Harry siedział na lekcji praktycznie nie słuchając. Nie mógł przestać myśleć o postanowieniu Malfoya i o tym, że jeszcze go w to wkręcił. McGonagall rzucała mu co chwile spojrzenia nakazujące by zajął się w końcu lekcją, ale i tak nic to nie dawało.
W końcu gdy była dłuższa przerwa poszedł do swojego pokoju. Transmutacją zamienił jeden ze swoich szalików na bandaż i ściągając koszulę, zabandażował klatkę piersiową.
H:- Głupi Malfoy..- mruczał pod nosem, spowrotem się ubierając.
Odwrócił się w stronę drzwi, wkładając książkę do torby na ramieniu.D:- Nie wydaje mi się bym był głupi. Jedynie Ci, którzy tak określają innych nimi są.- Mówił oparty o ścianę z rękami założonymi na klatce piersiowej. Jego mina była dość wyluzowana, nie wyglądał jakby miał zaraz zacząć obrażać Pottera.
H:- Boże święty Malfoy, czy możesz wydawać jakiś dźwięk gdy wchodzisz do pokoju?- podskoczył lekko. Patrzył również podejrzanie na niego, jego wyluzowana mina aż go dekoncentrowała.- Brałeś coś? Dziwny jesteś..
D:- Eliksir uspokajający. Mam dzisiaj spotkanie u sam wiesz kogo.. - podszedł do półki, biorąc z niej książkę i zeszyt, odstawiając później komplet z innego przedmiotu.
H:- Czujesz się bezpiecznie tak na luzie mi o tym mówiąc..?- Był coraz bardziej zmieszany.
D:- Tak, czemu nie. No chyba, że wypaplasz, to możemy złożyć wieczystą przysięgę.
H:- Tylko nie z tobą!- dreszcze przeszły mu po kręgosłupie. Westchnął i nacisnął klamkę od drzwi.
D:- Przyjdź na trening Quidditcha..
H:- Ale ja nie jestem w waszej drużynie.
D:- No to będziesz. Jesteś w miarę dobry, może nie aż tak jak ja, jednak da się wytrzymać twoją grę bez wymiotowania.- Skomentował.- Dzisiaj o 16.
H:- Jesteś pojebany--
~~~~~skip time~~~~~
Harry siedział na miotle. W powietrzu zawsze czuł się taki.. lekki. Jakby jego wszystkie problemy związane z wujostwem, szkołą, przyjaciółmi zniknęły.
Czekał na znicza, krążył wokół boiska. Trening trwał już pół godziny, a zimny wiatr sprawiał, że nie wszyscy byli zadowoleni.D:- Ej, Potter! Weź się pośpiesz bo mi zimno!- krzyknął. Był blisko bramki, nie miał zbytnio nic do roboty, drugą drużyna Ślizgonów ledwo czaiła co to miotła więc.
No.H:- Wiesz? Specjalnie dla ciebie będę szukał dłużej! Może uda mi się osiągnąć coś lepszego niż zdobycie znicza.
D:- Ta, ta. Pierdol ja posłucham.- odwrócił się w drugą stronę. Jakiś chłopak coś od niego chciał.
Harry słysząc w pewnej chwili charakterystyczny dźwięk obok ucha, spojrzał w prawo. Znicz jak gdyby nigdy nic unosił się w powietrzu.
Rzucił się za nim od razu, czując się z każdą chwilą lżejszy umysłowo. Jak gdyby wiatr zwiewał z jego umysłu nie potrzebne myśli.Po 15 minutach skończyli mecz. Harremu udało się zdobyć porządany przedmiot, a Malfoy zagwarantował punkty dla ich drużyny.
Gdy przebrali się w szatni, wychodząc Draco pociągnął go za sobą.
H:- Znowu? Nie powinieneś już iść?
D:- pójdę. Właśnie dlatego masz być w pokoju życzeń.
H:- nie rozumiem.. nie mogę po prostu w lochach?
D:- Nie. Jeśli ktoś tam wejdzie, a ja nagle się pojawię, napewno będzie to podejrzane.- weszli do pomieszczenia, a Draco rzucił się na kanapę. Wyglądał na zniesmaczonego
H:- co w ogóle mam tutaj robić?
D:- dzisiejsze zadane lekcje, to przynajmniej coś produktywnego... Będziesz napewno na mnie czekać..?
Harry spojrzał na jego twarz. Malfoy wyglądał jakby widział conajmniej 2 wojnę światową. Mimo wszystko, jego oczy zdradzały najwięcej.
Strach przed Czarnym Panem..
H:- Będę na ciebie czekał.. tylko wróć szybko.
Rozdział z okazji urodzin Hitlera ^^
XDD
I też dlatego, że tak chciałam.
Papa!❤️
YOU ARE READING
Na łasce// Drarry
FanfictionHarry nie wytrzymuje gadatliwego Rona i uczącej się przez cały czas Hermiony. Jednak jego problemy rozwiązują się same. W ten, czy inny sposób. Za to nasz ukochany Dracon, nie może wytrzymać zadurzonej w nim Pansy. Czy Draco wykorzysta Pottera do s...