D W A D Z I E Ś C I A D Z I E W I Ę Ć / にじゅうく

74 4 2
                                    


– Czy ty mnie w ogóle słuchasz, Yoshi?

– Że co?

Kazuhiko z trudem oparł się pokusie, by cisnąć w Yoshiego jego własnym podręcznikiem, zmiętym i z powyginanymi rogami, choć ten ledwie był używany przez swojego właściciela.

– To ja się tutaj produkuję, a ty się bezczelnie wyłączyłeś? O czym myślałeś? Nie, nie chcę wiedzieć. Po prostu zapomnij, nie będzie następnych korepetycji.

– Przecież cię słuchałem! – zaoponował Yoshi. – Do jakiegoś czasu... – dodał ciszej.

– Egzaminy są za tydzień. Jak ich nie zdasz, będziesz się taplał w głębinach rozpaczy.

– Ale się ostatnio dramatyczny zrobiłeś.

– Wiem, kto naprawdę zrobi się dramatyczny, gdy pójdę sam do domu Sosekich.

Yoshi rozdziawił szeroko buzię, biorąc duży, naprawdę duży wdech.

– Nie zrobiłbyś mi tego!

– Obaj wiemy, że zrobiłbym. – Parsknął Kazu. – Twój ból to moja radość.

Dawniej te słowa byłyby żartem, jednak teraz – kiedy stał się kontrahentem – zaczął coraz częściej dostrzegać zachodzące w sobie zmiany i bynajmniej nie chodziło jedynie o inny kolor oczu. Chociaż nigdy nie należał do najmilszych osób, od czasu zawarcia paktu z Azami, zauważył u siebie nietypową manierę do zimnego, wręcz bezlitosnego zachowania, które dawało o sobie znać w najmniej odpowiednich momentach. Gdy trzymał emocje na wodzy, wszystko zdawało się w porządku, lecz wystarczyło, żeby przynajmniej na sekundę przestał się kontrolować, a przez jego ciało przechodził głód żądający mrocznych wrażeń.

Ta anomalia otworzyła mu częściowo oczy. Zyskał nowy punkt widzenia, niejako przychylniejszy demonom, gdyż Kazu mimowolnie zaczął się zastanawiać nad ich naturą. Co jeśli mroczna siła zmuszała te nadnaturalne istoty do czynienia zła? Jeżeli bez ustanku czuły to samo, co on – tyle że jeszcze intensywniej – to naprawdę nie dziwił się, że ulegały swym nieczystym pragnieniom.

Nie utożsamiał się jednak z tymi podłymi kreaturami i ani trochę im nie współczuł, bo czemu by miał? Azami pozostawiła go praktycznie samemu sobie. W tych nielicznych chwilach, kiedy się pojawiała, rozstawiała go jedynie po kątach i wydawała rozkazy, jak gdyby to ona nim rządziła. W oczach Kazuhiko było to absurdalne.

Azami jawiła mu się jako strasznie żałosna osoba. Miała ponoć wielką moc, a jednak nigdy nie widział na to żadnych dowodów. Nie czuł również strachu ani tym bardziej obawy, że cokolwiek mu zrobi. Najpewniej dlatego, że wyczuwał jej wahanie.

Nigdy do końca dobra. Nigdy do końca zła. Jak gdyby nie mogła się zdecydować, kim chce być. Po której stronie barykady stanąć: ludzi czy demonów.

Czy wybór nie powinien być prosty?

– Hej, co porabiacie? – Obaj z Yoshim podskoczyli na swoich miejscach, gdy nagle pojawiła się obok nich Natsuki. – Ojej, aż tak źle dzisiaj wyglądam?

– Co? – palnął nieprzytomnie Yoshi.

– Patrzycie na mnie jak na jakiegoś potwora, dlatego zapytałam, czy tak źle wyglądam, skoro w waszych oczach za takowego uchodzę.

– Nie! Oczywiście, że nie! Prawda, Kazu?!

– Po co mnie o to pytasz? – Kazu zdzielił Yoshiego podręcznikiem do matematyki. – Jak dla mnie wyglądasz tak samo, jak zawsze – dodał, spoglądając na Natsuki.

【Oczy, które mówią】Où les histoires vivent. Découvrez maintenant