Początki czegoś wielkiego..

229 13 0
                                    

Draco siedział przy oknie na korytarzu. W oczy rzucały się zaczerwienione oczy, jednak na pozór wszystko było dobrze.
Gdy wrócił do zamku szukał Pottera, ale ten jak na złość nigdzie nie mógł się znaleźć.

Siedział więc i myślał o wszystkim i o niczym. Nie wiedział czy mówić komukolwiek o tym, że to on zabił Korneliusza, Snape w końcu i tak pewnie wszystkim się już zajął.

P- Co robisz Draco?- przechodząca dziewczyna zadała pytanie.
Pansy również była w grupie śmierciożerców, tak jak ona została do tego zmuszona. Wszystko widziała i zaczynała się martwić o samopoczucie swojego kompana.

D- Nic. Myślę. A co sobie wyobrażałaś?- Jego głos był suchy.
Przysiadła się do niego kładąc książki na kolanach i oparła się o szybę. Nie widziała jak zacząć rozmowę, wiedziała, że ten był wstrząśnięty.

P- Chcesz iść na błonie?

D- Nie, tam jest zimno.- Pociągnął nosem.

P- Cóż, w takim razie chodźmy na herbatę.- schowała książki do torby i pociągnęła załzawionego chłopaka za rękę, zaczęli iść do wielkiej sali.

Usiadli przy ławce a Pansy zawołała skrzata. POPROSIŁA o dwa kubki herbaty i ciasteczka z kawałkami czekolady.
Gdy dostali już oczekiwane jedzenie i picie zaczęła rozmowę.

P- Jak bardzo źle się czujesz? Chciałabym jakoś Ci pomóc..- Jadła ciastko. Gdy Draco zastanawiał się nad odpowiedzią, zwróciła uwagę na drzwi. Albowiem wszedł przez nie  Potter. Spojrzał na nich i zatrzymał się w progu, jednak po chwili usiadł przy stole Gryffindoru. Za nim wszedł Ron.

D-Czuję się pusto.. Nie chciałem go zabić..- Wyszeptał. Również ich zauważył.

Po 20 minutach rozmowy Wyszki z wielkiej sali i ruszyli do pokoju wspólnego Slytherinu. Ślizgoni będący na spotkaniu posyłali mu znaczące, współczujące spojrzenia.

Zaczął uczyć się z pansy do egzaminu z transmutacji, który miał być za tydzień.
Czytali i powtarzali zaklęcia, a Draco przestał myśleć o koszmarnym wydarzeniu.

Wieczorem Pansy poszła do swojego pokoju w skrzydle dziewczyn, a chłopak poszedł do swojej sypialni.
Dopiero koło 22 Harry zjawił się w pokoju.
Od razu zaczął się przebierać, na co zdegustowany Malfoy odwrócił się na łóżku w stronę ściany.

D- Mógłbyś się przebrać w łazience perwercie.- Mruknął. Mógł wręcz usłyszeć jak ten odwraca się w jego stronę.

H- Ej, nie wyzywaj mnie.

D- Nie wyzywam Cię Potter..- Westchnął.
-Gdzie byłeś? Miałeś na mnie czekać, aż wrócę do zamku..

H- Nie umarłeś przez ten czas, nie udawaj już takiej rozpieszczonej księżniczki Malfoy.- Odpowiedział, położył się na łóżku i przykrył kołdrą.
Tyle, że ktoś umarł..

D- Niby skąd możesz wiedzieć, czy nic się nie stało, nie było Cię tam.

H- No i? Skoro ze mną rozmawiasz, to raczej nic się nie stało.

D- Snape powiedział Wszystko dyrektorowi, nie będziesz musiał tu czekać aż wrócę w takim razie, on już wszystko wie.
Nie długo zacznie się wojna w Voldemortem.- Wysyczał.

Potter wstał i przysiadł się na łóżku wyższego. Zaczął się zastanawiać co mogło tam się stać, normalnie Malfoy zacząłby go po prostu obrażać za to, że go nie było a nie takie coś..
I jeszcze wojna?..

H- Opowiesz mi w takim razie?

D- Nie, wypchaj się już. Jak wolisz chodzić gdzieś z wiewiórem to nie miej teraz nikomu za złe, że nic nie wiesz. Dumbledore może powie o tym jutro przy śniadaniu, może nie.

H- Wybacz Draco..- Zmieszał się.
Lekkie poczucie winy zaczęło rosnąć w jego piersi. Albowiem w świetle świec widział załamaną twarz Malfoya.

Na łasce// DrarryWhere stories live. Discover now