T R Z Y D Z I E Ś C I J E D E N / さんじゅういち

33 3 2
                                    


Kazuhiko w niemym oszołomieniu wpatrywał się w punkt przed sobą, gdzie w oddali stał jakiś mężczyzna (mężczyzna?). Ponury las rozświetlał blask bijący od płomieni, które z trzaskiem strzelały ku górze. (Co się działo?). Krzyki pełne przerażenia mieszały się z jękami rozpaczy i piskliwymi odgłosami klaksonów. (Chaos, chaos, chaos). Kazu chciał zrazu zaryzykować i podejść bliżej, żeby znaleźć się nieopodal miejsca katastrofy, jednak kiedy jego spojrzenie napotkało na dziki wzrok dziwnej postaci, wyglądającej ni to jak człowiek, ni to jak bestia, nogi wrosły mu w wilgotną od krwi ziemię. (Czy to na pewno była krew? A może tusz? Tylko kto rozlałby na ziemię tyle tuszu?). Choć nieznajomy dotychczas wydawał się nieświadomy jego obecności, naraz wbił w niego roziskrzone oczy, zrywając się do biegu. (Te oczy!). Choć ten widok wstrząsnął nim co niemiara, ruszył się wreszcie i zaczął uciekać.

Biegł, rękami torując sobie drogę wśród gałęzi i krzaków. Las stawał się coraz większy i większy, drzewa zdawały się ciągnąć bez końca. (Las szeroko się uśmiechał). Dłonie piekły go przez drobne skaleczenia, jakich się nabawił w trakcie ucieczki, ale parł dalej naprzód, nie zważając na ból.

Wkrótce nogi zaczęły odmawiać mu posłuszeństwa. Nagle stały się ciężkie niczym ołów. Zdawały się wręcz być zasysane przez bagno (bagno rozpaczy), które z trudem pokonywał. Krzyki i jęki ciągnęły się echem (ich właściciele wyją jak opętani), przyprawiając Kazuhiko o gęsią skórkę. (Niech ktoś każe im się zamknąć!).

Bestia rzuciła się na Kazuhiko, powalając go na ziemię. (Te ziemie trzeba napoić krwią. Pyszną krwią zagubionego chłopca). Z całych sił próbował zrzucić z siebie ogromne, nieludzkie cielsko, jednak stwór nie dawał za wygraną.

Gdy Kazu w trakcie szamotaniny natknął się na karmazynowe oczy swojego oprawcy, te zahipnotyzowały go doszczętnie. (Wydłubuję oczy). Przez moment, zdecydowanie zbyt krótki, żeby mieć pewność, że naprawdę to się wydarzyło, Kazuhiko pojął, jaki żal, cierpienie i gorzki smak wieloletniego życia dusił ową kreaturę.

(Zabijmniezabijmniezabijmniezabijmniezabijmniezabijmnie).

Zimny podmuch wiatru porwał wszystkie krwiste liście z drzew, które zlatywały na ziemię niczym łzy umierającej natury. Niebo owinięte nocną łuną poczerwieniało, jak gdyby raniono je niewidzialnym nożem.

(Dlaczego masz krew na rękach? To twoja krew czy moja?).

Kazuhiko zamrugał, zaskoczony nagłą eksplozją światła. Dłuższą chwilę zajęło mu zrozumienie, że znowu znajdował się w swoim świecie, gdyż nie czuł już ani powiewu wiatru, ani zapachu krwi, ani ciężaru przygniatającego go cielska, a głosy w głowie umilkły.

Był jednak daleki od cieszenia się z takiego obrotu sytuacji.



❦   ❦   ❦



Na zewnątrz było jasno i zimno, powietrze pachniało wilgocią, a po niebie przemykały srebrne chmury. Azami powoli oderwała od nich wzrok i parsknęła cicho, widząc znajomą postać siedzącą na skraju szkolnego dachu. Gdy tylko ujrzała opustoszałe sale lekcyjne, wiedziała, że zastanie go właśnie w tym konkretnym miejscu. Po tym, co doświadczył, raczej nie wróciłby prosto po zajęciach do domu.

Zamknęła oczy, mimowolnie przypominając sobie, ile to razy znajdowała się – tak jak on teraz – nad przepaścią. Jak wiele razy wdychała rześki zapach wiatru, nim zderzyła się z gruntem. Jak wiele razy kosztowała smak gorzkiej rozpaczy, kiedy była świadkiem niezapomnianych chwil zwykłych ludzi, które wykraczały poza jej zasięg. Jak wiele razy śmiała się, gdy ze zwykłej ciekawości próbowała poruszać połamanymi kośćmi i wylewającym się z czaszki mózgiem.

【Oczy, które mówią】Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz