9

1K 33 11
                                    

Szliśmy ulicami okupowanej Warszawy i udawaliśmy, że jesteśmy tu w innych celach. Cały czas mijaliśmy ludzi, którzy wyglądali, jak żywe śmierci. Chudzi, jak patyki. Każdy w tych czasach wyglądał na starszego. Wory pod pomagały nie pomagały. 

Obok mnie szedł Rudy i Zośka, a niedaleko za nami Alek. Mężczyźni planowali powybijać szyby u fotografów, gdzie stoją zdjęcia niemieckich żołnierzy w mundurach. Większość z tych sklepów było Polaków, którzy chcieli przypodobać się Niemcom. Mały Sabotaż zajmował się takimi drobnymi sprawami. Tak jak też gazowaniem kin i malowanie symboli Polski Walczącej. Ja byłam tak, bo chciałam zobaczyć jak ty wygląda z ich perspektywy, a nie z opowieści. 

Spięłam się kiedy przeszliśmy obok umundurowanych żołnierzy. Janek i Tadeusz kiwnęli im głową, a tamci od kiwali. Wiedziałam, że nie byli zadowoleni, że to zrobili, ale takim ludziom lepiej nie przeszkadzać i udawać przytulnych. 

- Co teraz - spytałam cicho delikatnie przekręcając głowę z stronę Rudego. Blondyn tylko pokazał głową na salon fotograficzny. Pokazał, że w kieszeni trzyma średniej wielkości kamień. Zaczęliśmy iść coraz wolniej, a potem zatrzymaliśmy się trochę przed salonem. Alek poszedł na drugą stronę ulicy, aby wybić szybę innemu fotografom ze zdjęciami szkopów. Kiwną głową do Zośki, a on do Rudego i tak się zaczęło. Niebieskooki zaczął liczyć do 5, a kiedy wypowiadał 4 Rudy i Alek rzucili kamieniami. Zaczęliśmy szybko uciekać, sama nie widziałam, że potrafię tak szybko biegać. Specjalnie włożyłam płaskie buty i sukienkę, która była przed kostki, abym przypadkiem nie potknęła się o materiał. 

Zaczęłam ciężko dyszeć, kiedy Rudy pociągnął mnie w jakiś zakręt. Za nami wbiegł tu Zośka, a ja cały czas czekałam na Alka. 

- Co się tam tak patrzysz? Spokojnie nikt nas tu nie zobaczy - mruknął Tadeusz i podszedł do mnie. 

- Gdzie Alek? - spytałam poddenerwowana. Bałam się o niego. Ktoś mógł go złapać. Moje ręce się trzęsły, a z każda chwilą bez chłopaka miałam ochotę płakać coraz bardziej. 

- Spokojnie gadaliśmy o tym. On miał uciekać gdzie indziej. Jest za szybki żeby go złapali, jak o to ci chodzi- odparł Rudy, który zdążył już uspokoić oddech i usiąść pod ścianą. Mury, które nas otaczały były mocno odrapane i stare. Wyglądały jakby miały się niedługo zawalić. 

Uważałam, że znam dobrze Warszawę, ale w tych rewirach byłam pierwszy raz. Więc jakbyśmy sie rozdzielili nie miałabym pojęcia gdzie iść. Musiałabym pytać się ludzi, ale na szczęście tak się nie stało. Zdałam sobie sprawę, że oni nie robią tego byle jak. Wszystko wcześniej obmyślają. Było powiedziane gdzie mamy się spotkać, jakbyśmy się rozdzielili. Pewnie to był pomysł Zośki, bo on zawsze musiał mieć wszystko zaplanowane. 

- Kiedy idziemy? - spytałam cicho do Zośki, bo on tym wszystkim kierował. Zastanawiałam się, jak on tak może. Ja bym czuła za dużą presje, ale chłopak sobie z tym radzi. Jest śliny, albo przynajmniej takiego udaje. Zawsze jest spokojny i opanowany. Ja nie radze sobie z emocjami w takich chwilach, kiedy on zachowuje się jakby nic się nie działo. W sumie nie tylko ja. 

- Teraz  - powiedział, złapał mnie za rękę i ruszył spokojnie ku wyjściu. Splótł dłonie ze mną i podniósł wysoko głowę. Janek dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że jucz nas tam nie ma i ruszył za nami biegiem. 

- Ej ej ej - krzyczał za nami. Na moich ustach pojawił się uśmiech. Spokojnie odwróciłam głowę i zobaczyłam chłopaka, który szybko biegł w nasza stronę. Zaczęłam się głośno śmiać zwracając uwagę ludzi. Zośka tylko spojrzał na swojego najlepszego przyjaciele, a potem na mnie i przewrócił oczami. W tej chwili czułam się wolna, jakby wszystkie złe rzeczy nie istniały.

Czy damy radę? [Tadeusz  ,,Zośka'' Zawadzki]Where stories live. Discover now