- Rozdział II część 5 -

2.6K 183 171
                                    

Tak na wstępie, jak?! Widzicie to?!

Jejuś dziękuje bardzo mocno, gdybym mogła bym podziękowała każdemu z osobna! :) Dobra, miłego cztania!

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Jejuś dziękuje bardzo mocno, gdybym mogła bym podziękowała każdemu z osobna! :)
Dobra, miłego cztania!

(* Pov Karl *)

- okej okej... - powiedziałem do siebie - Katri idziesz ze mną okej?

Co prawda wiedziałem, że mi nie odpowie ale cóż. Troche sie bałem, że coś jej się stanie ale zostawić ją samą to również wielkie ryzyko. A może zostane?
Nie, nie, ide. Teraz, w tym momencie.

Wciąłem myszke do kieszonki na piersi i podszedłem do drzwi.
- Czy aby na pewno to dobry pomysł? - myślałem - tak, na pewno.

Zapukałem pare razy w metalowe drzwi - nic - więc kopnąłem, nie wiem po co.

- Juz ide! - powiedział zdenerwowany głos - musisz tak walić w te drzwi?!

Wtedy dopiero ogarnąłem co ja robie - oh, tak, przepraszam - wyjąkałem, bo to moje życie było w jego rękach.

- to jak idziesz? - spytał nerwowo

po tym wkur*iu jaki widziałem na jego twarzy troche mi sie odechciało ale cóż. - tak - powiedziałem niepewnie, po czym otworzyły się drzwi.

Wszedłem niepewnie, pokierowano mnie po schodach na góre, potem szedłem prosto, później znowu w góre i tak aż nie zobaczyłem jakiegoś przechodnia, on sie na mnie aby spojrzał a ja na niego lekkim ruchem pokazując by mi pomógł. Niestety był zbyt tempy i poszedł dalej.

- Dalej idź sam, musisz iść prosto potem w góre znowu, 2 korytarz po lewo i drzwi z numerem 7. Ja coś musze przygotować a ty na mnie masz czekać. - powiedział surowo, a ja aby przytakiwałem.

Odszedł.

Okej czyli prosto i potem w góre... długi ten korytarz... ciekawe co robi teraz Nick... i Alex, może sie dobrze bawią beze mnie. No tak, oni sie bawią a ja siedze porwany tak? Rozmyślałem schodząc po schodach. Chwila to było na dole tak? Tak, chyba tak. Prawda Katri?

Katri?!

Nie było jej, musiałem ją znaleść.
Wbiegłem po schodach i znalazłem ją siedząca na parapecie.
Kurcze musiała wyskoczyć jak sie opierałem o parapet... dobrze, że nic jej nie jest. Wziąłem ją i wsadziłem powtórnie do kieszonki. Chodź idziemy.

Szłem prosto... okej czyli w dół!

Po co ja w ogóle tu ide? Nie moge pójść i uciec?.. to by było mądre, 2 taka okazja może mi sie nie zdażyć... a co jak mi sie coś stanie? Dobra mniejsza.

Chwila?! Co tu robi krew... chy- chyba nie tu miałem iść... chwila... małe okienko przy ziemi...

Tak... to jest to...

(* Pov Quackity *)

- Gdzie masz zamiar biec? - powiedziałem zmęczony. - i jak długo...

- Biec to w sumie nie wiem - powiedział - a tak długo aż nie znajde Karla.

- Nie mam już siłyyy - jęczałem - błagamm zatrzymajmy sie tu! A jak już musisz biec to weź mnie na barana czy coś.

- z Tobą to gorzej niż z dzieckiem, właź - powiedział po czym sie lekko pochylił.

jest!!! - krzyknąłem w myślach a po chwili znalazłem się na plecach Nicka.

Biegliśmy tak, nie wiem ile ale zaczęło mi się nudzić więc zaczepiałem przechodniów, oczywiście mało kto chodził, ale pare osób było. Nawet jedej pani udało mi sie zabrać 2 złote z ręki. Nick oczywiście nie wiedział czy na mnie krzyczeć czy sie śmiać, a może płakać?

Wiem gdzie może być... - powiedział

Po czym zaczął biec tak cholernie szybko, że sie zdziwiłem skąd ma tyle siły.
Wbiegliśmy do jakiegoś budynku.

- złaź - powiedział Nick, a ja niechętnie to zrobiłem.

Byliśmy w wielkim budynku, był ciemny i troche taki ponury. Wątpie by tu był Karl, stąd da sie mega łatwo uciec. To już ja bym stąd uciekł.

- wiesz - zacząłem - wątpię, żwby tu był Karl, bo -

- ale warto spróbować - powiedział - nie trać nadzieje Alex... -

Cóż jestem leniwy ale tak wyglądała nasza droga poszukiwań:
- korytarz
- sala 1
- sala 5
- stołówka
- kuchnia
- kibel
- biuro
- sypialnie
- następne 194 sal
- dach
- balkon
- 2 balkon
- schody
- pod schodami
- piwnica
- 2 piwnica
- znowu kuchnia

I w sumie tyle... niestety miałem racje, nie było go. Albo coś przeoczyliśmy. Tak, zostało jeszcze 1 miejsce...

(* Pov Karl *)

Huh... dobra co tu jest...
Gaśnica, nóż, dziurawe buty, plecak, skrzynki, papier no i krew.

Cóż gaśnicą mógłbym rozwalić okno, nożem się bronić, butami?... rzucać, do plecaku wszystko spakuje, skrzynkmi sie podsadzić do okna, i krwią napisać na papierze coś.
Boże Karl jaki ty jesteś mądry. - pomyślałem, ale też jakbym usłyszał.

Dobra to tak...

Wziąłem plecak i spakowałem jakieś rzeczy które mogłyby się przydać.

Nestępnie przysunąłem skrzynki do ściany obok okna i wziąłem gaśnice którą rozwaliłem okno, huk był wielki, czyli oznaczało to, że mam mało czasu. Najpierw wsadzilem Katri w jak najbezpiecznjejsze miejsce na dworze i sam powoli wychodziłem. Ale nagle coś mnie złapało za noge, szarpało, to był on.

- Karlos... bracie... gdzie idziesz? Źle Ci tu? Haha, spokojnie przecież nic Ci nie zrobie... - mówił a jego twarz jak i ręce były w krwi a oczy szeroko otwarte i wielki uśmiech...

- co robić, co robić!? - nie miałem pojęcia, mówiłem do siebie z myślą, że dostane odpowiedź.

(* Pov Quackity *)

Nagle był huk, jednak nic z tym nie zdobiliśmy jednak coś mówiło, że źle robimy. Zadałem pytanie...

-Nick... co robimy? -

Co mają robić?

1. iść zobaczyć co to

2. opuścić budynek

3. jeden niech idzie a drugi opuści budynek.

______________________
830 słów

Przepraszam, że tak późno ten rozdział i taki krótki ale jakoś nie idzie mi pisanie. Jednak postaram się wstawiać je wtedy kiedy najbardziej moge.

I bardzo! BARDZO! Dziękuje znowu za to, że to czytacie i głosujecie, a nawet dodajecie i komentujecie. Dziękuje, jesteście wspaniali!!

Miłego dnia/ wieczora/ nocy! 💖







~Mój Opiekun~ 𝑲𝒂𝒓𝒍𝒏𝒂𝒑 ☯︎Where stories live. Discover now