Cztery Żywioły 3 i Nowe Pokolenia. Rozdział 28: Popiół

130 6 2
                                    

Bella
***

Cóż, dni i godziny mijały, a ja wciąż miałam poczucie, że tkwimy w miejscu. Większość czasu spędzaliśmy na odpoczynku. Rzadko szliśmy, a jeśli już to mały kawałek. Wszystko przez Rogiego, który musiał odpoczywać. Pocieszałam się, że już niedługo będzie mógł latać, wtedy weźmie nas na grzbiet i lada moment będę w domu. Teraz pozostaje czekać.

-No dawać, dawać! Przecież musimy dojść do Aleksa jeszcze w tym wieku! Rogi, nie użalaj się nad sobą, tylko wstawaj i leć! Co ty sobie myślisz...- poganiał wszystkich Lorak.

-Dobrze wiesz, że nie może latać..- westchnął Keicam, który powtarzał to żukowi po raz setny.

-Oj tam, oj tam. Gdyby chciał to by mógł.

-Błagam, Lorak.. Mógłbyś się na chwilę przymknąć?- jęknęłam.

Miałam już dość jego gadania. Nie pierwszy raz czepiał się pegaza i nie pierwszy raz nie rozumiał co się do niego mówił. Coraz bardziej mnie irytował. Coraz bardziej irytował nas.

-Bella, nie wydaje ci się to podejrzane, że my tracimy czas, a on sobie tylko leży?

-Nie!- wrzasnęłam.

-Dobrze, już dobrze. Trzeba było powiedzieć, że nie chcesz rozmawiać, a nie się odrazu drzeć. Już nie można nikogo przetrzeć...

...  ...  ...  ...  ...  ...

Zebraliśmy obóz, by kolejny raz podejść parę metrów od poprzedniego legowiska. Wędrowaliśmy wolno przez nasz stan fizyczny i pogodę, która co chwilę się zmieniała, a do tego była coraz bardziej skrajna.

-Myślę, że jeszcze parę dni i Rogi będzie mógł latać- zagadnął Keicam.

-Szybko tam dolecimy?- zapytałam.

-Na pewno szybciej niż na pieszo. Myślę, że paręnaście godzin.

-Okej, to dobrze bo...

-Pozwólcie, że się wtrące- przerwał Lorak i szybciutko zszedł z mojego ramienia.

Stanął naprzeciw nas. Pegaz chyba nie miał zamiaru go słuchać, bo odrazu ominął zwierzę i udał się do trawy, którą później jadł. Keicam z głowy konia przefrunął na moją.

-Nie wiem jak wy, ale mi się ten pomysł nie podoba. Kto to słyszał? Przecież to jest niebezpieczne! Bella, ja wiem, że jesteś zdesperowana...

-Zdesperowana?- powtórzyłam.

-...ale to jest ryzykowne. Przecież Aleks może poczekać, a ja nie mam zamiaru tracić za was życie. Mam rodzinę, dzieci, żonę. Pryzjaciół którym śpiewam..

Rogi zaczął się niebezpiecznie cofać. Chyba nie był świadomy tego, że za nim stoi Lorak albo wręcz przeciwnie. Zaczęłam panicznie wołać konia.

-Em.. Rogi?

-... oni mnie kochają, ja ich też i..- mówił dalej Żuk.

-Rogi, stój! Keicam, powiedz mu coś- zwróciłam się do ptaka.

-... nie mogę tak ryzykować. Wiem, że to jest dla was ciężkie, bo dla mnie również...

-Spokojnie. Przecież on mu nic nie zrobi- odparł.

Pegaz nadal się cofał. Powoli. Był coraz bliżej..

-... myślę, że powinienem..-

-Lorak, odsuń się- nakazałam, ale zwierzak nadal mówił -Lorak!

-.. się z wami.

Puf!

Kopyto Rogiego natrafiło na małe ciało żuka. Moje serce stanęło na chwilę. Jego długi i denerwujący monolog został natychmiastowo przerwany. Wokół nas nastąpiła cisza. Gdy pegaz położył kopyto na ziemi i wydawało nam się, że gdy je podniesie zobaczymy cialo żuka, to wokół niego nastąpiło nagłe... puf. Pod koncyzną nie było jego szczątków, a jedynie małe, błyszczące pyłki.

Cokolwiek się stało, nie było to normalne. Znaczy, normalne na mój sposób.

-A jednak- mruknął Keicam.

Staliśmy nieruchomo jeszcze parę sekund (oprócz Rogiego, który jak gdyby nigdy nic, odszedł sobie w inne miejsce, bez wyrzutów sumienia). Musiałam przetrawić informacje i ogólnie wszystko co się teraz stało.

-W sumie to i tak go nie lubiłem.

Cztery Żywioły - TrylogiaWhere stories live. Discover now