19

1K 32 17
                                    

Święta Bożego Narodzenia. Czas dla rodziny. Cała rodzina zbiera się przy Wigilijnym stołem, łamie się opłatkiem i składa sobie życzenia. Dom jest przyozdobiony masą ozdób. Rozmaite łańcuchy, świecidełka, figurki i własnoręcznie robione bałwany ze śniegu przed domem.

W czasie wojny nie ma czasu na święta. Mało, który dom jest przyozdobiony. Nie ma tradycyjnych dwunastu potraw. Nie ma tego klimatu. Wiedziałam, że święta w tym roku nie będą udane.

Siedziałam na ulubionym fotelu dziadka do czytania, skulona pod kocem, a obok mnie na stole leżała ciepła cynamonowa herbata. Michał czytał gazetę, Julian żywo dyskutował z Zośką, Rudy z Alkiem wykłócali się, które danie Wigilijne jest najlepsze. Był już osiemnasty grudnia.  Śniegu było po kolana, ciemno było już po piętnastej.

- Matko, jak można woleć karpia? Ty jesteś jakiś dziwny - mruknął zbulwersowany Alek i zaczął ignorować Rudego. Zamknęłam oczy i oparłam głowę o fotel.

- Jak złowisz karpia, to ci go zrobię - burknął zirytowany Michał i rzucił gazetę na stół. Otworzyłam oczy i spojrzałam na scenerie. Zośka z Julkiem siedzieli na podłodze koło stołu i przestali rozmawiać.

Wstałam z miejsca i ruszyłam do pokoju. W progu domu zobaczyłam Monikę z Basią. Skinęłam im delikatnie głową i udałam się do swojego pokoju. Położyłam się na łóżku i zamknęłam oczy. W takie dni, jak dziś nuda doskwierała mi potwornie. Usłyszałam głośny śmiech na dole, w momencie kiedy drzwi do mojego pokoju się otworzyły wpuszczając kogoś do pomieszczenia. Łóżko obok mnie się ugięło pod ciężarem.

- Cześć - mruknął Julian przykrywając się moja kołdrą. Położył się w podobny sposób do mnie.

- Hej- odpowiedziałam z głową w poduszce. Chłopak już nie kontynuował rozmowy za co podświadomie byłam mu wdzięczna. Siedzieliśmy tak w milczeniu. Czułam się naprawde komfortowo.

***

Usłyszałam krzyk, który wybudził mnie ze snu. Skrzywiłam się nie znacznie i otworzyłam zaspane oczy. Podniosłam się do siadu, przez co delikatnie odkryłam Juliana z kołdry. Chłopak jękną i przewrócił się na drugi bok zabierając całą kołdrę.

- Wiki Alek upiera się ze da radę złowić karpia, wiec my idziemy łowić. Jesteście sami w domu - powiedział Michał przez drzwi. Skinęłam jedynie głową. Jednak po chwili namysłu wstałam z łóżka i zbiegłam po schodach. Nie usłyszałam kroków za sobą, więc uznałam, że Julian nie idzie.

- Idę z wami - oznajmiłam stojąc przed ubierającym się Michałem. Brat kiwnął głową, a reszta nawet nie zwróciła uwagi. Monika z Basią najwyraźniej nigdzie się nie wybierały, ponieważ siedziały w salonie i cicho rozmawiały popijając parującą herbatę.

Ubrałam szybko płaszcz i założyłam buty. Owinęłam się szalikiem, a Alek włożył mi na głowę ciemno szara czapkę. Rudy otworzył drzwi i przepuścił nas wszystkich przodem. Wyszłam pierwsza i dotknęłam śniegu, który leżał na poręczy. Poczułam chłód, a palce mnie zaszczycały. Wzięłam trochę większą garść i rzuciłam nią w pierwszą napotkaną przeze mnie wzrokiem osobę. Alek oberwał w plecy. Chłopak odwrócić się, a ja cicho zachichotałam.

- To ty! - wskazał na mnie palcem, a ja wybuchłam śmiechem. Chłopka nabrał więcej śniegu i trawił mnie w brzuch.

- Wojna!- krzyknął Rudy lepiąc śnieżkę. Zaczęliśmy się rzucać śniegiem, jak małe dzieci. Biegaliśmy po całym podwórko śmiejąc się głośno. Zośka rzucił mi śnieżkę w plecy. Nie miałam pojęcia, że ktoś jest za mną. Poleciałam, jak długa, mimo że nie rzucił mocno. Zaczęłam się śmiać zwracając wszystkich uwagę. Turlałam się po ziemi i robiłam aniołki kiedy chłopaki do mnie dołączyli. Ktoś wsypał Michałowi śnieg pod kurtkę, a ten krzyknął, jakby go co najmniej torturowali.

Czy damy radę? [Tadeusz  ,,Zośka'' Zawadzki]Where stories live. Discover now