Tylko nie Potter!

775 42 41
                                    

-SLYTHERIN!

Cisza. Zaskoczony, zdradzony i szczęśliwy wzrok uczniów. Szkoda tylko, że szczęście było widoczne tylko na niektórych twarzach Ślizgonów. A ta znienawidzona twarz wyrażała tylko obrzydzenie i zdziwienie. Draco Malfoy, nie wiedział czy się śmiać, czy płakać. Największa zakała szkoły w Slytherinie? Chyba ich pogrzało. W każdym razie, tak utrudni życie Potterowi, że będzie błagał Tiarę o ponowne przydzielenie do Gryffindoru. Ale teraz niech zaprowadzi go do dormitorium.  Ciekawe z kim Potter będzie mieszkał. A nie, to nie jest ciekawe. Buźka Wybrańca jest teraz o wiele lepsza. Zrezygnowanie, smutek i złość, mieszanka wybuchowa. Ale nie tylko Potter miał ciekawą minę, Severus i Profesor-kij-w-dupie, też nie wyglądali najlepiej.  Ten pierwszy starał się to ukryć, lecz nadal dało się zauważyć na jego twarzy, że również nie dowierza. Za to McGonnagal w ogóle nie kryła swoich uczuć. Żal, smutek, niedowierzanie i rozczarowanie, były tak widoczne, że Dumbledore kazał jej iść do jej prywatnych komnat, zanim zemdleje.  

Ron i Hermiona. A dokładniej zdrajca krwi i szlama. Przyjaciele Harry'ego. Dziewczyna ze zdziwieniem wpatrywała się w chłopaka idącego do stołu Ślizgonów. To była ciekawa sytułacja, będzie musiała się go o to zapytać, gdy będzie sam. Miała jedynie nadzieję, że chłopak jej teraz nie odrzuci. Ron, chłopak o bardzo szybko zmieniających się emocjach. I w tym przypadku nie było inaczej. Wstał i zaczął iść w kierunku jego byłego przyjaciela. Ledwo Harry usiadł, mając na sobie magicznie zmienione kolory szaty, a już został wyciągnięty z Wielkiej Sali przez poddenerwowanego rudzielca. Ron rzucił szatynem w ścianę, podszedł do zdenerwowanego chłopaka i stwierdzając, że nie ma potencjonalnego zagrożenia zapytał:

-Co ty sobie koleś wyobrażasz?!                                                                                                                                     

-nie rozumiem o co i chodzi Ron, po prostu Tiara stwierdziła, że muszę wreszcie pójść tam, gdzie miałem być od początku.-Odpowiedział Harry, za późno gryząc się w język                                               -Od początku?! I nam tego nie powiedziałeś? Myślałem, że znaczę dla ciebie coś więcej, ale skoro tak... nie muszę mieć ograniczeń- odezwał się znowu najmłodszy z synów Weasley.       

Ból. Złość na bezsilność, która go ogarnęła, gdy oberwał drętwotą. Chęć ucieczki, która i tak nic by nie dała, bo przecież musiał kiedyś wyjść ze swojego dormitorium. Dostał butem w twarz, czując, że ma chyba złamany nos, bolał niemiłosiernie. Otrzymał mocnego kopniaka w brzuch, przez co poczuł chęć wymiotowania, lecz w jego wypadku skończyło by się na samej żółci, ponieważ u Weasley'ów jadł bardzo mało, a od wczoraj w ogóle nie tknął jedzenia.  Oczywiście nie obyło się bez uderzenia w plecy, a dokładniej w krzyż. Jak dobrze, że przez rzucone Silencio na chłopaka, nie mógł krzyczeć, bo inaczej byłby pośmiewiskiem całej szkoły. Jasne, nie obchodziło go to jakoś bardzo, ale miał już dosyć dogadywania Malfoya.

Tymczasem Malfoy zastanawiał się, gdzie Wieprzlej zabrał cholernego Wybrańca. W końcu, z tego co wiedział, Weasley nie omija żadnych posiłków. Nawet na rzecz swoich przyjaciół. Postanowił poszukać Pottera z czystej ciekawości. Wyszedł, ale nigdzie nie mógł go dostrzec.  Gdy był bliski stwierdzenia, że Potter po prostu uciekł do dormitorium Gryffindoru, usłyszał dziwny wyrzut Weasleya.

-trzeba było mówić wszystko od razu. Może wtedy przetrawiłbym, że miałeś być Ślizgonem od początku

Od początku? Potter miał być ślizgonem od początku? Niemożliwe.  Ale czemu ten rudzielec znęcał się nad Harrym, przecież byli przyjaciółmi... A no tak, Potter jest w Slytherynie. Ale to nic nie zmienia! Tylko Draco mógł bić Pottera i nikt tego nie zmieni.

-Ey, wieprzlej! Co to za znęcanie się nad słabszymi? Minus pięćdziesiąt punktów od Gryffindoru i dwa tygodnie szlabanu z Filchem! a teraz spieprzaj.

Ron jak na komendę podniósł głowę i spojrzał rozwścieczonym wzrokiem na Malfoya. Teraz ma przechlapane! I czy to nie dziwne, że Malfoy obronił Pottera, przed nim?! Stwierdził, że nie będzie się wcinał Naczelnemu prefektowi i odszedł w swoją stronę uderzając Dracona w ramię. Wyżej wspomniany chłopak podszedł do ofiary, sprawiając, że zaklęcia drętrwoty i silencio przestały działać. Skrzywił się na myśl, że będzie musiał zanieść Harry'ego do Skrzydła Szpitalnego. Ale jako prefekt musiał coś zdziałać. Wziął nieprzytomne ciało na ręce i odszedł w stronę królestwa Pani Pomfrey. Zdziwił się, pod wpływem tego, że chłopak jest strasznie lekki. Po skończonym obowiązku poszedł sprawdzić z Potter dzieli dzieli pokój. To była najgorsza wiadomość dnia. On ma mieszkać z Potterem?!

-Tylko nie Potter!


Siemano. Jakby co, to nie wszystko jest ułożone chronologicznie. Niektóre osoby nadal żyją, mimo, że nie powinny. Mam nadzieję, że skumałeś/aś ten wątek. Do następnego!

Na łasce// DrarryWhere stories live. Discover now