nauczyciel, który był jednym wielkim przegrywem życiowym. Uczniowie mieli z niego totalną bekę. Jak można skończyć jako nauczyciel od edukacji dla bezpieczeństwa, przerabiając z jakimiś gówniarzami materiał, o którym mówiło się w klasach 1-3 podstawówki?
- Ten facet ma w ogóle żonę?
- Raczej nie.
- Pewnie pedałem jest iks de - szeptali do siebie Julek i Zygmunt.
- Stawiam dwie dychy, że nie uda ci się go poderwać - zwrócił się do Słowackiego Frycek. Na bladej twarzyczce pianisty zagościł szyderczy uśmieszek.
- Jeszcze się przekonamy lmao - odpowiedział młody poecina.
- Nie masz psychy - dodał Krasiński.
- Ciszej tam na końcu!!! - wrzasnął nauczyciel od EDB, Adam Mickiewicz. xd.
- Nie potrafiłbym być cicho przy panu, panie profesorze - Juliusz włożył końcówkę długopisu do ust, przygryzając ją namiętnie.
Mickiewicz skrzywił ryj z krindżu. - No jak taki śmiały jesteś to podejdź tutaj, pokażę na tobie jak powinno bandażować się oparzone przedramię.
Chopin i Krasiński zagwizdali z polotem, jakby chcieli w ten sposób dopingować koledze. Julek wstał z krzesła pomazanego korektorem w rysunki przedstawiające chuje. Nieśmiało podszedł do starszego mężczyzny na środek klasy. Czuł wzrok swoich rówieśników na sobie, zaczynał żałować, że poszedł na ten układ z Fryderykiem. Czy to ośmieszenie naprawdę jest warte dwudziestu złoty?
Adam zgarnął z biurka kawałek czystego bandażu, następnie zbliżył się do ucznia tak, że jego wywalony od nadmiaru alkoholu brzuch ocierał się o jego plecy. Julek poczuł się nieco niekomfortowo. Postanowił jednak ukryć swoje zażenowanie i mruknął z udawaną satysfakcją. Jeszcze bardziej zbliżył się do pedofila. Mickiewicz zaczął powoli i z uwagą owijać bandażem rękę chłopaka, muskając ją przy tym swoimi palcami.
- Nooo... i tak właśnie się bandażuje...MmMmhmHM... rękę... - mruknął, a wręcz wysapał nauczyciel nad uchem Juliusza. Każdy w klasie czuł to napięcie w powietrzu. Oprócz jednej osoby.
- Ale gejówa - stwierdził pewien emo-hipster wannabe, o którego obecności każdy już dawno zapomniał. Wszyscy odwrócili się w jego stronę. Był to Cyprian Kamil Norwid. Jego pomalowane czarnym tuszem do długopisu powieki oraz paznokcie zawsze wprawiały rówieśników w zakłopotanie, dlatego nikt nigdy z nim nie rozmawiał.
Rozgrywająca się na środku klasy scena nie była końcem niezwykłych przeżyć Julka i Adama. Zwiastowały to ciche słowa nauczyciela wypowiedziane tak, że tylko Słowacki mógł je usłyszeć.
– Przyjdź dzisiaj na koło po więcej.
Do końca lekcji chłopak czuł na swojej szyi oddech Mickiewicza, podczas gdy mężczyzna odwijał bandaż z jego drobnej rączki.
Kiedy zadzwonił dzwonek, uczniowie wyszli na przerwę cali czerwoni z zażenowania jak buraki po ostatnich wydarzeniach na EDB.
– Ej, ty! – krzyknął Zygi, gdy dogonił Julka. – Frycek ci wisi dwie dychy. Wjebał się strasznie.
– No, ja bardziej się wjebałem – odparł biedny chłopaczyna. – Po lekcjach będzie dociskanko.
– CO XDDDDDDDDDD
YOU ARE READING
Słowackiewicz one-shots
FanfictionNie pytaj, tylko czytaj. To jest pojebane jak coś. Proszę się nie zdziwić tym co będzie w środku tej książki. Czasem MOŻE zdarzy się coś normalnego.