《αттємρт ησ.15》

213 37 7
                                    

   Lotniskowy gwar oraz ludzie przepychający się ze swoim bagażem nie zważając na innych byli wszędzie

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

   Lotniskowy gwar oraz ludzie przepychający się ze swoim bagażem nie zważając na innych byli wszędzie. Mingi rozglądał się za narzeczonym, raz po raz, zerkając na zegarek. Pośród tłumu ciemnych głów zamajaczyła niebieska czupryna. Mężczyzna pomachał ręką, szeroko się uśmiechając. 

- Jak się jechało? - spytał, przytulając Yunho. Jego niebieskie włosy pachniały wanilią.

- Chyba dobrze - powiedział, oddają walizkę Mingiemu, który niemal wyrywał mu ją z ręki. - Mama poszła jeszcze coś załatwić, ale zaraz do nas dołączy, więc możemy się skierować w stronę bramek. 

- Jasne, nie ma problemu. W razie czego, na pewno znajdziemy się w samolocie.

   Wspięli się po wysokich schodach. Zajęli swoje siedzenia, a obok nich usiadła pani Jung. Na czole miała drobne kropelki potu. Mruczała coś o braku kultury oraz złej dyscyplinie wśród pracowników. Lecieli do Nowego Jorku. Mieli już zarezerwowany pokój w hotelu oraz datę podpisania wszystkich potrzebnych dokumentów. 

   Po kilkunastogodzinnym locie, samolot wylądował. Mingi czuł się tragicznie - miał zawroty głowy oraz mdłości spowodowane różnica w czasie. Student trzymał go pod ramię ze zmartwioną miną, niosąc ich bagaże. Przed lotniskiem czekała na nich ciotka Yunho z piątką swoich dzieci, które biegały wokół niej zdzierając sobie gardła. 

- Hej, nieźle się postarzałaś przez ostatnie dwa lata! - zawołała radośnie, widząc siostrę. - Oh god, Yunho jak ty urosłeś i dojrzałeś! - przytuliła siostrzeńca wolną ręką, po czym spojrzała na Mingiego. - A ty musisz być tym kawalerem, który skradł serce naszego złotego chłopca, co? - puściła mu oczko.

- Ah... tak - Mingi zmusił się do uśmiechu, wspierając się o Yunho - nazywam się Song Mingi, miło mi panią poznać. 

- Mi również. Lot z Korei musiał was wymęczyć... - westchnęła ciężko, marszcząc brwi. - Cóż, Kali czeka na nas w vanie. Także jeśli chcecie możemy was od razu podrzucić do hotelu. Ty Seohee - powiedziała zwracając się do mamy Yunho - zostajesz u nas w domu. Mamy bardzo, bardzo dużo do nadrobienia - mówiła, kołysząc się by uśpić śpiącego na ramieniu niemowlaka. 

- To właśnie planowałam zrobić, Seomi - rzekła uśmiechając się półgębkiem. - Mam kilka ciekawych historii z domu...

- Już nie mogę się doczekać!

   Wsiedli do wozu. Dojazd do hotelu nie trwał zbyt długo. Mingi w duchu dziękował za to wszystkim bytom nadprzyrodzonym jakie znał. W całym życiu nie czuł się aż tak słabo, jak w momencie kiedy jechał vanem z gromadą wrzeszczących dzieci. Nie przypuszczał, że aż tak źle zniesie lot do Nowego Yorku...

   Yunho pomógł mu wysiąść i podziękował ciotce za podwózkę. Rzucił matce krótkie "pa" i ruszył w stronę wejścia. Bagażowy zabrał ich walizki do pokoju. Mingi upadł na łóżko w swoich brudnych ubraniach, nie mając siły by się przebrać.

- Nie chciałbyś się najpierw wykąpać? - spytał Yunho zdejmując koszulkę. Mingi nawet nie miał energii by się odwórcić. 

- Nie... - mruknął pod nosem - najpierw się zdrzemnę... Czuję jakby głowa mi miała eksplodować...

- Gdybym wiedział, że moja żonka tak ciężko zniesie tę podróż, lepiej bym się przygotował - Yunho podszedł do Mingiego, cmokając go delikatnie w czoło. - Zdejmij chociaż tę koszule. Ja idę się wykąpać, wkulnę się do ciebie jak skończę, dobrze?

   Mingi pokiwał lekko głową, sięgając dłonią do kołnierza. Yunho uśmiechnął się pod nosem, zamykając się w toalecie. Mężczyzna westchnął, rozpinając guziki koszuli. Nawet gdy się nie ruszał świat wirował. 

   Ubrania wylądowały w kupce zaraz obok łóżka. Mingi zawinął się szczelnie w białą, puszystą kołdrę. Słyszał kran oraz Yunho, który nucił coś pod nosem. Odetchnął. Chociaż czuł się okropnie, nie żałował, że przyleciał do Ameryki. Zamknął obolałe powieki. 

***

   Światło w łazience zgasło. Yunho cicho zamknął drzwi. Usiadł na łóżku obok Mingiego. Zastanawiało go jakim cudem mężczyzna nie śmierdział po ponad czternastogodzinnym locie samolotem. Czasem irytowało go to jak idealny był jego narzeczony...

   Zdjął ręcznik z głowy i wślizgnął się pod kołdrę. To nie był pierwszy raz, gdy spali w jednym łóżku, a jednak przeszedł go dreszczyk ekscytacji. Wsunął dłoń pod ramię Mingiego. 

   Zamarł, przypomniawszy sobie o tym co doradził ukochanemu. Pod palcami czuł ciepło jego nagiej skóry oraz równe bicie serca. Przełknął ślinę. 

   Wtulił twarz w plecy mężczyzny, wdychając jego zapach. Rozluźnił się. Powieki zaczęły mu ciążyć. Mingi przekręcił się na drugi bok. 

   Twarz Yunho zetknęła się z nagą klatką piersiową. Spojrzał do góry - Mingi dalej spał. Odetchnął ciężko. Nie chciał go budzić tylko, dlatego że czuł wstyd dotykając jego wysportowanego ciała - tak bardzo mu go zazdrościł, chociaż sam też był niczego sobie! Uznał, że lepiej będzie po prostu cieszyć się chwilą, a z rzeczywistością spotkać się ranem. 

*** 

witam.

mała obsuwa, ale jest!!

mam nadzieję, że rozdział się podobał. w razie błędów, piszcie! od razu poprawię. 

to chyba wszystko...

bye!


Trolley [ateez, yungi]Where stories live. Discover now