- Rozdział III część 4 -

2.4K 151 179
                                    

Od razu przepraszam, że
nie było rozdziałów itp.
i dziękuje za PONAD 6k odczytań
no wow.

(*Pov Quackity *)

Chyba powinniśmy - zacząłem po chwili myślenia - że powinniśmy rozejrzeć się troche. Nie wiem czy zaczynanie z nim tego tematu będzie dobrym wyjściem - po czym podrapałem się po karku.

Ja myśle na odwrót - zaprzeczył stanowczo Karl - chyba powinniśmy z nim o tym pogadać, chce to powie prawde. Lepiej żeby sie na nas wydarł, niż żeby nas przyłapał na takim czymś.

Może i masz racje - powiedziałem - idziemy teraz?

Nie - odpowiedział Karl - Nicka nie ma w domu

No dobra - odpowiedziałem lekko senny - która godzina?

Coś koło 3 rano - powiedział Karl patrząc na zegar w telefonie

Nie obrazisz się - powiedziałem ziewając - że pójdę spać.

Nie obraże - powiedział Karl z uśmiechem i wyszedł z pokoju.

Pomimo tego, że był początek lata, noc a raczej ranek, był dość chłodny.
Opatuliłem się w kołdrę i usnąłem.

( ta część jest niezrozumiała ale jest tam temat o mördërstwäch, jeśli Cie to rusza, raczej pomiń ten fragment )

Młody, niewinny i wystraszony chłopiec właśnie siedział w rogu ciemnego, zimnego, wilgotnego i cichego pokoju. Gdzie jestem? - spytał, lecz nikt mu nie odpowiedział. Po chwili siedzenia, wstał i wystraszony podszedł do drzwi które był zamknięte. Jednak była na nich kartka, brudna i poplamiona czerwonym płynem z napisem:
"klucz znajdziesz w pomieszczeniu obok :)"
Chłopak z zaszklonymi oczami ruszył w stronę drugiego pokoju, znowu kartka
"tu znajdziesz klucz, jednak radzę Ci się pośpieszyć".
Nic nie rozumiał, nie wiedział o co chodzu i gdzie jest.
Biedny Alex szukał klucza którego mógłby stwierdzić, że nie było, mógł tak mówić ponieważ było ciemno, bardzo ciemno, jedynym światłem była lekko świecąca lampeczka.
Jest - powiedział trzymając ubrudzony klucz w ręce - teraz do drzwi.
Mówił te słowa wolno i niewinnie chociaż starał się być odważny.
Podszedł do zimnych drzwi i je ledwo co otworzył z pomocą klucza.
Oczy Alexa zaszkliły się jeszcze bardziej i poleciała jedna pojedyńcza łza.
Stał nieruchomy.

Nick stał z niewiadomym uśmiechem, rękoma i ubraniami zaplamionymi krwią. Jego ręce drżały i ledwo trzymały nóż.

"(*pov Sapnap*)"

Przepraszam Cie.. krew na moich dłoniach jest jeszcze świerza. Nie wiem kim jestem... ale zrobiłem to by Cie chronić. Teraz dopiero rozumiem, jakim jesteś kłamcą! Poniósł byś kare, lecz jesteś dla mnie wszystkim, nie zrobiłbym Ci tego.
To sie nie powtórzy ale zabiłbym dla Ciebie każdego. To siedzi w mojej głowie byś był tylko szczęśliwy.
[...]

"(*Pov Quackity*)"

Nie słyszałem nic, nic nie rozumiałem... to wszystko to była jedna wielka plontanina słów. Nawet tego nie słuchałem, moje serce z niewiadomych przyczyn bolało, bardzo bolało. Moją twarz pokryły mocne, słone łzy. Co sie tu dzieje... on ich zab-... zabi-... zabił?...
To tylko sen... tak? Napewno tylko sen...

~Mój Opiekun~ 𝑲𝒂𝒓𝒍𝒏𝒂𝒑 ☯︎Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz