10

1K 32 21
                                    

Szłam przez całe miasto jakbym  była duchem. Nie zwracałam na nic uwagi. Cały czas szok był zbyt wielki, abym coś czuła. Nie byłam przywiązana do zmarłego, ale śmierć osoby z bliskiego otoczenie zawsze szokowała. I to jeszcze tak nagła. 

Zośka przez całą drogę zachowywał się jakby go to nie ruszyło. Co chwile kiwał komuś głową, lub mówił dzień dobry Niemieckim żołnierzom. Za to ja i Rudy szliśmy po jego dwóch stronach w milczeniu i nawet jak ktoś nas witał nie reagowaliśmy. Chłopak był chyba w jeszcze większym szoku niż ja. Raz niemal potknął się na szwaba. Skończyło się tylko na warknięciu mężczyzny, ale Janek dalej na nic nie reagował. 

Najbliżej z tamtego miejsca było do mieszkanie Rudego. Więc się też tam wybraliśmy, ale nie z własnej woli. Zośka po prostu prowadził nas gdzie chciał. Nikt nie protestował. Chłopak mógł by nas zaprowadzić gdzie chciał, a wybrał mieszkanie swojego najlepszego przyjaciela. To chyab dobrze. 

Kiedy się już tam znaleźliśmy blondyn pociągnął za klamkę do mieszkania chłopaka. Drzwi były zamknięte. 

- Rudy daj klucze - mruknął chłopak i wyciągnął rękę w stronę przyjaciela. Bytnar patrzył wprost na drzwi i nawet nie spojrzał na Tadeusza. 

- Janek kurwa daj te jebane klucze - warknął Zośka i szarpnął chłopaka. Rudy leniwie podniósł wzrok na niego i centralnie go olał. Już widziałam zaciśnięte pięści blondyna i jedną wielką żyłę na szyi. Pierwszy raz od dawna, a może nawet pierwszy raz w ogóle widziałam go wyprowadzonego z równowagi. Bardzo wyprowadzonego z równowagi

Zośka w jednym kroku znalazł się przy przyjacielu i zaczął macać go po kieszeniach. Dalej nie reagował. Patrzyłam na to co się odgrywało i nie potrafiłam się odezwać. Kiedy otwierałam usta, aby uspokoić chłopaka z moich ust nie płynęły żadne słowa. Z innej perspektywy musiało wyglądać to naprawdę komicznie. Jakaś dziewczyna z otwartymi ustami, a obok chłopak przeszukiwał drugiego i coś do niego warczał. 

Dopiero po przeanalizowaniu sytuacji zdałam sobie sprawę, że nie wygląda to za dobrze. Zamknęłam usta i chciałam złapać Zośkę za rękę. Moje mięśnie nie reagowały.Jkaby w jedym momencie wszystkie zniknęły.  Powinnam starać się przywołać do porządku, ale nie potrafiłam. 

Tadeusz znalazł już klucze w kieszeni drugiego chłopaka. Włożył je do zamka i przekręcił w prawo. Pchnął drzwi, a one ustąpiły i otworzyły się na oścież. Moje nogi same weszły do mieszkanie. Od razu na mojej twarzy poczułam szczypanie moich rumieńców. Było tam bardzo gorąco. Zośka aż musiał popchać Rudego, żeby wszedł do swojego domu. Chłopak od razu usiadł na kanapie, nawet nie ściągając butów i brudząc tym podłogę.

Usłyszałam głośne westchnienie Tadeusza, który ściągnął buty i podszedł do kuchni. Usiadłam pod ścianą, a swoje ręce złapałam za kolanami. Skuliłam się i lekko kołysałam w przód i tył. 

Chyba dopiero drugi raz w życiu byłam w mieszkaniu Rudego. Było one urządzone w pomarańczach i brązach. Była bardzo przytulne, zawsze czułeś się tu jak u siebie i każdy z domowników kazał ci czuć sie, jak u siebie. Naprzeciw kanapy stał mały kominek, który się nie palił i stolik kawowy, na którym była małe srebrna serwetka. Mieszkanie było dosyć małe, były tylko trzy pokoje, ale rodzina tam mieszkająca była szczęśliwa i mocno się kochała. 

Tadeusz wszedł do salonu i podał mi kubek zimnej wody, a potem zrobił to samo z Rudym. Chłopak nie wziął od niego wody, więc Zośka na niego syknął. Nic.

- Ja pierdole, jak z dzieckiem. Mam cie dość wiesz? - spytał złośliwie, ale chłopak ani nie drgnął. Blondyn cały czas nabierał na twarzy coraz bardziej czerwonego koloru. Z ręką na sercu mogłam przyznać, że pierwszy raz widziałam go w takim stanie. Był wściekły na całe otoczenie. Przed chwilą został zmordowany na jego oczach jego kolega, a może nawet przyjaciel, a on zachowywał się jakby bardziej ruszało go nasze zamulone zachowanie, niż jego śmierć. 

Czy damy radę? [Tadeusz  ,,Zośka'' Zawadzki]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz