• chapter three •

139 16 4
                                    

          Soyeon siedziała jeszcze na swoim łóżku

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


          Soyeon siedziała jeszcze na swoim łóżku. Weekend mijał jej bardzo leniwie i była w szoku, że cały tydzień przeminął tak szybko. Mimo, że nie miała codziennie zajęć to praktycznie cały czas przebywała poza domem. Chciała poznać jak najlepiej okolicę, by nie musieć nadużywać już grzeczności Jisunga, czy Marka, z którym prawie codziennie się widywała, jak nie na zajęciach, to poza uczelnią i spacerowali po centrum, parkach, czy nawet galerii.

          Dużo rozmawiali przez telefon po tym, jak zdecydowali się wymienić numerami telefonów. Bardzo polubiła Marka i miała wrażenie, że mogłaby nawet się z nim zaprzyjaźnić. Miał do niej bardzo dużą cierpliwość. Nie denerwował się, kiedy musiał któryś raz tłumaczyć co znajduje się w okolicy i rozumiał, że ciężko jej szło zapamiętywanie drogi do danych miejsc.

          Soyeon najbardziej jednak lubiła przebywać w parku, gdyż doskonale znała już to miejsce. Nawet dzisiaj umówiła się tam z Markiem, któremu także się nudziło i właściwie nie miał co robić tak samo jak Soyeon. Jeon przeciągnęła się jeszcze na łóżku, po czym wstała, żeby zrobić chociaż delikatny makijaż i się przebrać.

          Był niedzielny poranek, jednak na zewnątrz było ciepło. Z tego też powodu Soyeon stwierdziła, że wystarczy jej zwykła luźna koszulka i czarna katana, którą dostała kiedyś od Soojin na urodziny i bardzo ją lubiła. Na spódnice było jednak zbyt chłodno, więc zrezygnowała z niej i ubrała czarne jeansy. Wcześniej oczywiście poinformowała swoją przyjaciółkę o tym, że wychodzi i niedługo wróci, by się nie martwiła. Soojin życzyła jej dobrej zabawy i uśmiechnęła się.

          Soyeon do parku dotarła dziesięć minut później. Lubiła spacerować, a w taką pogodę grzechem byłoby jechać autobusem dwa przystanki, więc wolała się przejść. Na miejscu czekał już na nią uśmiechnięty chłopak.

          Mark przywitał się z nią ciepło. Momentalnie poprawił mu się humor, który od rana nie był najlepszy, zwłaszcza po jego małej sprzeczce z przyjacielem, jednak kiedy zobaczył Soyeon, zapomniał o wszystkim i uśmiech od razu wkradł mu się na usta. Planował zabrać ją dzisiaj na przedmieścia i pokazać jego rodzinne okolice. Chciał ją także zaprosić do siebie na obiad, jednak nie był pewien czy się zgodzi, wiedząc jak ostrożna jest. Mogłoby to według niej być dziwne.

— Przepraszam, że musiałeś czekać. — Soyeon uśmiechnęła się.

— Niedawno tu dotarłem, więc nie czekam długo, nie martw się. — uspokoił ją — Jisung i Hyuck są gdzieś w centrum. — dodał — Chcieli, żebym do nich dołączył, ale powiedziałem, że mam inne rzeczy do roboty. — Lee zaśmiał się, równocześnie drapiąc się po karku.

— Nie chciałabym ich gdzieś tu spotkać.

— Dlatego zabieram cię dzisiaj na przedmieścia. — oznajmił — Mamy autobus bezpośrednio spod galerii, a to moje rodzinne strony, więc znam dosłownie każdy zakamarek. — wyjaśnił. Soyeon jedynie przytaknęła. Nadal nie znała miasta tak dobrze, by móc decydować samej gdzie idzie — Jest też kawiarnia dosłownie niedaleko mojego domu. — Mark już doskonale wiedział, że Soyeon uwielbiała kawę i gdyby mogła, to by całe dnie przesiadywała w kawiarniach.

My First And Last ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz