T R Z Y D Z I E Ś C I / さんじゅう

81 10 22
                                    


– Czyżbyś zaniemówił z wrażenia? A może za mocno ściskam cię za szyję, hm? – Azami uśmiechnęła się niewesoło.

Spodziewała się spotkać Matteo pod postacią Takedy albo Ryū, który – gdyby rzeczywiście żył – powinien wyglądać jak dorosły mężczyzna. Zamiast tego miała przed sobą trzydziestoparoletniego egocentrycznego nauczyciela z burzą nieuczesanych czarnych włosów o typowo azjatyckich rysach twarzy.

Żadne słowa nie wyraziłyby, jak wielkie poczuła w głębi serca rozczarowanie, wyczuwając przed sobą nieznaną dotąd aurę obcego demona.

Czyżby Daisuke się pomylił? Może ten demon tak naprawdę nie miał z nią nic wspólnego?

– Nie... wiedziałem, że są w Japonii... inne demony – wycharczał nieznajomy. Próbował skraść jak najwięcej tlenu, mimo że palce Azami wręcz miażdżyły mu krtań.

Azami uniosła brew, widząc ten daremny wysiłek. Starania mężczyzny wydały jej się całkowicie irracjonalne. Demony nie potrzebowały tlenu do życia, więc w istocie wcale go nie przyduszała. Używała swojej mocy, żeby uniemożliwić mu kontratak, ale jak się naraz zorientowała, nieznajomy nie próbował się przed nią bronić.

A więc naprawdę jest świeżo przemienionym demonem, pomyślała, choć nawet w obliczu owej dygresji nie zrezygnowała z trzymania się na baczności.

– Z-zabij go. – Usłyszała gdzieś za sobą, jakby z poziomu podłogi. – Zabij!

Dopiero wtedy przypomniała sobie o obecności Kazuhiko. Na śmierć zapomniała, że znalazła drogę do tej rozszczepionej przestrzeni przez więź, jaką utworzyła między sobą a nim. Ból, jakiemu chłopak został poddany, poprowadził ją we właściwe miejsce.

Przynajmniej ten jeden aspekt przebiegł zgodnie z jej oczekiwaniami.

– Siedź cicho – nakazała mu, po czym wolną ręką nakreśliła jakiś niezidentyfikowany kształt w powietrzu. – Zaraz odeślę cię z powrotem.

– Nawet. Się. Nie. Waż – warknął i mimo kiepskiego stanu, zaczął podnosić się z podłogi. – Zawarliśmy umowę. Moja dusza za zemstę. Ten dupek – spojrzał rozgorzałym z nienawiści wzrokiem na uwięzionego mężczyznę – zabił moją siostrę.

Powietrze wokół Azami wyraźnie zgęstniało. Oczy jednak pozostały spokojne i zimne jak lód.

– Wiem. – Spojrzała mu prosto w załzawione oczy, nieubłagana i zacięta, gotowa na wszystko, byle zmierzyć się z przeszłością raz a dobrze. – Wiem o wszystkim, dlatego możesz zostawić tę sprawę mnie. A właściwie, to nawet musisz.

Gdyby Mekuramashi Kazuhiko miał trochę więcej rozumu lub lat, zapewne w tej chwili sam by się opamiętał. Albo posłuchałby cichego wewnętrznego głosu, który zasugerował mu nieśmiało, by lepiej zamilkł. Lecz święcie przekonany o własnej wyższości moralnej i intelektualnej chłopak ani myślał ustąpić.

– To moja zemsta, nie twoja. Nie możesz mi jej odebrać!

– Mogę robić, co mi się żywnie podoba.

– Przysięgłaś...

– No i kto tutaj wyszedł na głupca? Ja? Czy ty, który uwierzyłeś w moje słowa?

– Ty... ty podła kreaturo! – rzucił rozwścieczony. Wyglądał, jakby chciał ją pochwycić i rozszarpać na strzępy, gdy jego złote oczy zapłonęły morderczym blaskiem.

Azami uśmiechnęła się na ten widok, a źrenice jej oczu zwęziły się na wzór kocich ślepi. Czysty błękit tęczówek został pochłonięty przez krwawe roztocza, które nadały jej oczom bestialskiego wyglądu. Gdy zmrużyła powieki, naraz wokół Kazuhiko zaczęły krążyć kręgi czarnego dymu, przypominające boa dusiciela, który powoli, acz skrupulatnie zaciska się na swojej ofierze. Wkrótce kłęby przybrały drastycznie na objętości i jednym kłapnięciem pochłonęły Kazu, który mimo niemych protestów został wciągnięty do tego cudacznego zjawiska w postaci demonicznego teleportera.

【Oczy, które mówią】Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz