niby pogodzenie i zapomniany Malfoy

255 17 11
                                    

Hej! Jaki jest wasz ulubiony smak lodów?->

~~~~~~~~~~~

Z samego ranka siedział w ciszy w pokoju wspólnym Gryffindoru. Zaprosiła go tu Hermiona, podchodząc do niego, gdy tylko pojawił się w Wielkiej Sali.

Czytał książkę o wojnie światowej. Dwóch przywódców mugolskich państw podpisało pakt o nieagresji i zaczęli wspólnie walczyć, zdobywając gorsze więcej nowych Terenów.

Był na tyle zaciekawiony przedstawioną historią, że nie słyszał jak przez wielką dziurę w ścianie wszedł Ron. Hermiona twierdząc, że chłopacy powinni się pogodzić, ponieważ nadal się to nie stało, poszła do swojego pokoju.

R:- Harry, musimy pogadać- Stanął obok niego, na co wspomniany podniósł szybko głowę.

H:- Nie ma o czym

R:- Jest! Chciałem Cię przeprosić.
Trochę mnie poniosło i tak jakoś wyszło- podrapał się po karku.

H:- Trochę poniosło? Th, mógłbyś się wysilić.- odłożył książkę, ponieważ tą czytała również Hermiona i wstał. Zaczął kierować się w stronę wyjścia, jednak Ron złapał go za ramię.

R:- Pogadajmy.. Tak jak wcześniej. Do Hogsmeade?

H:- ..Eh. Po lekcjach pod wyjściem z zamku.- Wyszarpał ramię z uścisku i wyszedł z nie swojego już dormitorium.

Na korytarzu spotkał jak zwykle tułaczącą się Lunę. Podszedł do niej, a ta jedynie uśmiechnęła się lekko, przyjaźnie. Szli w ciszy, żadne z nich nie widziało potrzeby rozmowy. Harry zastanawiał się nad jego relacją z Weasleyem. Czy miał mu wybaczyć? Może powinien to przemilczeć i po prostu zachowywać się jakby nic wcześniej się nie działo? Na korytarzu za nimi rozlegał się jeszcze inny dźwięk. Charakterystyczny już dla niego chód był coraz szybszy, a po krótkiej chwili Malfoy ciągnął go w zupełnie inną stronę. Luna uśmiechnęła się dziwnie na ten widok i skacząc zniknęła za rogiem.

H:- Czego chcesz Malfoy?

D:- Powiedziałeś już wszystko Dumbledorowi? Bo wiem coś nowego.

H:- Mm, tak. A czego się dowiedziałeś?

D:- ojciec wysłał mi sowę, że dzisiaj znowu będzie spotkanie śmierciożerców.. -Wyszeptał wręcz załamany.- Nie chcę tam iść, ale muszę. Wolałbym aby dyrektor o tym wiedział. Chociaż w sumie nie wiem po co, ale może mu się przyda..

H:- Przekażę mu. I się tak nie łam, bo wyglądasz jak nie Malfoy, tylko jak zjeb bez życia.

D:- Dzięki za komplement Potter.

Zgodnie stwierdzili, że za chwilę zaczną się eliksiry ze Snapem, więc muszą się pospieszyć. Ich rozmowa nawet się kleiła i nie skakali sobie do gardeł, z czego Harry był w środku dumny.

Weszli do sali akurat przed Snapem, który rzucił im wrogie spojrzenie i podszedł do swojego biurka.

S:- Dzisiaj nauczymy się.. Ekhem.. Niektórzy się nauczą tworzyć eliksir verita Serum. (chyba tak się to pisało) ktoś wie na czym polega działanie tego eliksiru..?

Harry rozejrzał się dyskretnie po sali. Było widać, że każdy wiedział. Jednak tylko Hermiona podniosła rękę.

S:- Ktoś jeszcze..? Nikt? No Dobrze.. Eliksir ten polega na ujawnieniu prawdy przez każdego, kto go zażyje. Naprawdę nie polecam tego stosować, mam nadzieję, że sami domyślacie się dlaczego..

Ha:- Profesorze! Czy nie jesteśmy za młodzi by ważyć ten eliksir? Sam pan mówi że jest niebezpieczny..- mruknęła lekko spięta

S:- Nie musisz go robić jeśli nie chcesz, panno Granger. Z chęcią odejmę kilka punktów za niesubordynację..

Ha:- ...

~~~~~time skip~~~~~

Gdy skończyły się lekcje Draco nie mógł znaleźć Pottera. Chciał aby czekał na niego tak jak wczoraj, chodź ,, czekał" to może za dużo powiedziane. Nie zauważył go jednak nawet wśród szlamy i Weasleyów, a jego znak zaczynał piec niemiłosiernie.

Zszedł szybko do lochów i po zamknięciu drzwi od pokoju, przyłożył różdżkę do znaku. Wyszeptał regułkę i w mig pojawił się na dworze Malfoyów.

Narcyza czekała na niego przed drzwiami. Mimo, że nie pokazywała zbytnio swoich uczuć w towarzystwie, była troskliwą matką. Wiedziała, że jej syn jest zbyt młody by dołączać do Voldemorta. Chciała, aby mógł pójść swoją drogą, a nie być na czyjeś rozkazy. By mógł się w pełni rozwinąć nie bojąc się jak postąpi i jaka zajdzie reakcja czy to ojca czy innego środowiska.

Przytuliła go lekko, na co ten załamany spojrzał na nią wzrokiem mówiącym wszystko. Każdy wszystko widział, każdy wszystko słyszał. Nie mogli popełniać żadnego błędu.

Przeszli na korytarz zaczynając kierować się do sali z dużym stołem. Draco patrzył jak jego matka otwiera drzwi wchodząc dumnym krokiem. Zamknął za sobą drzwi i wraz z nią usiedli obok innych śmierciożerców. Niektórzy wyglądali na dosyć zestresowanych. Malfoyowie za to dobrze ukrywali swoje odczucia.

V:- Zebraliśmy się tutaj by upamiętnić wydarzenie, które niedługo się stanie.- Powiedział. Jego głos odbijał się od ścian pomieszczenia przewiercając głowy innych na wylot.

Podniósł różdżkę i kierując nią na tylne drzwi, patrzył na zszokowane miny jego zwierzchników.

Nie ruszający się Korneliusz Knot wleciał do sali, po czym został ,,położony" na środku stołu z wielkim hukiem. Draco patrzył na to z szokiem powoli jawiącym się na twarzy.
Czy to oznacza koniec czarodziejskiego świata?

Spojrzał na Snape'a siedzącego po drugiej stronie stołu. Bezuczuciowy mężczyzna jak zwykle. Wyglądał na w ogóle nie przejętego.
Spojrzał w pewnej chwili na niego, na co odwrócił wzrok.

V:- Kto chce go zabić?

B:- Ja! Ja Panie!- krzyczała kobieta siedząca obok niego.

V:- Ależ Bello.. Ty Cały czas zabijasz, pozwól komuś innemu się wykazać.. Chociażby.. Draconowi...

Bellatrix głośno na to westchnęła zaplatając ręce na klatce piersiowej. Uśmiechnęła się szyderczo w stronę chłopaka, który wyglądał jakby zszedł na zawał.

N:- Panie, czy on nie jest za młody? Nie może używać jeszcze zaklęcia niewybaczalnego..

V:- Sugerujesz mi coś Narcyzo?

N:- ..Nie, Panie- Przełknęła Cicho ślinę, patrząc przepraszająco na syna.
Draco Wyciągnął z rękawa różdżkę i podniósł ją lekko w górę. Zawachał się.

B:- Użyj najpierw Crucio, no co się boisz?- Mruknęła lekko znudzona.

Wstał i wypowiedział szybko formułkę widząc jak ciało przed nim trzęsie się w spazmach. Knot zacisnął mocniej oczy, spod których zaczęły wypływać pojedyncze łezki.
Na ten widok czuł jak ręka z różdżką się trzęsie, starał się jednak jak najmniej to ukazać.

B:- HAHA jeszcze raz Draco, jeszcze raz!

N:- Dość Bello! To jeszcze młody chłopak!

B:- Och, Narcyzo nie znasz się na zaba-

V:- ..W takim razie rzuć Avadę mój drogi.- Draco spojrzał na niego z wykrzywioną miną i odwrócił wzrok. Chciał opuścić już dłoń, gdy Lucjusz złapał go za nią i nakierował na Knota.

L:- Masz go zabić, albo nie jesteś moim synem, rozumiesz?- wysyczał gapiąc się dumnym wzrokiem na przestraszoną twarz.

D:- Tak jest.- Wyszarpał kończynę z uścisku i zamachnął się różdżką z zawachaniem.- Avada Kedavra!

Ciało na stole całkowicie przestało się ruszać, a łzy rzłobiące korytarze na policzkach przestały lecieć. Nagini zaczęła konsumować ciało, na co większość osób odwróciło wzrok.

V:- Draconie.. Brawo, cieszę się, że podołałeś. Za nie wykonanie moich rozkazów sam byś dostał niewybaczalnym, nie możesz się wachać, rozumiesz?- Jego głos nie był nacechowany zadowoleniem.

D:- Tak, mój Panie..

Na łasce// DrarryDonde viven las historias. Descúbrelo ahora