Namber 22

3K 96 5
                                    

PovMatt
Chodzę coraz bardziej wkurwiony na siebie, jak i na innych. Nie mogą namierzyć, tego skurwiela Sama. Mojego kwiatuszka nie ma już prawie 2 tygodnie.
- Kurwaaaa!- wydzieram się i przewracam biurko wraz z krzesłem.
Wychodzę i idę do sali narad, gdzie czekają na mnie już wojownicy i mężczyźni, którzy będą walczyć.
Widząc mnie kłaniają się i siadają na swoje miejsca.
- co macie?- pytam tracąc cierpliwość.
- alfo- zaczął jeden z wojowników. - dowidzieliśmy się, gdzie Sam ma swoje najbardziej chronione terytoria- dokończył.
- ile?- pytam od razu.
- jest ich około 5- zakończył.
- dzielimy się na 5 oddziałów, po 1000 wojowników, jeżeli w danym miejscu nie będzie luny ani tego tchórza, biegniecie pomóc najbliższej grupie. Rozumiecie?- warknąłem głośno, na co się wzdrygnęli.
- TAK JEST ALFO!- krzyknęli i zaczęliśmy szykować się do wyprawy.
W salonie spotkałem rodziców i rodzeństwo, którzy chcieli, dowiedzieć się, jak najwiecej.
- i co? Macie coś?- spytał mój ojciec.
- znaleźli kryjówki tego śmiecia, jesteśmy podzielni i wyruszamy- opowiedziałem zestresowany.
- idę z wami, biorę jeszcze swoje bety, pomożemy wam- odpowiedział na co z chęcią przystałem.
Wyruszyliśmy grupa dowodzona przeze mnie, szła na północ w niezwykle lasy, druga szła na wschód, trzecia zachód, czwarta południe, a piąta na bagna.
~co jeżeli jej nigdzie nie będzie?~ zapytał smutny Shark
~ nawet tak nie mów, znajdziemy ją~ odpowiedziałem.
Biegliśmy tak aż zatrzymaliśmy się, przed czymś przypominającym magazyn. Okrążyliśmy go i wkroczyliśmy.
Zabijaliśmy wszystkich po kolei, było tu tez paru łowców, przez co zadanie było lekko utrudnione. Gdy pozbyliśmy się już wszystkich zeszliśmy do piwnic.
Czuć było jedynie krew, nie czułem w ogóle mojej mate.
- ruszamy pomóc grupie na zachodzie- przekazałem głosem alfy i już po chwili biegliśmy na zachód.
~ Alfo, na bagnach nie ma nikogo ani Luny ani Sama, biegniemy na wschód~ przekazał mi Eric jeden z wojowników.

Gdy byliśmy już blisko usłyszałem głos, głos mojej mate.
~Matt, kocham cię i przepraszam~ i straszny ból głowy, który po chwili ustał.
Kurwa! Co oni jej robią.

Kilka godzin później:
Biegniemy już na ostatnie miejsce którym jest las na południu, mamy do niego około 1000 kilometrów.
W żadnym z pozostałych, nie było śladu po mojej małej księżniczce.
Coraz bardziej się denerwuje, co jeżeli jej tam nie będzie? Jak jej coś zrobili?
Nie wytrzymam!!!

Po 2 godzinach byliśmy na miejscu.
Zobaczyliśmy ogromny stary budynek, otoczony około 100 osobami ze strzelbami.
Jeszcze ich tu brakowało.

~ pierwsza grupa, ze wschodu otoczcie ich i zabijcie, nie ma zostać nikt żywy.
Druga i trzecia grupa idźcie 2 kilometry dalej, będziecie osłaniać gdyby ktoś chciał uciec. Czwarta i piąta grupa atakujemy, jeżeli znajdziecie Lunę, macie odprowadzić ją w bezpieczne miejsce, Sama macie zostawić mi.
Zrozumiano?- Wydałem rozkaz a po zatwierdzeniu przez wszystkich, zaczęliśmy atakować.
Po chwili rozległy się strzały i ogromny huk.
Zabijaliśmy każdego, napotkanego na naszej drodze. Gdy zabiliśmy wszystkich łowców, dobiegła watacha tego śmiecia i jeszcze więcej ludzi z łukami.
Atakowaliśmy, zabijaliśmy każdego kogo się dało, aby zostało ich jak najmniej, a w najlepszym wypadku nikt aby nie przeżył.
Gdy wgryzłem się w tętnice wilka bety, poczułem ten zapach. Podniosłem łeb do góry i ujrzałem ją, moja najpiękniejsza mate.
Jedyne co mi się nie podobało, było to, że ten śmieć trzymał na niej swoje brudne łapy.
Podbiegliśmy kawałek i zatrzymaliśmy się 10 metrów od nich.
~ Ty, pierdzielu? Kurwica mnie zaraz strzeli, jak nie weźmie tych łap z niej~ warczał wkurwiony Shark.
~ tu ci przyznam racje pierdolcu~ warknąłem.
Po chwili stało się coś dziwnego, ten chuj puścił mojego skarba, a gdy biegłem do niej zaczęła krzyczeć, przez co zatrzymałem się z 2 metry przed nią.
- nie podchodzicie!- jedyne co powiedziała a po chwili zawiesiła się.
- kochanie? Co się stało? Chodź do mnie- zacząłem mówić, po chwili uśmiechnęła się dziwnie i zaczęła podchodzić.
Gdy była przy mnie wyciągnęła nóż i zaczęła atakować.
Kurwa co jest!? Próbowałem odeprzeć atak tak, żeby jej nie uszkodzić.
Spojrzałem na tego debila który miał uśmiech na ryju.
- coś ty jej kurwa zrobił- zawarczałem, na co podle się uśmiechnął.
- oh, wiesz trochę wszedłem do jej mózgu patrz- pokazał mi jakieś małe urządzenie
- dzięki  temu, mogę kazać jej nawet ciebie zabić- zaszydził i kliknął coś.
Wtedy moja mate zaczęła atakować każdego, kogo popadnie aż zamieniała się w wilczyce która warczała jak wściekła.
Cofnęliśmy się do tylu nie wiedząc, co może nam zrobić.
Wtedy dosłyszałem jej głos.
~ z tej strony Tiara, jestem wilczyca twojej mate, ten pilocik działa tylko na jej ludzka postać! Ale on tego nie wie, daj mi działać.
A i Rose cię kocha~ powiedziała, a jej oczy zaczęły płonąc.



✨✨✨✨✨✨✨✨✨✨✨✨✨✨✨
Huhu zmiana akcji, Tiara wkracza, będzie się działo ło o.
✨✨✨✨✨✨✨✨✨✨✨✨✨✨✨

Jesteś tylko Moja kochanie[ZAKOŃCZONA///Where stories live. Discover now