- Rozdział III -

2.6K 162 423
                                    

(* Quackity *)

- Nick.. co robimy? - spytałem powtórnie.

- Biegniemy tam! - krzyknął po czym złapał mnie za rękaw i pociągnął schodami w dół - Tam może być Karl!! -

- czujsz ten dym?.. - spytałem, nie raz czułem dym kiedy go nie było ale cóż.

- Nie bardzo - powiedział

Drzwi...
Tylko one nas dzieliły od pokoju w którym mógł być Karl.
Nick otworzył drzwi a tam...

(* Karl *)

Są! Przyszli, zneźli  mnie,  ale... zbyt późno, właśnie leże przy ścianie... nie mam siły... nie czuje nic... wszystko w około mnie pochłania ogień, jeszcze chwila i również pochłonie mnie.

- Karl! - słyszałem słowa lecące z ust Nicka  - Czemu ty tam kur*a siedzisz?!

Nagle znikąd dosłownie przybiegł Alex z gaśnicą, zaczął machać nią ku mojej stronie, dużo to nie dało.

- Karl, widzisz to?! To wszystko zaraz spłonie... i my również! - mówił dobrze znany głos. - Zginiemy tu razem, jak bracia! Na zawsze już będziemy razem! Czyż to nie piękne? Dwojga rodzeństwa płonie w budynku. Haha, nie ma odwrotu, miałeś czas, mogłeś nie brać myszy. Ale za późno.

Odpłynąłem

Nagle poczułem coś innego niż twarda ściana, było to coś miekkiego, była to bluza.

-Nick?- wyszeptałem, jednak nic nie odpowiedział, raczej to był Nick, nie wiem dokładnie, było dużo dymu.  Zamknąłem oczy i słuchałem śmiechu mojego brata.

Nagle... przestało być już tak gorąco, nie śmierdziało dymem.

Czyli ja żyje?

(* Pov Sapnap *)

To było jedno z najgorszych przeżyć w moim życiu, nigdy więcej. Bałem się nie tylko o mnie ale i o Karla. Twój przyjaciel a wokół ogień...

Nie. Nigdy więcej.

Wybiegłem z budynku ledwo żywy, na szczęście Karl wyglądał na przytomnego. Położyłem go na trawie w miare daleko od budynku, stał tam już Quackity który po tym wszystkim uciekł okienkiem, bo karzeł się przez nie zmieścił. Zaczęliśmy opatrywać Karla tym co mieliśmy, bo był w najgorszym stanie, pomijając tego faceta który dalej był w budynku.
Oczy Alexa były lekko czerwone od dymu.

- Straż i karetka już jedzie - powiedział.

Po chwili Karl otworzył oczy. Były całe czerwone i suche, a jego twarz blada. Co chwila kaszlał.

- Alex masz wode? - spytałem z nadzieją

- Nie. - powiedział patrząc na Karla.

- Idź do sklepu kup - powiedziałem po czym dałem mu 10 zł bo nie mogłem nic innego znaleść w kieszeni - tylko szybko! -

Pobiegł.

Po chwili przyjechała karetka, zabrała Karla, a mniie przepytano czy wszystko w pożądku i czy potrzebuje pomocy.
Oczywiście powiedziałem nie ale spytałem czy moge jechać z Karlem. Ledwo się zgodzili.
Pojechaliśmy.

(* Pov Quackity *)

- Nosz kur*a.  - pomyślałem. - Ja biegne po wode, śpiesze sie, przepycham przez kolejki a oni gdzie?

I wtedy zobaczyłem ambulans.
- to wiele wyjaśnia. - powiedziałem.

Ziewnąłem i zadzwoniłem po taxówke.
Przy okazji przeczytałem wiadomość od Nicka.

~Mój Opiekun~ 𝑲𝒂𝒓𝒍𝒏𝒂𝒑 ☯︎Onde histórias criam vida. Descubra agora