Namber 3

5.5K 127 6
                                    

Spałam? Nie wiem, ale było tu tak przyjemnie. Niestety, co dobre szybko się kończy.
Próbuje otworzyć ciężkie powieki, co udaje mi się po chwili. Jak to razi! Zasłońcie rolety!
Po ciężkich próbach przyzwyczajenia się, do światła rozejrzałam się po pomieszczeniu.
Gdzie ja jestem? Dom to mój, napewno nie jest.
Biały sufit, zielone ściany, na których była tapeta w kwiatki. Leżałam na łóżku podpięta do kroplówki.
Cholera co jest? Zaraz zaraz, łowca, rana, ojczym brat zemdlałam?
To gdzie ja do kurwy nędzy jestem?!
Próbowałam wstań, Ale poczułam ogromny ból w nodze, odkryłam się i zobaczyłam bandaż przesiąknięty krwią. Oderwałam go, krzywiąc się z bólu. Rana była obszerna i nie wyglądała dobrze. Co ten łowca mi zrobił?!
Rozmyślałam tak, dopóki drzwi się nie zamknęły. Zobaczyłam w nich starszego mężczyznę około 55 lat? Coś takiego, niskiego wzrostu, lekki zarost ubrany oczywiście w fartuch. Zapewne to lekarz.
- dzień dobry panience, jak się czujemy?- spytał z lekkim uśmiechem który odwzajemniłam.
- dzień dobry, jest okej, chociaż ta rana nie wyglada najlepiej- mruknęłam pokazując na nogę.
- zgadzam się, nie wiemy jeszcze, czym była nasiąknięta strzała, musi panienka jeszcze conajmniej dzień, tu zostać na obserwacji.- powiedział i zaczął badanie.
Po wizycie lekarza do sali wszedł, a raczej wbiegł Will z tatą, posłałam im lekki uśmiech na co wyszczerzyli się Jak mysz do sera.
- kochana! Jak się czujesz?- spytali z troską.
- szczerze? Mam dość! Niewygodnie tu, śmierdzi szpitalem ble, jeszcze ta rana! Wyglądam tragicznie- żale się wymachując rękami, na wszystkie strony.
-spokojnie, dowiemy się co to takiego i będzie po wszystkim! A tak wogule jutro jest obiad rodzinny alfy, zostałaś zaproszona- posłał mi uśmiech Patric.
- ale jak to? Ja nie mogę, zreszta siedzę im na głowie, wyjdę jak naszybciej i wrócę do domu- mruknęłam z lekkim smutkiem, myśląc o rozłące z najbliższymi.
- nie ma ale! Uprzedziłem Alfę, ze możesz się wykręcać, dlatego musisz być zreszta chciał cię poznać, dużo mu i lunie opowiadałem- puścił ni oczko na co pokazałam mu język.
Rozmawialiśmy bardzo długo, aż padł temat mate.
- dalej go nie odnalazłam- powiedziałam ze smutkiem.
- Rose kochana, uda ci się napewno, wierze w to, ty tez musisz- odpowiedział
- mam taka nadzieje- ziewnęłam.
- będziemy szli już, jesteś zmęczona połóż się spać, przyjdziemy jutro z jakimiś ciuchami- pocałowali mnie w czoło i wyszli.
~jak myślisz Tiara? Znajdziemy naszego przeznaczonego?~
~ mam nadzieje, jesteśmy takie samotne~ pociągnęła pyszczkiem i zwinęła się w kulkę.
Rozmyślałam, jakby To było mieć mate.
Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

********************************************
Chciałam powiedzieć, że przez Ten tydzień, powinnam częściej dodawać rozdziały,
przez wolny czas!
Coraz bardziej akcja się rozwija, niedługo pierwsze spotkanie.. czy to będzie to?
Jesteście ciekawi następnych rozdziałów?
Cieszycie się?  Bo ja tak!
Piszcie w komentarzach. co myślicie
i jak wam się podoba.

Miłego wieczorku!
Pozdrawiam autorka😍
********************************************

Jesteś tylko Moja kochanie[ZAKOŃCZONA///Where stories live. Discover now